
02/08/2025
Kierunki na sierpień układały mi się od kilku tygodni. Lipiec wspierał refleksyjność (było w nim dużo sztuki, kina, wspaniałej literatury i najpiękniejszej przyrody), ale też czasami brutalnie zatrzymywał mnie w miejscu. To miesiąc, w którym sporo jeździłam na rowerze, podnosiłam sztangi, malowałam na szkle i patrzyłam w oczy wielu wspaniałym zwierzętom, a jedną noc gościłam nawet w domu jerzyka (potem powędrował dalej). Przeredagowałam (po raz enty i chyba ostatni) swoją książkę (w samym sercu Bieszczad!) i dostałam pierwsze piękne słowa o niej (dziękuję M. i M. 🦋). Po raz pierwszy w życiu asystowałam na kursie SE. Spotkałam wspaniałe osoby. Płakałam i śmiałam się. Pisałam w pamiętniku tak, jakby sierpnia miało nie być. Uczyłam się hiszpańskiego (już kolejny miesiąc), bo okazuje się, że uczenie się języków to coś z czego nigdy nie zrezygnuję. Wdrażałam w życie przepisy zebrane przez Andę Rottenberg w jej „Kuchni towarzyskiej”. Taki lipiec. Jaki był Wasz?