25/11/2025
Historia z gabinetu.
Moje metody pracy🐝
Odwiedziła mnie dziś Pani Marysia, przeurocza emerytka, która zagląda do mojego gabinetu co jakiś czas 😊.
„Panie Robercie, bolą mnie dziś stawy, ale to chyba na tę pogodę. I jeszcze jestem dziś taka jakaś nie-swoja.”
Zaczynam od brzuszka. Powłoki ogólnie jędrne jak na wiek pacjentki, niemniej mocno wyczuwalne „placki” zimna w kilku miejscach – obszarze Żołądka, a także zastój w okolicy Ren 10-12 ❄️.
Tętno osłabione na pozycji Żołądka oraz Serca. Nerka oraz Pęcherz napięte.
No to zaczynamy.
Decyduję się, aby nie użyć dziś ani jednej igły. Pacjentka jest osłabiona, jest w podeszłym wieku i nie ma potrzeby, aby ją narażać na ubytki Qi lub reakcje, na które jej organizm nie będzie miał energii.
Zaczynam od moksy – okyu, ogrzewając trygram Góry na brzuchu, aż poczuję, że skóra odzyskała swój właściwy wigor 🔥. Wystarczyło kilka stożków, aby uzyskać efekt. Chwytam złotego teishina i delikatnie rozbijam nagromadzenia w obszarze Ren nad pępkiem.
Przechodzę do stopy.
Pamiętając o podwójnym osłabieniu Żołądka oraz bólu stawów, decyduję się na stymulację punktu St 43, bo jest to punkt Shu Stream, a także punkt Drzewa 🌳, co pozwoli na odzyskanie lepszej ruchomości. Nadal nie używam igieł, wybierając moksę-okyu.
Postanawiam postawić jeszcze kilka stożków w obszarze St 41 – punkt Ognia, ze względu na słabszy element Ognia na tętnie, a także stwierdzenie pani Marysi: „Jestem nie-swoja”.
Warto na sekundę zatrzymać się przy tych słowach 🤔.
Skoro jestem nie-swój, to znaczy jaki? Czy stałem się kimś innym? Czy czegoś mi brakuje?
Meridian Żołądka odpowiada za siłę naszej postawy, bycia wyprostowanym w sensie fizycznym, ale także umysłowym – jako siła naszego Ducha/ego. Ponadto osłabiona pozycja Serca wskazuje na deficyt w pełnym doświadczaniu rzeczywistości, czerpaniu radości, czyli manifestacji Ognia.
Tętno wyrównuje się przywracając jakość Żołądka jak i Serca.
Zastanawia mnie jeszcze napięcie w Nerce oraz Pęcherzu – warto byłoby przyjrzeć się plecom i poszukać przyczyny tego stanu rzeczy, ale…
…Pani Marysia zdrzemnęła się 😴, a ja nie mam serca, by ją teraz budzić i kazać zmieniać pozycję. Przechodzę do palpacji meridianów na nogach i znajduję obszary, które mogą odpowiadać za wyczuwalne napięcie.
Decyduję się na srebrnego teishina, aby uzyskać lepszy efekt rozpraszający, łagodząc napięcie w łydkach w przebiegu meridianu Nerki. Po chwili tętno również zmienia swój charakter.
To wszystko, co chcę dla niej zrobić.
Jest jeszcze masa innych rzeczy, które zwracają moją uwagę i domagają się interwencji, ale mam świadomość, że przesadzić jest bardzo łatwo, a to by oznaczało zburzenie tego, co już udało nam się zbudować. Nie mogę wymagać od organizmu więcej, niż jest w stanie dać samemu sobie.
Pozwalam jeszcze chwilę pani Marysi na odpoczynek, a potem ją delikatnie budzę.
„Ojej, to już? Kiedy ja zasnęłam? Ja tak pana przepraszam!”
Śmieję się, że kupiłem celowo mięciutką kozetkę, aby podstępnie usypiać pacjentów 😄.
Pani Marysia wstaje leniwie i szykuje się do wyjścia, zakłada ortezę lędźwiowo-piersiową, na którą nie zwróciłem wcześniej uwagi.
No tak, brak silnej postawy – bycia wyprostowanym.
Dobrze, że popracowaliśmy na tym Żołądku.