18/07/2025
"Kiedy trafiają do mnie chore dzieci, w pierwszej kolejności przyglądam się rodzicom, starając się zrozumieć przyczynę choroby dziecka. Znaczenie ma wszystko: styl życia, stan psychiczny, światopogląd, poziom inteligencji, a przede wszystkim zdrowie rodziców. Na podstawie własnego doświadczenia stworzyłem prostą zasadę: „Zdrowie w rodzinie rozdziela się po równo na wszystkich jej członków”. Zdrowe dziecko nie może urodzić się u chorych rodziców. Dlatego zanim zaczniecie leczyć dziecko — zajmijcie się najpierw swoim zdrowiem.
Leczenie dzieci z reguły trwa krócej, ponieważ ich organizm posiada znacznie większe zdolności regeneracyjne.
Choroby przechodzą z rodziców na dzieci na kilka sposobów:
1. Poprzez tło emocjonalne i psychiczne. Na przykład, jeśli rodzic ma chorą wątrobę, staje się skłonny do złości, a swój gniew często kieruje na dziecko. W dziecku powstaje reakcja obronna, co może spowodować lęk (a ten niszczy nerki dziecka), lub schemat zachowania, przez który jako dorosły stanie się osobą złą i agresywną, co z kolei doprowadzi do problemów z wątrobą.
2. Poprzez pasożytniczą mikroflorę. Jeżeli rodzic jest zarażony pasożytami (co jest bardzo częste), dziecko będzie stale zarażane patogenami, co osłabi jego odporność i doprowadzi do chorób przewlekłych.
3. Poprzez oddziaływanie energetyczne lub biorezonansowe. Każdy chory narząd oraz pasożyty emitują określone spektrum częstotliwości, które zapisują się na zdrowym organizmie przebywającym w pobliżu. Tę zasadę wykorzystuje się w terapii biorezonansowej. Niestety, na tej samej zasadzie można „przekazywać” choroby innym osobom. Dlatego lekarze często chorują — mają codzienny kontakt z ludźmi chorymi.
4. Poprzez dziedziczenie genetyczne. Umieszczam ten punkt na końcu, ponieważ jego rola w rzeczywistości jest mocno przeceniana przez współczesną medycynę.
Rodzice często nieświadomie rzucają na dzieci „uroki” swoimi słowami. Przykłady:
– „Zabiję cię, zarazo!”
– „Wszystkie dzieci są jak dzieci, a moje…”
– „Masz dwie lewe ręce, nawet sznurówek nie umiesz zawiązać”
– „Tylko się nie przewróć!”, „Nie przezięb się!”, „Nie zachoruj!” — (słowo „nie” jest filtrowane przez podświadomość i w umyśle zapisuje się odwrotna komenda: „przewróć się”, „przezięb się”, „zachoruj”).
To są mentalne komendy prowadzące do chorób i nieszczęść. Podświadomość dziecka wszystko rejestruje — to swoisty NLP. Starajcie się jak najrzadziej używać słowa „nie” w rozmowach z dziećmi. Myślcie, zanim coś powiecie. Traktujcie dzieci z szacunkiem. Dajcie im szansę na samodzielne wyrażanie siebie. I to od pierwszych chwil życia — już w okresie prenatalnym.
Bardzo często dzieci już podczas porodu doznają urazów. W naszej skostniałej i często bezmyślnej oficjalnej medycynie stosuje się absolutnie nieadekwatne i wręcz gorszące metody przyjmowania porodów. W dzisiejszych czasach szczególnie potrzebni są specjaliści od naturalnych, łagodnych porodów, którzy stosują podejście harmonijne, zgodne z naturą, nie krzywdząc matki ani dziecka — coś na zasadzie „medycyny alternatywnej w położnictwie”.
Jeśli zauważysz, że dziecko często płacze, ma asymetrię ciała, ograniczoną ruchomość szyi lub kończyn — koniecznie udaj się do dobrego osteopaty.
Kolejnym sposobem niszczenia zdrowia dzieci są szczepienia. Większość z nich w ogóle nie jest potrzebna dziecku i wręcz mu szkodzi — jak BCG, DTP, szczepionka na wirusowe zapalenie wątroby itd. Wygląda to tak, jakby oficjalna medycyna była fabryką produkującą dzieci z niepełnosprawnościami. Czyż to nie jest forma cichego ludobójstwa?
Temat szczepień nie jest czarno-biały. Wielu rodziców pyta mnie: „Czy szczepić dziecko?”. Odpowiadam: jeśli jesteś myślącym, odpowiedzialnym rodzicem, dbasz o zdrowie swoje i rodziny, znasz podstawy medycyny naturalnej — zdecydowanie nie szczep. Jeśli jednak bezkrytycznie wierzysz w oficjalną medycynę, jesteś zakażony pasożytami, nie masz czasu troszczyć się o zdrowie dziecka ani własne, i poziom twojej świadomości jest niski — szczep się jak wszyscy „normalni”.
Pozwolę sobie wyrazić osobistą opinię na temat wychowania dzieci. Rodzice często, kierując się własną dumą, zamieniają życie dziecka w wyścig szczurów. Oprócz szkoły zapisują je na zajęcia dodatkowe, kursy, sekcje. Chcą mieć powód do dumy. Ale komu ta duma jest potrzebna? Zamiast geniusza wychowają wyniszczonego emocjonalnie młodego człowieka, który do 18 roku życia będzie zmęczonym wrakiem.
Potem w komisjach wojskowych lekarze tylko kręcą głową ze smutkiem — wiedzą, że państwo chyli się ku upadkowi, bo 90% młodzieży nie nadaje się do służby wojskowej. Prawda jest taka: większość z was wychowuje dzieci pod hasłem: „Będziesz źle się uczyć — pójdziesz na budowę z łopatą!”. W efekcie tworzycie pokolenie pasożytów, które poza siedzeniem przy biurku i stukaniem w klawiaturę nie umie nic więcej.
Bądźcie elastyczni w wychowaniu. Pamiętajcie, że szczęście w życiu i sukces w społeczeństwie to dwie różne rzeczy.
Roślina wychowana w szklarni jest słabsza i daje mniejszy plon niż ta, która dorasta w naturalnych warunkach.
Dziś nie ma już potrzeby wychowywania menedżerów, marketingowców, księgowych, prawników czy ekonomistów. Świat się zmienia — niezależnie od tego, ile masz pieniędzy czy władzy. Te zmiany dotkną każdego.
I na koniec: jeśli twoje dziecko jest leniwe, agresywne, histeryczne, ma słabą pamięć i trudności w nauce — nie spiesz się, by je „przestawiać wychowawczo”. Najczęściej przyczyną są problemy zdrowotne. Jeśli dziecko ma niewydolność nerek albo nadkwasotę żołądka, możesz próbować wszystkiego — karać, tłumaczyć, motywować — a efekt będzie zerowy. Najpierw wylecz dziecko — dopiero wtedy zobaczysz efekty wychowania."
G. Krolivec