
15/09/2025
MIEJSCE MA ZNACZENIE - NEURONALNE ŚLADY w układzie nerwowym.
Miejsca, w których przebywamy, zostawiają w nas ślady — nie tylko we wspomnieniach, ale dosłownie w strukturach naszego mózgu. Każde otoczenie, w którym żyjemy i do którego wracamy, tworzy w nas NEURONALNĄ MAPĘ MIEJSCA — zapis rytmu, zapachów, światła, krajobrazu i emocjonalnego klimatu. Z czasem ten zapis odciska się w naszym układzie nerwowym i zaczyna współkształtować nasze nawyki, sposób myślenia i samopoczucie.
Przez wiele lat mieszkałam w dużym mieście. Szybki krok, nieustanny zgiełk, światła i muzyka w tle — to było tło mojego życia. Codzienność składała się z listy zadań oznaczonych jako „pilne”, zadań, które nigdy się nie kończyły, tylko piętrzyły. Duży ruch samochodowy, korki i sygnały klaksonów wypełniały przestrzeń, nawet gdy nie wychodziłam z domu — wszystko było szybkie, głośne i naglące.
Mój układ nerwowy wchodził w ten rytm, ucząc się filtrować natłok bodźców, ale za cenę nieustannej gotowości. Z czasem przestałam znać stan naturalnego wyciszenia. Szukałam go w weekendowych ucieczkach w przyrodę — kilka godzin ciszy i zieleni potrafiło zrobić dla mnie więcej niż cały tydzień snu.
Wtedy wiedziałam, że potrzebuję zieleni i wypoczynku, i że to podświadomie mnie wspiera. Dziś dodatkowo wiem, że to także neurobiologia: hałasy miasta aktywują dwa kluczowe obszary w mózgu — korę słuchową i ciało migdałowate. To pobudzenie powoduje wzrost wydzielania adrenaliny i kortyzolu, podczas gdy kontakt z naturą je obniża.
Dziś mieszkam na wsi, w rytmie czterech pór roku. Widzę, jak moje ciało przez te lata zsynchronizowało się z naturą. Zniknęło napięcie, które kiedyś uważałam za „normalne tło życia”. Przeszłam detoks od nadmiarowości bodźców: cisza stała się moim nowym punktem odniesienia.
Kilka dni temu spędziłam sześć godzin w przychodni onkologicznej dla zwierząt. Powietrze tam było gęste od stresu. Zestresowane zwierzęta, ich zatroskani opiekunowie, lekarze w gotowości. Na moje pytanie do lekarki, jak sobie radzą z tym obciążeniem, usłyszałam: „DO WSZYSTKIEGO MOŻNA SIĘ PRZYZWYCZAIĆ”.
I wtedy uderzyło mnie, jak zdradliwe bywa PRZYZWYCZAJENIE. Bo PRZYZWYCZAJENIE TŁUMI CZUJNOŚĆ, ZACIERA GRANICĘ GRANICĘ MIĘDZY TYM, CO NAS WSPIERA, A TYM CO NAS WYNISZCZA. Przestajemy zauważać, że jesteśmy w trybie ciągłej mobilizacji — gotowi do ratowania, pomagania, działania — i tracimy zdolność przełączania się na tryb regeneracji.
Gdy wróciłam z tej przychodni, potrzebowałam dwóch dni w naturze, żeby mój układ nerwowy wrócił do karmiącego stanu.
Neurobiologia nie pozostawia wątpliwości: nasze mózgi są jak gąbki. Pochłaniają dźwięki, zapachy, światło, rytm życia. Dlatego WARTO PRZYGLĄDAĆ SIĘ TEMU, CZYM NA KAŻDEGO DNIA NASIĄKAMY.
Światło dzienne reguluje rytm dobowy i produkcję melatoniny, a świeże powietrze dotlenia mózg, wspierając koncentrację i pamięć. Każde miejsce — wieś, ulica w mieście, muzeum, przychodnia onkologiczna — tworzy własną neuronalną mapę i zostawia ślady w naszym układzie nerwowym. Wspierające miejsca zwiększają wydzielanie oksytocyny i serotoniny, a toksyczna atmosfera podbija adrenalinę i kortyzol.
Miejsca, w których jesteśmy, POWOLI WPISUJĄ SIĘ W NASZ UKŁAD NERWOWY — swoim rytmem, dźwiękami, zapachami, światłem i atmosferą. Z CZASEM STAJĄ SIĘ CZĘŚCIĄ NASZEGO WEWNĘTRZNEGO KRAJOBRAZU.
Dlatego warto wplatać w codzienność drobne elementy, które nas koją i przypominają ciału, co to znaczy BEZPIECZNIE i że może się zatrzymać.
To mogą być MAŁE GESTY:
- popatrzenie w okno, kiedy pracujemy,
- posłuchanie śpiewu ptaków,
- dwie minuty głębszych oddechów,
- zapach, który lubimy,
- przytulenie siebie,
- kwiaty w wazonie,
- zabawa z dzieckiem,
- pogłaskanie psa,
- poczucie wiatru i słońca na twarzy..
Takie chwile troski o zmysły pomagają naszemu układowi nerwowemu odzyskać równowagę — i stopniowo przekształcają naszą neuronalną mapę, wprowadzając w codzienność więcej spokoju, lekkości i regeneracji.
Bo troska o siebie zaczyna się właśnie tu — TAM, GDZIE TERAZ JESTEŚMY.
A Ty jakie MAŁE GESTY lubisz?
Co Ciebie wspiera w miejscu gdzie przebywasz?