04/06/2025
W swojej zawodowej pracy spotykam ludzi o połamanych sercach. Niektóre z nich są w tysiącach kawałków, rozdarte lata temu przez liczne traumy. Nieobecność i chłód emocjonalny w domu rodzinnym, brak uważności na potrzeby młodziutkiego, rozwijającego się serca, ignorowanie jego potrzeb, niezauważanie go i machnięcie ręką - taka trauma niedoboru miłości powoduje wiele pęknięć, które w miarę rozwoju człowieka postępują, przyspieszają erozję aż w końcu doprowadzają do obsypywania się odłamków. Człowiek zanosi takie serce na psychoterapię. Widzę wtedy osobę w depresji, zalęknioną, często nadużywającą jakiś regulatorów nastroju, np. pracy. Praca i doskonalenie się sprawia, że serce nie czuje. Marny to klej na pofragmentowany organ, ale zawsze jakiś.
Niektóre serca przychodzą na terapię w milionie kawałków, z których jeszcze sypie się pył. Są to serca po traumach nadmiaru strasznych doświadczeń. Tacy ludzie wzrastali w warunkach przemocy, krzyków, wykorzystywania, szantaży, wyzwisk, regularnej agresji pod swoim adresem lub byli świadkami takiej. Takie serca przychodzą na terapię w rozpaczy i rozsypce. Po próbach odebrania sobie życia, z licznymi śladami samookaleczeń na ciele, z silną reakcją obronną na każdą oznakę odrzucenia, którą może być nieodwzajemnione spojrzenie. Często są to serca przepotężnie uzależnione od substancji i czynności. Cóż się dziwić, gdy sypiące się serce potrzebuje znieczulenia?
Serca próbują się sklejać. W różnych nurtach terapeutycznych kleje różnie się nazywają. Terapia poznawczo-behawioralna powie o zniekształceniach poznawczych czy nieadaptacyjnych schematach. Szkoła psychodynamiczna powie o mechanizmach obronnych. Takie kleje potrafią trzymać serce w kupie całymi latami, ale zasadniczo nie są dobre. Łatwo puszczają, a poklejone nimi serca szybko na powrót mogą się rozsypać. Często wtedy sklejają się na nowo, ale po krótkim czasie mamy powtórkę z rozrywki. Nie sklei dobrze połamanego serca używka, nadmierna kontrola, dążenie do perfekcji, zamknięcie się w sobie i izolacja. Co dobrze sklei? Zapewne prawda, z którą stopniowo ludzie konfrontują się na terapii. Ludzie o równie połamanych sercach i ich obecność na grupie psychoterapeutycznej. Świadomość, że gdy upadam jest ktoś obok, kto pomoże mi się zebrać. I niech to i na początku będzie terapeuta (dla ludzi o sercach roztrzaskanych w pył terapeuta często jest jedyną w miarę bezpieczną przystanią), byleby był. Porządnym klejem będzie bezpieczna więź. Sam klej też nie wystarczy - trzeba włożyć dużo wysiłku w złożenie serca z powrotem do kupy. Ale jest to możliwe.
Terapeuci mają zaszczyt i trud jednocześnie pomagać i wspierać w tym sklejaniu. Sami jednak nie jesteśmy wolni od połamań i kiepskich klejów. Myślę, że czasem, przez przypadkowe spotkanie z innymi połamanymi sercami możemy przyglądać się swoim i na własnych psychoterapiach, które musimy odbywać, możemy je naprawiać. Mam osobiście ocean wdzięczności w sobie do tych Serc, dzięki którym wiele zrozumiałam.
Zaszczyt, trud i wdzięczność jednocześnie.