Kącik Ajurwedy

Kącik Ajurwedy Dane kontaktowe, mapa i wskazówki, formularz kontaktowy, godziny otwarcia, usługi, oceny, zdjęcia, filmy i ogłoszenia od Kącik Ajurwedy, Witryna poświęcona zdrowiu i dobremu samopoczuciu, Poznan.

"KĄCIK AJURWEDY" to właściwie trójkącik:
Oczyszczanie - Odżywianie - Menopauza

Moje hasło przewodnie:
"Z Ajurwedą za Pan Brat"

UŻYWAJ I KORZYSTAJ Z AJURWEDY,
A NIE TYLKO JĄ ZNAJ!

Nie, nie jestem wróżką.Ale wiem na pewno, co zacznie się dziać za 4 – 6 tygodni, może nawet wcześniej.Moi znajomi, podop...
12/02/2025

Nie, nie jestem wróżką.

Ale wiem na pewno, co zacznie się dziać za 4 – 6 tygodni, może nawet wcześniej.

Moi znajomi, podopieczni i przyjaciele zaczną narzekać:

🔹 Moja przyjaciółka Aśka, jak co roku opadnie ciężko na krzesło, spojrzy na mnie z rezygnacją i westchnie: „Nie wiem, jak Ty to robisz, że masz tyle energii. Ja po prostu nie mam siły wstać z łóżka! Jestem jak zoombie”.

🔹 Ania, na wspólnym, poniedziałkowym śniadaniu zwierzy mi się – „Zobacz jak się spasłam. Powiedz mi dlaczego moje spodnie robią się coraz ciaśniejsze? Przecież jem zdrowo! Ja dosłownie tyję od samego patrzenia na jedzenie!”

🔹 Mój brat zadzwoni do mnie zakatarzony i powie „Duszę się od tego śluzu, spływa mi nie tylko przez nos, ale i przez gardło. Skąd on się bierze? Czy to się da jakoś wyleczyć?”.

***

Rok w rok - koniec zimy, początek wiosny - i ta sama historia.

Te same historie - czy to przypadek?

Niektórzy z Was już to wiedzą - kiedy zima przechodzi w wiosnę, a temperatura wzrasta, robi się mokrzej - w ciele również zachodzi zmiana.

Trawienie zwalnia, wątroba pracuje ciężej, a nagromadzone toksyny dają o sobie znać.

Ospałość, senność, spadek nastroju, uczucie ociężałości, brak energii, trudności z utratą wagi, nawracające infekcje, opuchlizny, zastoje limfy…

To sygnały, które wysyła Ci Twoje ciało.

A Ty albo je słyszysz albo je ignorujesz.

Albo decydujesz wreszcie „zrobię to” albo odkładasz to znów na przyszły rok, bo urodziny, bo praca, bo wyjazd …

Wątroba to nieprawdopodobny organ. Bardzo się myślisz jeśli myślisz, że zajmuje się tylko rozkładem alkoholu.

Wątroba jest bramą do większej energii, sprawniejszego metabolizmu, lepszego nastroju, płaskiego brzucha i łagodniejszych objawów perimenopauzy.

(Przy okazji wznowienie kursu o Menopauzie już w marcu!)

Jeśli zrozumiesz wreszcie jej działanie, jeśli odpowiednio ją wesprzesz, szybko zauważysz, jak kilogramy łatwiej odchodzą, głowa staje się lżejsza, a energia wraca „do życia”.

Właśnie dlatego - jak co roku wiosną, mam dla Ciebie coś wyjątkowego - domowe Oczyszczanie Wątroby Online pod moją kuratelą.

Startujemy już 9 marca, ilość miejsc ograniczona, ale wciąż możesz jeszcze dołączyć.

To miesięczny proces grupowy, od którego - UPRZEDZAM - można się uzależnić (właściwie od jego efektów).

Sama mam status osoby uzależnionej od Oczyszczania i przeprowadzam je regularnie dwa razy w roku.

Moje Oczyszczanie to nie jest zwykły, kolejny, modny detoks.

To sprawdzona przez tysiące lat procedura oczyszczania wątroby, zgodna z protokołem ajurwedyjskiej Panchakarmy.

Stworzona przeze mnie specjalnie dla tych, którzy o Panchakarmie w Indiach na razie marzą, a chcą by Oczyszczanie rzeczywiście przyniosło jakieś efekty i było bezpieczne.

👉 Startujemy 9 marca, ale jak zawsze to Ty decydujesz

https://kacikajurwedy.pl/ajurwedyjskie-oczyszczanie-watroby-online-ze-wsparciem-wiosna-2025

Moja ajurwedyjska przyjaciółka opowiedziała mi o swojej pacjentce, którą - o jej stanie zdrowia - informuje staw w małym...
10/02/2025

Moja ajurwedyjska przyjaciółka opowiedziała mi o swojej pacjentce, którą - o jej stanie zdrowia - informuje staw w małym palcu.
Gdy jej palec staje się opuchnięty i bolesny, kobieta wie, że zjadła za dużo mięsa lub cukru.

Rozmawiałyśmy o tym śmiejąc się, że każdy ajurwedyjski świr, ma taki swój „alarm” w ciele – np. Ewki barometrem są dziąsła, moim gardło.

Kiedy kładę się spać i w żaden sposób nie jestem w stanie uspokoić swoich myśli, które dosłownie bombardują mnie w postaci obrazów - nawet wtedy, gdy śpię - wiem, że przesadziłam z pracą, że jestem przemęczona (podnosi mi się Vata) i muszę sobie zrobić przerwę, bo kolejnym etapem będzie ból gardła.

Ewka ma podobnie, gdy żyje zbyt intensywnie, zaczynają ją boleć dziąsła.

Wtedy musi położyć się wcześniej spać i ból znika. Kiedy jednak to zignoruje pojawiają się kolejne dolegliwości.

***

Pamiętam jak trzy lata temu spotkałam się na zoomie z dwoma kobietami, które zaproponowały nam współpracę, wtedy jeszcze jako Po Ajurwedyjsku.

Kiedy do tego wracam, myślę, że to był pierwszy świadomy raz, kiedy tak mocno poczułam sygnał z mojego ciała.

Nadal trudno mi nazwać, opisać - co to było. Uczucie bólu, ucisku, ścierpnięcia, skurczu mięśni w całym ciele. Było to tak silne i tak intensywne, że musiałam przerwać spotkanie. Nie chciałam być niegrzeczna, ale wiedziałam, że nie mogę zignorować tego znaku i muszę się rozłączyć i podziękować za ich propozycję.

Moje ciało krzyczało NIE!

To było bardzo mocne doświadczenie.

Wcześniej czułam sygnały z ciała, ale nigdy tak mocno jak wtedy. Cały czas zastanawiam się, czy wcześniej ciało nie komunikowało się ze mną czy może ja ignorowałam te komunikaty. Nie poznam już odpowiedzi na to pytanie.

Od tamtej pory zawsze słucham tego co mówi do mnie moje ciało, jak reaguję na ludzi, którzy pojawiają się w moim otoczeniu, na ich energię. Jak się przy niej czuję.

Obserwuje też jak reaguje na jedzenie, na zapachy, na produkty wykorzystywane do gotowania, na napoje...

***

Bez dwóch zdań, zaczęłam odzyskiwać kontakt ze swoim ciałem po pierwszym oczyszczaniu – to było wielkie zaskoczenie, jak bardzo odczuwałam każdą małą zmianę. Jak czułam zapachy, przyprawy no i przede wszystkim to, co mi nie służy.

To było trochę przerażające. Zdarzało się nawet, że na początku żałowałam tej decyzji...

Teraz często żartuje do moich podopiecznych przed rozpoczęciem procesu oczyszczania – że oczyszczanie ich "zepsuje", że np. przestaną pic kawę, bo im nie będzie smakowała albo będą się po niej źle czuć i ja w związku z tym reklamacji nie przyjmuję.

***

Od mojego pierwszego oczyszczania ajurwedyjskiego minęło już 6 lat, dzisiaj nie wyobrażam sobie, żeby kiedykolwiek z niego zrezygnować.

Moje ciało kocha taką odnowę, taki serwis, taką wymianę oleju, za każdym – kolejnym - razem czuję, że coraz bardziej zbliżam się do macierzy, czuję się bezpiecznie i bardzo dobrze – bez słów - dogaduję się ze swoim ciałem.

Moje ciało – bez udziału umysłu, bez poczucia, że coś tracę, że z czegoś muszę zrezygnować, że czegoś sobie odmawiam – odstawiło wiele niesłużących mi produktów. Pożegnało się też z ludźmi, którzy energetycznie mnie blokowali. Moje zmysły są wyostrzone, ten szósty również.

***

Niestety z moich obserwacji wynika, że my ludzie w większości traktujemy swoje ciało jako coś danego nam na zawsze. Jako coś co ma być naszą ozdobą, ma pozwolić realizować nasze cele i zaspokajać nasze potrzeby.

Nierzadko dbamy o swój samochód bardziej niż o swoje ciało, bo nie oszukujmy się - chodzisz na fitness nie po to, żeby dbać o swoje ciało, tylko po to by dobrze wyglądać.

Twojego forda regularnie serwisujesz, pamiętasz o przeglądach, o karcherze, o wymianie oleju, no i o dobrej benzynie.

A co robisz dla swojego ciała? Nie wiesz nawet, że posiłki które spożywasz stają się jego częścią.

Twoje ciało to system komunikacji, ale też miara równowagi organizmu. Kiedy ciało działa bez zakłóceń informuje Cię co się dzieje i możesz odpowiednio szybko reagować.

***

Jednym z najpotężniejszych sposobów na wsłuchanie się w swoje ciało jest Panchakarma – to najgłębsza procedura oczyszczania całego organizmu, na wszystkich poziomach.

Niestety, nie każdy może pojechać do Indii na miesiąc, by pod opieką lekarza, w ajurwedyjskiej klinice przejść ten starożytny, indywidulanie dobrany detoks.

Mój grupowy proces Oczyszczania Wątroby Online przygotowany jest zgodnie z protokołem ajurwedyjskiej panchakarmy i możesz przejść go pod moja kuratelą w zaciszu domowym.

Takie oczyszczenie sprawia, że sygnały, które wysyła ciało, stają się wyraźniejsze i czytelniejsze, na pewno już ich nie przegapisz.

***

Na wiosenne oczyszczanie wyjazdowe nie ma już miejsc, ale grupowe oczyszczanie startuje 9 marca i wciąż możesz dołączyć i przekonać się, jak to jest być tak blisko siebie.

Ajurwedyjskie Oczyszczanie wątroby online grupowe przebiega zgodnie z zasadami ajurwedyjkiej Panchakarmy. To wersja dla osób, które chcą oczyścić się samodzielnie w domu, ale przede wszystkim przejść ten proces bezpiecznie. Bezpieczeństwo gwarantuje moja obecność - obecność doświadczo...

Jestem planerką 📋 , robię sobie różne punkciki i tabeleczki w komputerze, chociaż musze przyznać, że te wykonane ręcznie...
06/02/2025

Jestem planerką 📋 , robię sobie różne punkciki i tabeleczki w komputerze, chociaż musze przyznać, że te wykonane ręcznie mają dla mnie większą wartość. Dlatego też często robię dwie wersje, bo przecież jestem nowoczesną influenserką, a nie starej daty boomerką.

Codziennie zapisuje zadania do wykonania, czasem w zeszycie, ale lubię też stare koperty po otwartej urzędowej korespondencji.

Kiedy przychodzą goście zawsze mam rozpisane dla nich menu na każdy dzień – takie rozpiski zawieszam na lodówce.
Zresztą tak samo przygotowuje listę dań na oczyszczanie.
Każdy dzień jest szczegółowo rozpisany, właściwie każda czynność w ciągu dnia do wykonania nie tylko w kuchni – namoczyć mung, obrać marchewkę, ugotować ryż na stemple, wrzucić rolkę, wieczorem namoczyć płatki owsiane. 🥑

Kiedy wyjeżdżam na wakacje mam specjalną teczkę, w której rozpisuje plan na każdy dzień, ostatnio już trochę zluzowałam – pracuje nad sobą - i w samotnych podróżach z Gregiem bardziej idziemy na żywioł.

Ale kiedy bierzemy ze sobą znajomych albo dzieci, każdy dzień rozpisany jest szczegółowo.
🇨🇮 W przypadku Indii uwzględniając oraz akceptując oczywiście zmiany niezależne ode mnie.

W Indiach te spontaniczne zmiany są właściwie pewnością. I to dzięki temu właśnie zobaczyłam, że potrafię zaakceptować sytuacje, na które nie mam wpływu. Lubię obserwować u siebie, jak to po mnie spływa, nie rusza i jedyne co powoduje to uśmiech na twarzy i pytanie – "Ok, Monish, dobra, to jak to zrobimy?".

Planując taką dużą podróż jak teraz – prawie 6 tygodni poza domem, starałam się zrobić to dwutorowo, bo przecież kiedy wyjeżdżam mój kącikowy świat wirtualny nie przestaje istnieć.

Jesteś tutaj i mam nadzieję, że czekasz na wieści ode mnie.
Poza tym, że jestem tam, chcę być wciąż obecna tutaj, z Tobą - na FB, na IG, no w mailach. 💙 💙 💙

Tak też miało być i tym razem.

Przygotowałam piękną kolorową tabelkę w wordzie (Greg uważa, że jestem jedyną osobą na świecie, która robi tabelki w wordzie) ze szczegółowymi informacjami - jakie posty i kiedy, jakie rolki i kiedy, jakie maile?

A potem przyszła weryfikacja… w ciągu pierwszych dwóch tygodni mojego planera, nie zrealizowałam ani jednej zaplanowanej rzeczy.

Nic.
Zero - 0️⃣

Przez chwile miałam panikę, nawet - ten wiesz jaki - ból brzucha. Chciałam nawet siedzieć po nocy, żeby zrobić to co zaplanowałam, ale nagle zdałam sobie sprawę, że nie muszę.

Chyba po raz pierwszy powiedziałam sobie, kobieto nie pracujesz przecież w korporacji, nie gonią Cię terminy. To Ty jesteś swoim szefem i możesz zmienić swoje plany, kiedy tylko chcesz. Nic nie musisz, możesz nawet te tabelkę wyrzucić teraz do śmietnika. Zamknęłam mój wordowski plik i zapomniałam o jego istnieniu.

I wiesz co?
Nic się nie stało.

Wciąż tu jesteś i ja też tutaj jestem, nawet jeśli na chwilkę znikam.
I – dziękuję Ci za to - że czytasz to z czym się z Tobą chcę dzielić.

Pomyślałam sobie - udało się. Kolejny krok do przodu.
Kolejny wewnętrzny przymus, okazał się tylko iluzją.

Wystarczyło tylko zaakceptować, że mogę tego nie zrobić co zaplanowałam.
To był przecież mój plan, ja go stworzyłam i ja go mogę zmienić.
No cóż, nie dopełniłam deklaracji i świat nadal istnieje, a ja spędziłam wspaniałe dwa tygodnie z naszymi kolonistami i zamiast montując kolejne rolki budujące moją społeczność, zajęłam się tymi, którzy byli na wyciągniecie ręki.
Którzy potrzebowali mojej bliskości i kolejnego przytulenia.
Mogliśmy gadać do woli o tematach, które powalają z nóg. Mogliśmy się śmiać i płakać, bo płacz jestem nieodzownym elementem spotkań, i towarzyskich - z przyjaciółmi czy znajomymi, i tych bardziej profesjonalnych - z moimi kącikowymi podopiecznymi.

Nie wyobrażasz sobie, ile płaczemy w Jemiołowie podczas Oczyszczania.
Haha, płacz jest oczyszczający i płacz to zdrowie.

Rozwój nie dzieje się z dnia na dzień.
Tak - wiąże się z dyskomfortem, może nawet z bólem, ze zrobieniem czegoś wbrew sobie, wbrew temu do czego przywykłeś, co dawało Cię poczucie bezpieczeństwa, co było częścią Ciebie.
Ale zrobienie tego małego kroczka - w innym niż zawsze kierunku - okazało się dla mnie uwalniające.

Okazuje się, że tę gumkę, która rozciąga się tylko do jakiegoś miejsca, a później z impetem przywraca do starego, da się jednak przerwać.

Nie musisz więc za każdym razem udowadniać swojej racji podczas rozmowy, czasem racja nie ma żadnego znaczenia.
Nie musisz korygować rozmówcy i zwracać mu uwagi, że to coś wydarzyło się nie w 2011 tylko w 2012 albo, że kosztowało 79, gdy on powiedział 80.

Nie musisz odpalać google by sprawdzić, czy to co powiedziała Twoja przyjaciółka jest prawdą o Madonnie. Nie musisz zawsze być kierowniczką, ale czasem możesz zostać asystentką. Możesz też zamilknąć, nie odezwać się i zobaczyć, jakie to jest łatwe.
.. to powolne odpuszczanie.

Właśnie dojechaliśmy do Goa, siedzę sobie na tarasiku i jestem ciekawa co o tym myślisz?

Jakiś czas temu, dokładnie w listopadzie, dokładnie 20 listopada, skontaktowała się ze mną pewna pani. Lat 51, mężatka, ...
03/02/2025

Jakiś czas temu, dokładnie w listopadzie, dokładnie 20 listopada, skontaktowała się ze mną pewna pani.

Lat 51, mężatka, pracuje na wysokim stanowisku w korporacji, ma dwójkę dzieci - nastolatków.

Poprosiła o konsultacje ajurwedyjską w trybie pilnym – potrzebuje pomocy, bo jest skrajnie przemęczona, ciągle choruje, ma całkowity spadek energii i nie widzi już żadnego sensu w życiu.

Niestety z powodu mojego braku czasu – w trybie pilnym - w ogóle nie wchodziło w grę, odmówiłam jej, bo ostatnio nie przyjmuję już nowych osób. Odmawiam konsultacji, bo staram się zadbać o stałych podopiecznych.

Kobieta nie dawała jednak za wygraną. Długo mnie przekonywała, opisując szczegółowo swoją sytuację. Nie wiem, dlaczego – czasem tak się właśnie dzieje - chociaż byłam naprawdę bardzo zajęta (to byłam końcówka przygotowań do premiery kursu o menopauzie) poczułam, że muszę jej pomóc. Że ta kobieta jest na skraju wyczerpania i naprawdę potrzebuje wsparcia, bo jest w takim momencie, który może ja doprowadzić do poważnej choroby.

Podczas spotkania opowiedziała mi o swoim życiu. O tym jak co rano nie może wywlec się z łóżka, jak zombi snuje się do kuchni, by napić się kawy. Bez niej - dzień by się w ogóle nie zaczął.

Dzięki małej czarnej może w ogóle pojechać do pracy. Tam zresztą utrzymuje się przy życiu dzięki kawowemu automatowi w firmowej kuchni. Pracuje bez satysfakcji, czuje się jak trybik w machinie, od którego oczekuje się więcej i więcej.

Robi co może, siedzi po godzinach by zrealizować czyjś plan. Obiad jada w firmowej kantynie, o śniadaniu nie pamięta, ostatni posiłek zjada o północy, bo dopiero wtedy czuje, że ma chwilę spokoju.
Ma chroniczne zaparcia i ciężkość w jelitach.

Po pracy odbiera dzieci z korepetycji i zawozi je na zajęcia dodatkowe. Wypija kolejną filiżankę kawy, by przetrwać do wieczora. Z młodszym synem ma problemy – ma skłonności autodestrukcyjne, które coraz bardziej się pogłębiają.

Wieczorami nie rozmawia z mężem o swoich problemach. Ma wrażenie, że już ich nic nie łączy. Woli swój ulubiony serial na netfiksie i lampkę czerwonego wina albo dwie…

Nie wie kiedy to się stało, ale jest miedzy nimi - łagodnie mówiąc – „chłodno”. Patrzy na swoje życie obok niego i wie, że tutaj już nic się nie wydarzy. Że to obcy człowiek, z którym nic jej nie łączy, na którego nie może liczyć.

Opowiadając to płacze. Naprawdę nie wie co zrobić by stanąć na nogi, by znów cieszyć się życiem, by patrzeć w lustro i zobaczyć te szczęśliwą, aktywną osobę, którą była.

„Proszę mi pomóc, niech mi Pani coś doradzi” – błagała głośno łkając
Ze współczuciem spojrzałam jej prosto w oczy i powiedziałam:
„Proszę, weź się w kupę i nie rozczulaj dłużej nad sobą.
Nie użalaj się!
Jutro będzie nowy dzień i na pewno wyciśniesz z siebie jeszcze trochę siły.
Nie martw się, Twoje dzieci za kilka lat wyfruną z gniazda, wtedy odpoczniesz i zajmiesz się sobą.
Wszyscy na ciebie liczą, Twój mąż też – przecież to kobieta jest odpowiedzialna za jakość ogniska domowego, dlatego w pierwszej kolejności zadbaj o nie, bo facet odejdzie...
I nie rozczulaj się tak nad sobą, przecież nie jesteś jedyną kobietą w takiej sytuacji.
Wybacz, ale jesteś na swoim punkcie trochę przeczulona, przecież większość kobiet ma dom, pracę i dzieci na głowie – po prostu weź się w kupę i nie przesadzaj.”

Wiem co teraz myślisz i czujesz.

Jesteś wzburzona tym, że mogłam zrobić coś takiego tej biednej kobiecie.
Przecież ona błagała mnie o pomoc, o wsparcie, o poradę…
Jeśli mnie znasz, wiesz, że nigdy bym się tak nie zachowała, ale pytanie co byś Ty zrobiła na moim miejscu?

Co, gdybyś w jednej osobie była i swoim „lekarzem”, i „pacjentem”?

Gdybyś usłyszała od swojej podopiecznej to, co chciałabyś opowiedzieć o swoim życiu, o swoim samopoczucie, o swoim zdrowiu.

Ile razy byłaś tak okrutna dla siebie, jak ja - w tej opowieści - dla tej kobiety?

Ile razy powiedziałaś sobie – pomimo, że czułaś się wyczerpana, smutna i złamana – weź się w kupę, wytrzymaj jeszcze trochę.

Musisz!
Nie użalaj się tak nad sobą

Przyznaj, że dużo łatwej ignorować Ci swoje dolegliwości, sygnały z ciała, niepokojące symptomy uważając, że same miną, że jakoś to będzie, że musisz dać radę - niż gdybyś to dotyczyło Twojej przyjaciółki.

Prawda?

Opowiedziałam Ci historię, która jest zlepkiem opowieści wielu moich podopiecznych.

Na szczęście one któregoś dnia przyszły do mnie albo przyszły do siebie i usłyszały:
„KONIEC, dłużej tak nie mogę i nie chcę. Teraz Ty jesteś najważniejsza, bo jeśli chcesz żyć musisz zadbać o siebie - TERAZ, o swoje zdrowie - TERAZ, o swoje samopoczucie - TERAZ, o swój umysł - TERAZ.
Nie jutro, nie pojutrze, ani nie za dwa miesiące.
TERAZ!”

9 marca zaczynam w Kąciku kolejną edycję - kultowego już – Grupowego Oczyszczania Wątroby Online, zgodnego z protokołem ajurwedyjskiej panchakarmy.

Jeśli jesteś gotowa TERAZ, to jest to idealny moment, żeby zaklepać sobie miejsce.

Kobieca wątroba potrzebuje regularnego wsparcia – pracuje przez całe życie dużo ciężej niż męska.
To od jej wydolności zależy poziom Twojej energii, Twoja waga, Twój nastrój, ale też objawy Twojej „menopauzy”.
Jakość skóry i włosów.
To czy masz cellulit i jak pracują Twoje jelita.

Wątroba to naturalna oczyszczania Twojego organizmu, potrafi się regenerować, ale tylko wtedy gdy jej w tym pomożesz.

Zapisz się tutaj: https://kacikajurwedy.pl/ajurwedyjskie-oczyszczanie-watroby-online-ze-wsparciem-wiosna-2025
Proces – oczywiście pod moją kuratelą - trwa miesiąc, wiosna to idealny czas, żeby pozbyć się tego co niepotrzebne, by przywrócić swoją równowagę i wziąć się wreszcie za siebie.

W razie pytań pisz: agnieszka@http://xn--kcikajurwedy-pob.pl/

Kiedy jako młoda dziewczyna uczyłam się o antycznej literaturze, nie potrafiłam zgodzić się z koncepcją fatum. Złościło ...
30/01/2025

Kiedy jako młoda dziewczyna uczyłam się o antycznej literaturze, nie potrafiłam zgodzić się z koncepcją fatum. Złościło mnie, że bohaterowie są wsadzeni w jakąś rolę, którą mają odegrać w życiu i bez względu na to, co zrobią, jakie decyzje podejmują - ich przeznaczenie, bez ich udziału, się wypełnia.

Dlatego też odczuwam złość 😤, kiedy ktoś odbiera innym, ale jeszcze bardziej wkurzam się, kiedy odbiera sobie, poczucie sprawstwa i nie ma świadomości, jak wiele od niego zależy.

Wierzy, że życie po prostu tak mu się ułożyło - a bo rodzina, a bo rodzice, a bo żona, a bo mąż….

Życie przecieka mu przez palce, a on tego nie widzi… Działa w zapisanych głęboko programach i powtarza to, co ktoś mu kiedyś powtórzył – bez refleksji.

Zostaje w tym co ograniczające, szkodliwe, ale i bezpieczne.

Jestem psychologiem - chociaż od dawno już tylko na papierze – to jednak pracuję z ludźmi od zawsze.
Uwielbiam ludzi 🫶, to, że się od siebie różnią, że mają w sobie tyle dobra i tyle pięknych tajemnic. Jestem też relacyjna, ale niestety – muszę się do tego przyznać - nadal nie radze sobie, gdy ktoś – świadomie lub nieświadomie - decyduje się by rozwalić sobie życie.

Gdy może być zdrowy albo zdrowszy, ale świadomie wybiera opcję choroby – tak jak moja mama 🥹.

Gdy może być szczęśliwy, radosny, ale podejmuje decyzję by przykleić się do traumatycznych wspomnień i traktować je jako pożywkę, jako „krzyż”. By cierpieć i czekać na swój koniec – tak jak mój tata 🥲.

Gdy może żyć w przekonaniu, że wszechświat przygotował dla niego tak wiele i bez względu na wiek, wciąż tyle może i jeszcze chcę osiągnąć, doświadczyć, przeżyć (Danuta Goldman - dziękuję za inspirację, jesteś dla mnie wzorem).

Ale wybiera inną opcję i skupia się na ograniczeniach, na przeszkodach, na przeszłości i tym co mu nie wyszło albo czego nie może, czego się boi. Albo co ludzie mówią albo co ludzie powiedzą.

Mógłby obudzić się z wdzięcznością, dumą i radością z tego co ma, co go otacza.
Z rodziny, z dzieci, ze swojego domu albo mieszkania, z wakacji nad jeziorem albo w tropikach, z wolnych weekendów, ze swojej pracy, spacerów, zdrowia i lampki wina albo słodkiej bezy.

Ale decyduje inaczej.

Rysa na szkle jest dla niego tak wyraźna, że nie potrafi zobaczyć co jest za nią. Chociaż tam dzieje się piękna historia.

Tak, to moja słaba strona. Złoszczę się jeśli ktoś trwoni chwilę.

Złość miesza się ze smutkiem, kiedy widzę, jak ktoś marnuje swój czas, czas mu dany, który nigdy się nie cofnie, nie da się go powtórzyć.
Po prostu mija, kończy się i tyle.

I mówi taki jestem i tyle.

Chciałabym potrząsnąć takim kimś, by otworzył oczy i zobaczył – nie tylko - co się wokół niego dzieje, ale co dzieje się w nim.
Jakie decyzje mógłby podjąć, a jakie podejmuje.
I dlaczego tak się dzieje.

Mój Nauczyciel i Pan Doktor powiedział do mnie niedawno, że każdy człowiek z zachodu powinien chociaż raz pojechać do Indii, żeby przekonać się czym jest Prawdziwe Życie.
Zgadzam się z nim. Indie dają popalić, ale też - czasem brutalnie - otwierają oczy.

I zamiast dziwić się z czego Oni wszyscy – Ci hindusi - się cieszą, zacząć brać z nich przykład.

Cieszą się, że żyją. A ty?

I chcę to dzisiaj Ci powiedzieć, wykrzyczeć wręcz:

To jest wyłącznie moja decyzja jak wygląda moje życie, jak wygląda moja rodzina, jak wygląda mój dzień i jak wyglądają moje wieczory.
Niech mi nikt więcej nie gada – „Ty to masz szczęście”.
Decyduje, że jestem szczęśliwa i jestem szczęśliwa. Chociaż nie zawsze to jest łatwe.

Ty też możesz podjąć taką decyzje, bo masz do tego prawo.
Nie!
Wróć - masz taki obowiązek (dharmiczny), by przeżyć życie w pełni.

Dlatego to jest wyłącznie Twoja decyzja jak wygląda Twoje życie, jak wygląda Twoja rodzina, jak wygląda Twój dzień i jak wyglądają Twoje wieczory.

💙💙💙

Dobrze przebywać wśród ludzi, którzy podjęli decyzje, że są szczęśliwi - jestem za nich bardzo wdzięczna🙏🙏🙏

💙💙💙

Być może sprowokuję cały świat i zasypiecie mnie teraz komentarzami, ale jestem gotowa na to co macie do powiedzenia.
🤔

ps. Ten piękny moment - Yoga with Ayush, Goa i ja - uchwyciła obiektywem Ania Bogdanowicz. Dziękuję

Kilka dni temu oglądałam nagranie Piyusha Mittala, który opowiadał o owocach, które bardzo lubi, chociaż - nie jada ich,...
29/01/2025

Kilka dni temu oglądałam nagranie Piyusha Mittala, który opowiadał o owocach, które bardzo lubi, chociaż - nie jada ich, ani z ogryzkiem, ani z ogonkiem, ani z pestkami.

Bardzo spodobała mi się ta metafora.

🍓🍍🍏

Dzisiaj nasze kolonijne dzieci obudzą się w swoich pachnących, czystych łóżkach. Bez konieczności spania w zatyczkach, bez mokrej - od lejącego się prysznica - klapy i butelki wody mineralnej do mycia zębów na umywalce.

Po przebudzeniu, jedyną rzeczą, która przypomni im o tym skąd wrócili i gdzie byli przez ostatnie 16 dni (nim otworzą WhatAppa), to zapach stęchlizny, wrzuconych do kubła na pranie, rzeczy.

Ci, którzy byli tam pierwszy raz, nie zdają sobie jeszcze sprawy co się stało, chociaż czują pod skórą, że ich świat - po tej podroży - już nigdy nie będzie taki sam.

I Oni również, nigdy nie będą tacy sami.

Bo zobaczyli Coś i zobaczyli Siebie w takiej odsłonie, która nie pozwoli im o tym już nigdy zapomnieć.

Jeśli znajdą chwile by usiąść, zatrzymać się i przetrawić to wszystko co tam się zadziało, nie zagłuszając tego co widzieli, co słyszeli, co poczuli.

O czym myśleli pierwszego dnia, trzeciego i w dniu wyjazdu - ta zmiana może przynieść ze sobą coś wspaniałego.

To może być wielki PRZEŁOM - taki był w sumie cel tej podroży!

Muszę powiedzieć, że ta podróż pod wieloma względami nie była łatwa.
🍌Po pierwsze - Tamilnadu - to naprawdę mocny i wymagajacy temat sam w sobie.

Spojrzenie na swoją przyszłość, tajemnica drzewa nad grobowcem Aurobindo i Matki. Czerwone od piasku utopijne Auroville, gdzie – wszyscy to już wiedzą - jednak coś „nie pykło”.

Złota kosmiczna Matrimandir, która być może spadła z nieba - z jednej strony zachwyca cichymi komnatami koncentracji, z drugiej przeraża swoją sztucznością.

Dźwięki najdziwniejszych instrumentów, także prymitywnych, które na szczęście ukoiły nasze przebodźcowane umysły i zostawiły w nich swój ślad.

I wzruszenie. I wspomnienia.

Szczególnie w kontraście do nieprawdopodobnego hałasu w małej wsi opodal, z pomalowanymi brokatem bykami i krowami z bananami na głowie, wydawały się wręcz futurystyczne.

🍎Po drugie, dość poważny wypadek, którego doświadczyła jedna z naszych kolonistek. Dosłownie pierwsze minuty swoich wakacji spędziła w szpitalu. To zdarzenie i jego konsekwencje, były z nią, z nami, przez cały czas i osłabiły na chwilę, i entuzjazm, i ekscytację.

Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

🫐 Po trzecie My wszyscy...

Jabłka, gruszki, śliwki, może nawet i papaya, od której po przejedzeniu dostaje się silnych bólów brzucha.

Cały plater przepysznych owoców i każde z nich jest moim ulubionym. Nawet trochę niedojrzałe mango, z wielka pestką w środku.

Wszyscy, niejako uwięzieni w tej jednej, wielkiej, wspólnej Przygodzie, z której – to jest fakt - nie było przecież ucieczki (ale czy ktoś chciał uciekać?).

Obcujący ze sobą od rana, do nocy, w upale, kurzu i hałasie. W tym samym pokoju, w tym samym łóżku.

Znoszący swoje humory, słabsze chwile, godziny, a nawet dni.
Z własnymi myślami.
Różniący się poziomem energii i reakcją na zmęczenie. Wiekiem i potrzebami.
Słabsi, szybsi, mocniejsi, weselsi i Ci, którzy nie noszą różowych okularów.

💙💙💙

Wspaniała to była podróż, a my – co najważniejsze - byliśmy podróżnikami, a nie turystami.

Wspaniały czas pełen różnych emocji, nieustannego śmiechu, nawet śmiechu z przerażenia albo z powodu wdepnięcia klapkiem w jeszcze ciepłą kupę krowy.

Także głębokich łez uwolnionych po długich latach z ciała, potrzebujących drugiego człowieka, który po prostu JEST, który akceptuje, który rozumie.
Który nie ocenia.

Tego wszystkiego doświadczyliśmy, z tym wszystkim się zmierzyliśmy.

Z tym wracamy.

Parafrazując jeszcze raz Piyusha - jeśli uwielbiasz jabłko, nie musisz udawać, że nie ma ogonka, ogryzka z pestkami, czy skórki, którą słabo trawisz.
Po prostu, uwielbiaj jabłko jakie jest.

Przebywanie z ludźmi pozwala nam się rozwijać, od kilku lat wiedzę to lepiej, niż kiedykolwiek. Wybieram takich dzięki którym ten rozwój jest możliwy.

Dziękuję Wam za te 17 dni, moje kochane Dzieciaczki.
Ania, Mania, Agulek, Sis, Darosław, Just i Areczek, Danusia i "Iwonka" Greguś

FB przypomniał mi, jak 6 lat temu podczas mojej pierwszej podróży do Indii przygotowywałam się na Sylwestra. Mieliśmy go...
06/01/2025

FB przypomniał mi, jak 6 lat temu podczas mojej pierwszej podróży do Indii przygotowywałam się na Sylwestra.

Mieliśmy go spędzić w najprzyjemniejszym w Indiach, szczególnie dla turystów z zachodu, stanie Kerala, w mieście Kochin.

To był bardzo huczny Sylwester…

***

Moje myśli z łatwością powędrowały w świat wspomnień, szczególnie, że od tamtego czasu Indie stały się moim drugim domem. No i dokładnie za 6 dni będę w drodze do Delhi, rozpoczynając swoją 9 podróż do tego kraju. Tym razem lecimy z „kolonią” do tajemniczego stanu Tamilnadu.

***

Pamiętam swoją ekscytację.

Trudno w to uwierzyć, ale marzyłam o tej podróży od dziecka. Coś mnie tam ciągnęło, coś pchało. Czułam, że coś mnie z tym miejscem łączy, coś silnego, nie do rozerwania.

W sumie, nie ma co się dziwić, bo przecież „każdy kto urodził się na ten ziemi, przynamniej raz na pewno urodził się Hindusem”.

Ja na pewno tak...

***

Kerala – tak się mówi – to kolebka Ajurwedy i rzeczywiście większość turystów z całego świata taką wersję zna.

To w ten stan rząd indyjski zainwestował najwięcej pieniędzy, by rozwijać w nim tę starożytną tradycję, jednocześnie promując go jako najciekawszy turystycznie.

Jest tam rzeczywiście pięknie, a keralczycy – naszym zdaniem -mają najpiękniejsze w Indiach uśmiechy.

To tutaj, na każdym rogu możesz doświadczyć ajurwedyjskiego masażu lub zabiegu.

To tutaj na plażach porośniętych palmami kokosowymi możesz wręcz wybrzydzać pomiędzy ekskluzywnymi klinikami z noclegiem dla dziesiątek gości.

To tutaj podczas panchakarmy możesz biegać po plaży, brać kąpieli w basenie, uczyć się jak wiązać sari, zrobić sobie tatuaż z henny i brać lekcje tańca.

Było to dla mnie ogromnym zaskoczeniem.

Czytałam wcześniej wiele książek o Indiach, także takich, w których opisywano - również keralskie - kliniki ajurwedyjskie i te, w których leczył się Terzani, nie przypominały tych z prywatnymi plażami nad morzem Arabskim, nie było mowy o takim luksusie i przepychu.

Chociaż miejsca te były naprawdę kuszące, jakoś uwierał mnie ich klimat i kompletnie nie pasował do koncepcji ajurwedyjskiej prostoty.

Nie skorzystałam wtedy z żadnego zabiegu.

Nawet najprostszego masażu, chociaż wszystko było dosłownie na wyciagnięcie ręki. Można powiedzieć, że potykaliśmy się o stojące wszędzie reklamy ajurwedyjskich placówek, i małych, i dużych.

A ja byłam zawiedziona.

Cenię sobie w życiu autentyczność i po tę autentyczność przyjechałam wtedy do Indii.

NIE CZUŁAM JEJ.

Na szczęście jeszcze podczas tej samej podróży, o dziwo - w turystycznym Goa - poznałam pewnego Ranjeeta z Dharamsala 🙏🙏🙏 .

Od tamtej pory, ten Człowiek został nie tylko nauczycielem Grega, ale również naszym przyjacielem, z którym regularnie spotykamy się dwa razy w roku.

Tam nie było kwiatów na powitanie, ani soku z kokosa. Nie było też białych szlafroków.

Za to na suficie z plandeki, kręcił się lekko przekrzywiony wiatrak. Ranjeet nakładał na moje ciało bezzapachowe oleje własnej roboty i doświadczyłam masażu, który odmienił moje życie.

***

W nadchodzącym sierpniu - to będzie już nasza czwarta sierpniowa podróż w Himalaje - jak zwykle jedziemy do dharamsalskiej kliniki mojego ajurwedyjskiego Guru - Doktora Aruna Sharamy.

Tym razem nie jedziemy sami, zabieramy ze sobą kilka osób, które mają czas, i możliwości, i bardzo tego pragnęli, by doświadczyć autentycznej, ajurwedyjskiej panchakarmy (najgłębszego znanego procesu detoksykacyjnego).

Podróż będzie trwała 26 dni. Nocujemy w klinice na himalajskim zboczu, w owianym mgłą cedrowym lesie.

Nie będzie plaży.

Nie będzie palm kokosowych.

Nie będzie sałatki owocowej na śniadanie.

Może nawet, nie będzie za dużo słońca – sierpień to jeszcze monsun.

Ale to co będzie na pewno - cytując Pan Doktora - to „PROPER PANCHAKARMA ”.

Listę zamykamy 10 stycznia, zostało jedno wolne miejsce, więc ...

Jeśli ta wizja jest dla Ciebie - odezwij się do mnie na priv.

Wyjazd planowany jest od 1 do 26 sierpnia 2025

Adres

Poznan
61-160

Godziny Otwarcia

Poniedziałek 08:00 - 16:00
Wtorek 08:00 - 16:00
Środa 08:00 - 16:00
Czwartek 08:00 - 16:00
Piątek 08:00 - 16:00

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Kącik Ajurwedy umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Kącik Ajurwedy:

Udostępnij