25/06/2025
Często powtarzam, że to, czego potrzebuje proces integracji psychodelicznej (czy właściwie proces integracji wszelkich intensywnych doświadczeń), to przede wszystkim CZAS i PRZESTRZEŃ.
I jeszcze nigdy dotąd sama nie doświadczyłam tego w praktyce tak silnie, jak na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu dni.
Wiedzieć (i opowiadać o tym), a doświadczać czegoś nawet nie tyle na, co we własnej skórze - to jednak dwie różne rzeczy. Aczkolwiek ta wiedza okazała się bardzo przydatna - wspierała mnie w zachowywaniu cierpliwości wobec samej siebie i mojego procesu. Który wiódł początkowo od niezrozumiałego wewnętrznego bezruchu, przez chorobę ciała aż po egzystencjalne wstrząsy sejsmiczne, emocjonalne implozje i eksplozje oraz finalne życiowe turboprzyspieszenie, za którym mnie i nie tylko mnie trudno było nadążyć. Oczywiście, jakakolwiek autowyrozumiałość stała się możliwa, dopiero odkąd dotarło do mnie, że to, co się ze mną dzieje, to właśnie odbywająca się integracja tego, co przeżyłam wcześniej 😉
Dlatego piszę o tym publicznie, bo może dzięki temu komuś jeszcze łatwiej będzie się odnaleźć we własnej integracyjnej drodze. Nie zawsze jest płynnie, nie zawsze (od razu) jest zrozumiale. Nawet jeżeli coś tam wiesz o tym wszystkim. Ale prawdopodobnie prawie zawsze może być owocnie 🍇🙂
I dlatego dopiero teraz piszę o tym, że 2 tygodnie, które spędziłam w pierwszej połowie maja na kolejnych etapach mojego szkolenia holotropowego, wywołały we mnie cichą rewolucję. Jak zwykle okazało się, że najistotniejszy jest ten najgłębszy, najbardziej osobisty proces... Pomimo, że drugi tydzień, czyli moduł FACILITATION HOLOTROPIC BREATHWORK PROCESSES, poprowadzony przez niezastąpionego Juanjo Segurę i dostępny dla praktykujących już facylitatorów, niósł ze sobą także bardziej oczywiste, widoczne z zewnątrz, spore wyzwania. Z jednej strony, możliwość uczestnictwa w tym zaawansowanym module była dla mnie wielkim wyróżnieniem oraz bezcenną okazją do nauki, z drugiej - obserwowanie siebie na tle dużo bardziej doświadczonych oraz kompetentnych koleżanek i kolegów dźgało moje narcystyczne zranienia w same ich tłuściutkie i bezbronne środki 🎯😜
Przez jakiś czas po powrocie z modułu przepracowywałam w sobie ten temat - już to nie było łatwe. A dopiero potem zaczęły wyłaniać się kolejne warstwy, poruszone przez 4 sesje oddechowe na przestrzeni 10 dni, w tym 1 doświadczenie mistyczne... Mogę mieć nawet całkiem stabilnie osadzoną osobowość, ale pod takim naporem coś naprawdę zadrżało w posadach i wywołało głębokiego nura do wewnątrz. I teraz, po symbolicznych niemal 40 dniach - z tym, że spędzonych nie na pustyni, lecz w podziemiach - czuję, jakbym wreszcie zaczynała się powoli wynurzać... 🧜♀️☀️
Dzięki temu jestem gotowa na to, żeby wrócić wspomnieniem do fantastycznego w gruncie rzeczy czasu, spędzonego w pięknej, ogólnoświatowej drużynie praktyków holotropowych. Osoby-pomniki, które do tej pory znałam głównie lub tylko z ich pracy w teamach, obserwowanej z perspektywy uczestniczki warsztatów i uczennicy metody, zeszły z piedestałów i wszyscy, ramię w ramię, tarzaliśmy się po materacach w naszych cierpieniach i ekstazach. Uważnie towarzysząc sobie nawzajem i czule facylitując wzajemnie swoje procesy. Ucząc się tak wiele każdy od każdego. Czerpiąc radość i ukojenie ze wspólnego bycia 💜
Dziękuję za tę szansę. I dziękuję również formującemu się polskiemu junior-teamowi za wspaniałe poczucie siostrzeństwa i braterstwa
🤍✌️❤️
Do zobaczenia znów na podłodze. Już wkrótce! 🙂
!