30/05/2025
"Jednym z największych błędów, jakie rodzice mogą popełnić wobec swojej córki, to wychowanie jej na „grzeczną dziewczynkę”. Nie mówię o byciu uczciwą, odpowiedzialną, empatyczną. Mówię o tej grzeczności, która zmusza do szukania aprobaty, do zadowalania wszystkich, do uśmiechania się przez łzy. Grzeczność jako przymus to balast, który wiele kobiet nosi całe życie.
Grzeczne dziewczynki są uwielbiane przez dorosłych. W przedszkolu, w szkole, w domu. Jeśli poprosisz taką, żeby zjadła całą zupę – zrobi to, nawet jeśli nie ma już siły. Byle nie zawieść oczekiwań. Później, jako dorosła kobieta, nie rozumie, skąd w niej odruch jedzenia ponad miarę. Nie zna głosu własnego ciała. Zna tylko spojrzenia nauczycielki i pytanie: „Czy to już wystarczy?”.
Grzeczna dziewczynka nie mówi „nie”. Nie stawia granic. Nie mówi złości, nie mówi sprzeciwu. Kiedy przychodzi moment, w którym dorosły mężczyzna przekracza granicę – ona nie potrafi zareagować. Bo nie została nauczona. Milczy i cierpi, zamiast krzyknąć: „Zostaw mnie!”.
Grzeczna dziewczynka pragnie być idealna. Dla każdego. W szkole zbiera piątki. Każda czwórka boli. Każdy zawód rani. Bo świat ma ją chwalić. Ma ją lubić. A dorosłość nie jest sprawiedliwa. I to boli. Bardzo.
Grzeczne dziewczynki oddają wszystko. Swój czas, swoje siły, swoją radość. A świat często tego nie zauważa. Albo – co gorsza – uważa to za oczywiste. Ile takich dziewcząt kończy w relacjach z mężczyznami, którzy nie dają nic w zamian? Którzy wykorzystują je bez litości?
Grzeczne dziewczynki uczą się cierpliwości aż do bólu. Nie mówią, że coś je boli. Że są zmęczone. Że coś im się nie podoba. Czekają. Wiecznie czekają. Aż ktoś ich wysłucha. Aż ktoś zauważy. I nie zauważa nikt.
Dla dorosłych takie dziecko to wygoda. Ale dla dziecka – to wyrok. Dlatego, jeśli masz córkę, nie ucz jej być „grzeczną”. Naucz ją być silną. Świadomą siebie. Odważną. Niech potrafi się bronić. Niech wie, czego chce. Niech będzie sobą. Niech nie będzie grzeczna. Niech będzie szczęśliwa."