19/09/2025
To kolejny wpis z serii „Całe te mindfulnessy”, w której przyglądam się różnym wątpliwościom i zarzutom wobec praktyki uważności.
Czasami słyszę, że mindfulness stało się modne i komercyjne - „McMindfulness” – szybki kurs online, aplikacja na telefon, cytat motywacyjny na Instagramie. I w sumie trudno się dziwić, że takie uproszczenie budzi niechęć i dystans.
Skąd wzięło się pojęcie „McMindfulness”?
Określenie ukuł w latach 90. profesor Ronald Purser – krytykując sposób, w jaki uważność została zaadaptowana na Zachodzie. Chodziło mu o to, że praktyka oderwana od etycznego i duchowego kontekstu buddyzmu stała się produktem: szybkim, łatwo dostępnym, „do skonsumowania” jak fast food. W sumie podobnie dzieje się z jogą, szamanizmem czy medytacją w ogóle.
Mindfulness zaczęto sprzedawać jako panaceum na wszystko – od stresu w pracy po poprawę relacji – bez podkreślenia, że to proces wymagający czasu, cierpliwości i prowadzenia.
Dlaczego to jest problem?
🔹Spłaszcza praktykę – zamiast widzieć mindfulness jako drogę głębokiej transformacji, sprowadza się ją do „triku na uspokojenie”.
Oczywiście uspokojenie będące wynikiem uważności samo w sobie nie jest złe! Wręcz przeciwnie – część technik mindfulness, w tym cały kurs MBSR ma właśnie przynosić ukojenie. To często naturalny i cenny „efekt uboczny” praktyki. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy na tym się zatrzymujemy i myślimy, że mindfulness to wyłącznie szybkie wyciszenie.
🔹Przerzuca odpowiedzialność – w niektórych firmach mindfulness stało się narzędziem „zarządzania stresem”, ale nie w tym dobrym sensie. Zamiast zmieniać toksyczną kulturę pracy, nadmiar obowiązków czy brak równowagi między życiem prywatnym a zawodowym, pracownikom proponuje się kurs uważności. Sygnał jest jasny: „To ty masz się uspokoić i lepiej radzić sobie ze stresem”, a nie: „My, jako organizacja, powinniśmy zadbać o zdrowe warunki pracy”. Kilka lat temu wybuchł nawet skandal w Starbucks w tym zakresie- kiedy firma wykupiła subskrypcję aplikacji medytacyjnej Headspace, zamiast dać pracownikom podwyżki i zwiększyć niedobory kadrowe, co przyczyniało się do ich stresu.
🔹 Zawodzi oczekiwania – wielu ludzi trafia na mindfulness z nadzieją, że znajdzie szybkie rozwiązanie: „wykupię kurs, pomedytuję i będzie spokój”. Kiedy okazuje się, że uważność wymaga regularności, cierpliwości i zmiany stylu życia, często pojawia się rozczarowanie. Obserwuję to u swoich klientów. Niektórzy wtedy stwierdzają, że „to nie działa”. Tymczasem to nie praktyka zawiodła, tylko nasze oczekiwania były ustawione na szybkie rozwiązanie, bez wysiłku z naszej strony.
A jaka jest prawda?
Mindfulness nie jest kolejnym trendem. To praktyka zakorzeniona w tysiącach lat doświadczeń – i w ostatnich dekadach solidnie przebadana naukowo. Nie działa jako szybki trik, tylko jako regularny proces, który prowadzony w bezpiecznych warunkach naprawdę może zmieniać życie.
Dlatego najlepszym sposobem, by odkryć prawdziwe oblicze uważności, jest 🧘♀️ praktyka z nauczycielami, którzy mają wiedzę, doświadczenie i uważne podejście do ludzi.