Renia walczy z rakiem

Renia walczy z rakiem Dane kontaktowe, mapa i wskazówki, formularz kontaktowy, godziny otwarcia, usługi, oceny, zdjęcia, filmy i ogłoszenia od Renia walczy z rakiem, Przemysl.

To już jest koniec… ale czy aby na pewno?- Dlaczego nie mogę zostać w tej szkole?- Bo ją kończysz. Musiałabyś mieć jedyn...
29/06/2025

To już jest koniec… ale czy aby na pewno?

- Dlaczego nie mogę zostać w tej szkole?
- Bo ją kończysz. Musiałabyś mieć jedynkę i nie zdać egzaminu poprawkowego.
- To mogłaś mi ją postawić.
- A co z klasą? Oni idą dalej.
- Im też mogłaś dać jedynki. Wszyscy byśmy zostali w tej samej szkole, w tej samej klasie i z tymi samymi nauczycielami. Pani Kasia by się zgodziła.
- Nawet z taką żmiją jak ja?
- Oj mamo…!

Wyobraźcie sobie: ostatni dzwonek, świadectwa w rękach, a w głowie – melodia Elektrycznych Gitar: „To już jest koniec, nie ma już nic. Jesteśmy wolni, możemy iść…”. Niby koniec, a jednak – jak to w życiu bywa – każdy koniec to tylko sprytnie przebrany początek. Patrzę na te osiem lat i widzę coś więcej niż oceny na świadectwie. Widzę niezwykłą wytrwałość, codzienną walkę, pokonywanie siebie, niepewność… - rzeczy tak mało widoczne dla świata. Najczęściej właśnie w tych niewidocznych zmaganiach kryje się prawdziwa siła.

Za wstawanie rano mimo zmęczenia i lęku – celujący.
Za cierpliwość wobec losu, który nie zawsze był łaskawy – celujący.
Za nieustępliwość, gdy serce ściskał strach przed kolejnym dniem – celujący.
Za obowiązkowość i skrupulatność, gdy nauka wymagała dwa razy więcej czasu – celujący.
Za empatię i dobroć, które rozświetlały codzienność innych – celujący.
Za poczucie humoru, które rozbrajało trudne chwile – celujący.
Za mądrość, która pozwalała patrzeć na świat z dystansem – celujący.

To Twoje lata – pełne wzlotów i upadków, chwil zmęczenia, ale i radosnego szczebiotania o tym, co przyniesie jutro. To czas, gdy nie każdy dzień był łatwy, gdy lęk potrafił ścisnąć gardło, a jednak wstawałaś i przekraczałaś swoje ograniczenia. To ogromny sukces, który nie mieści się na żadnym świadectwie.

Dzieci, które w tym roku wygrały, jest znacznie więcej.

Dzieci, które zmagały się z powikłaniami po leczeniu przeciwnowotworowym, niesprawnościami, problemami z koncentracją, pamięcią, trudną sytuacją w domu, depresją, a mimo to dotrwały do końca – są bohaterami. Także te, które, zauważały smutek na twarzach rówieśników, potrzebę wsparcia i traktowały z szacunkiem ludzi wokół siebie.

Współczesna neuropedagogika i psychologia dziecięca podkreślają, że sukces edukacyjny to nie tylko wyniki w nauce, ale także odporność psychiczna, umiejętność radzenia sobie z emocjami i budowania relacji. Dzieci po leczeniu nowotworów mózgu często wymagają wsparcia w zakresie koncentracji, pamięci czy motoryki, a ich codzienna walka to prawdziwy maraton, nie sprint. I właśnie za ten maraton należy się największy medal.

Dziękujemy Wam, drodzy Koleżanki i Koledzy z klasy, Dyrektorzy, Wychowawcy, Nauczyciele, Rewalidatorzy, Pedagodzy, Psycholodzy, Rehabilitanci i Wszyscy, którzy przez te osiem lat byliście z nami – za cierpliwość, wsparcie i serce. To dzięki Wam ta szkoła stała się miejscem, gdzie Renata mogła poczuć się ważna i bezpieczna.

Renia często mówi, że dom bez kotów to tylko mieszkanie. A szkoła? Szkoła bez ludzi to tylko budynek. To ludzie, którzy kreują przestrzeń pełną uważności, życzliwości, wymagań i miłości tworzą prawdziwą szkołę.

Dziękujemy, że byliście z nami. Teraz, kiedy zaczyna się nowy rozdział, idźmy dalej z wdzięcznością i przekonaniem, że każde z dzieci jest wyjątkowe dokładnie takie, jakie jest. Wy umieliście dostrzec tę wyjątkowość w Renacie.

Dziękujemy.

Iwona i Tomek.

@

John Coffey i świat idealny – czyli o marzeniach, które nie zmieszczą się w rezonansie- Gdybyś miał możliwość, żeby stwo...
19/06/2025

John Coffey i świat idealny – czyli o marzeniach, które nie zmieszczą się w rezonansie

- Gdybyś miał możliwość, żeby stworzyć swój idealny świat, to jaki byłby? - pyta Renata zapatrzona w słońce odbijające się od wieżowców warszawskiego Mordoru.

Wracamy do centrum Warszawy z konsultacji, która przyniosła mnóstwo nadziei Renacie. A pytanie? Wiadomo, że nie chodzi tylko o to, czy w tym świecie lepszym jest kebab na Dworcu Centralnym czy na krakowskim Kazimierzu, ale o coś więcej – o wartości, marzenia, tęsknoty, których nie da się zmierzyć najbardziej zaawansowanym sprzętem diagnostycznym. Zwykle te nasze słowne zabawy to rodzaj treningu mięśnia wyobraźni.

A potem sama kontynuuje, że dla niej istotne jest, żeby był pokój i nie było wojen, żeby każdy człowiek miała równe prawa i szanse, niezależnie od pochodzenia, płci czy przekonań, żeby szanować środowisko, żeby nie było pieniędzy i dla wszystkich ludzi dostępna była edukacja, leczenie i praca. I wolność, i możliwość swobodnego wyboru drogi życiowej oraz realizowania własnych pasji i talentów.

- I wiesz, chciałabym czegoś jeszcze.
-Tak?
- Żeby był ktoś taki, jak John Coffey. Pamiętasz, ten filmu o „Zielonej mili”. Ten, który cudownie zabrał guza mózgu żonie komendanta więzienia. Chciałabym, żeby tak zabrał guzy od każdego, kto na nie choruje. Bo to niesprawiedliwe.

Rozpamiętuję moment, w którym tak ufnie podszedłem do wieczornego seansu filmowego. Kiedy oglądaliśmy ten film lata temu, nawet przez myśl nam nie przeszło, że jego fabuła stanie się częścią naszej rzeczywistości. W milczeniu zjeżdżamy z Wisłostrady na Teatralny. Trutka pokazuje mi palcem plac pod grobem nieznanego żołnierza, mówiąc:
- „Tam biegałam, ale to było wieki temu.”

I nagle człowiek sobie uświadamia, że idealny świat to nie tylko wielkie idee, ale też małe rzeczy: powrót do ulubionego miejsca, śmiech na ławce, zapach trawy, możliwość biegania.
"John Coffey jak kawa tylko pisze się inaczej" - tak się przedstawiał bohater książki Stephena Kinga. Johnie, szkoda, że nie możemy cię odnaleźć. Z drugiej strony, chociaż w rzeczywistym świecie nie mamy Johna Coffey’a, posiadamy coś, co jest blisko magii: postęp w leczeniu, zespoły neuroonkologiczne, nowoczesną diagnostykę i coraz lepsze wskaźniki wyleczalności – nawet 70 - 80% dzieci z nowotworami ma szansę wrócić do normalnego życia. Może nie zmienimy całego świata, ale możemy zmieniać małe światy wokół siebie – przez wsparcie, rozmowę, uśmiech, czasem żart, czasem łzę. Idealny świat? Może zaczyna się od tego, że ktoś pyta: „A ty, jaki byś stworzył świat, gdybyś mógł?” I słucha odpowiedzi bez przerywania.

Gdybyście mogli stworzyć swój idealny świat – co by się w nim znalazło? Czego najbardziej Wam brakuje? A może już znaleźliście swojego Johna Coffeya. Nawet jeśli świat nie jest idealny, to zawsze można go trochę poprawić – choćby jednym dobrym słowem lub gestem. Jak to mówią: „Idealny świat istnieje tylko w bajkach, ale prawdziwe życie zaczyna się tam, gdzie kończy się bajka.”

Ubi pes, ibi via- Tato, jestem lepsza niż ty, po wizycie w krwiodawstwie. Mnie jak byłam w Krakowie z mamą dziabnęli w d...
13/06/2025

Ubi pes, ibi via

- Tato, jestem lepsza niż ty, po wizycie w krwiodawstwie. Mnie jak byłam w Krakowie z mamą dziabnęli w dwie żyły. - Ale teraz, ściągnij mi, proszę, te opatrunki.
No więc życzliwie chwytam końcówkę plasterka i widzę jak Truj się krzywi.
- Ale jak będziesz ściągał ten drugi, to już weź do ręki spray do rozpuszczenia kleju i wtedy odklej.

No i wziąłem do ręki spray, ale w międzyczasie Najlepszy z Synów o coś zapytał a ja zerwałem opatrunek.

Patrząc na wściekłą minę Trutki szybko zorganizowalem sobie "RWD":
- Przecież powiedziałaś, żebym wziął do ręki spray i zerwał opatrunek!
- Oj tato...

***

Z czterech starannie zaplanowanych wizyt w poradniach zostały dwie: MRI oraz badanie endokrynologiczne. Całe zamieszanie z ustawianiem, zmianami, rozkładaniem w czasie szlag trafił. A już byłyśmy z siebie takie dumne, że tak pięknie się udało. No nic, bywa. Jak to mówią: "Co się odwlecze..." Kalendarz został uzupełniony o nowe wpisy na wrzesień i listopad. Grunt, żeby wyniki wczorajszych badań okazały się dobre. Uzbrojone w cierpliwość czekamy. To kolejny nieodłączny element bycia pacjentem i opiekunem pacjenta. Najpierw planowanie, potem czekanie. Stałe schematy, oby bez zbędnych niespodzianek. Oby życzliwe, jak trzymanie za stopę.

- Bo pamiętasz, że w rezonansie to za stopę masz trzymać.

Wyszło metaforycznie "Ubi pes, ibi via" - gdzie stopa, tam droga. Niezależnie od tego, jak bardzo rzeczywistość odbiega od naszych planów, zawsze możemy postawić kolejny krok i znaleźć sposób, by iść dalej, wspierani przez bliskich i własną determinacją. Trzymajcie kcuki za dobry rezonas.

Nie pytaj, czy jestem zmęczona!- Jeszcze jutro i do domu - Trutka brzęczy pod nosem, skwapliwie wykreślając z grafiku za...
15/05/2025

Nie pytaj, czy jestem zmęczona!

- Jeszcze jutro i do domu - Trutka brzęczy pod nosem, skwapliwie wykreślając z grafiku zajęcia, które się już odbyły.

- Truju, ale tak źle ci tu jest? - pytam, bo odliczanie na dobre zaczęło się już w niedzielę.

- Źle nie, ale w domu są Mucha i koty. No i my wszyscy.
To w sumie dobrze, że chce do domu. Gorzej, gdyby wolała zostać w ośrodku.

Niby taka spokojna, cichutka Renata, ale ostatnio jakoś bardziej rozpycha się wśród swoich terapeutów. Największą komitywę zawiązała z Olą, choć ta akurat nie szczędzi Trujowi - Zbójowi wysiłku. Drobne złośliwości, podśmiechiwanki, niby straszenie, ale i niedopowiedziane komentarze... - wychodzi na jaw mała Żmijka.

Żmijątko, rzekłoby się.

Faktycznie, w piątek koniec turnusu i powrót do domu. Do psa, kotów i nas. Zapewne w takiej kolejności. Przydałby się jeszcze jakiś teleport, żeby skrócić dystans kilkuset kilometrów. Jeszcze jednak nie koniec. Na grafiku zostały niewykreślone krzyżyki oznaczające kilka godzin ćwiczeń. Godzin, których w ciągu dwóch tygodni dziwnym zbiegiem okoliczności nadprogramowo namnożyło się kilkanaście. Głównie z zakresu pracy nad skoliozą, stymulacją chodu i poprawą koordynacji ruchowej. Renata na szczęście nie kalkuluje, ile jest naddatku, tylko zaciska zęby i syczy:

- Nie pytaj, czy jestem zmęczona!

Anomalia - I jak, Trutka? -  pytam, patrząc na zadyszkę córki pod koniec intensywnych ćwiczeń — Ciśniesz jak na siłce — ...
07/05/2025

Anomalia

- I jak, Trutka? - pytam, patrząc na zadyszkę córki pod koniec intensywnych ćwiczeń — Ciśniesz jak na siłce — zbiera mi się na żart z gatunku motywacyjno-uznaniowych.

Na ciętą ripostę długo czekać nie muszę. Lekko zaspana rzuca z chłodnym dystansem:
– Ciśnie to się cytrynę!
– Ale jak będziesz miała dosyć, to mów. Zluzujemy, żebyś mi tu nie padła trupem – próbuję mniej agresywnie.
– Trupem się nie pada. Trup się ściele po podłodze! I zaraz zobaczysz, co będzie, jak nie przestaniesz pytać, czy dam radę. Tu wszyscy dają radę. Rozejrzyj się.

Środa pierwszego tygodnia turnusu rehabilitacyjnego to moment, gdy organizm mówi: „Dobra, to ja teraz rządzę” — a głowa nie ma nic do gadania. Apogeum zmęczenia, dramat na pełnej petardzie. Ale wiesz, że te dwa tygodnie rehabilitacyjnego zapierniczu czasem zmieniają więcej niż pojedyncze godziny w tygodniu obarczonym szkołą, pracą, domem. Tak więc taki wyjazd staje się w kalendarzu czymś absolutnie naturalnym, jak to, że po piątku jest sobota. I że rano musi być kawa. W sumie najlepiej dwie. Albo trzy. Albo z kroplówki.

Turnus to nie tylko poprawa sprawności. To też reset systemu. Czas na bycie ze sobą, czasami nawet ze sobą w ciszy. To odłączenie się od rutyny, co brzmi jak wakacje, tylko zamiast leżaka masz rotację: fizjo, neurologopeda, kineza, powięziówka, pedagogiczna, manualna, ręki, przestrzenna - repeat. Kilkanaście dni, a pracy jak w trzy miesiące. A dla rodzica? Czas, by między zajęciami nadrobić prawie przedawnione kursy, literaturę ze stosiku wstydu, zaległe życie. No i spędzić kilka chwil z tym nastoletnim potworem, który niby twój, ale jakoś tak ostatnio bardziej nastolatkowy. I oczywiście — planowanie: tygodni, miesięcy, wersji wydarzeń, jeśli coś znów wyskoczy, jak z lodówki. Dla motywacji przypominają się słowa profesora Visocchiego: „Jeśli jest postęp, to nie zmieniajcie niczego. Powoli i systematycznie”.

Dziś rano przy trzeciej kawie (bo pierwsze dwie wsiąkły gdzieś między: „O, już 4:30 i te sympatyczne ptaszyska znowu drą dzioby” a „Tata, już 6:30. Śpisz?” („Nie, tylko testuję nową metodę drzemki przy wschodzie słońca!”)), przypomniała mi się „anomalia”.

Byliśmy kiedyś na wczasach i nasz samochód co chwilę oznajmiał z pełną powagą: „Anomalia”. Nie, nie: „Proszę zapiąć pasy” czy „Spadek ciśnienia w oponach”. Po prostu: „Anomalia”. Z takim dramatycznym piskiem, jakby zaraz miało nas wystrzelić w kosmos.

Dziś była taka właśnie środowa anomalia. Szukałem terapeutki Ady pół godziny wcześniej, potem nas szukała neurologopedka Asia, potem my znowu Pani Ani, potem coś dla pani Ani, co zostało na górze, a nas znów Pani Ada, aż w końcu Filip szukał Renaty. Kawa była w innym wymiarze, a karta do pokoju chyba się obraziła. Nic się nie składało. Nawet gorset się zapodział i nakładki do okularów poszły sobie precz. Absolutnie wszystko było w kontrze, czyli klasyczna anomalia.

Ale jutro? Jutro będzie już z górki.
Albo z górki, ale na pazurach.

P.S. Żabol to też anomalia. Stała i patrzyła. Nie śmiałem pocałować.

Logistyka i logikaZaczynamy turnus rehabilitacyjny, a konkretnie: Trutka zaczyna. Ja jestem od noszenia rzeczy, szukania...
05/05/2025

Logistyka i logika

Zaczynamy turnus rehabilitacyjny, a konkretnie: Trutka zaczyna. Ja jestem od noszenia rzeczy, szukania wtyczek, meblowania po swojemu i… nieprzeszkadzania. Renata siedzi nad rozkładem jazdy zajęć rehabilitacyjnych z miną księgowej w szczycie sezonu podatkowego. W ręku długopis, w oczach determinacja, a na marginesie kartki intensywnie wykonywane gryzmoły.

– Coś się stało? – pytam z troską godną dobrego ojca.
– Nie przeszkadzaj. Liczę, jak upchnąć pomiędzy zajęciami wyjazd na lody i ciasto – burczy, nie odrywając wzroku od rozpiski. - I do sklepu sportowego też!

No to pomagam:
– Patrz, tu masz lukę. I tu. Po południu też coś się da wyrwać. I nad jezioro pójdziemy. I do lasu. I może jeszcze zdążymy pograć w planszówki i wbić się na rynek do Poznania. I może szczerze
pogadamy o życiu.

– I może mi jeszcze załatwisz zdalnie lekcje – odpowiada tonem: „dziecięca pogarda 3.0”, cały czas kreśląc po kartce.

- A szczera to ja jestem zawsze!

Patrzę ukradkiem na jej notatki.
– Co to masz za tajne kody? - widzę, że coś odhacza przy imionach rehabilitantek i rehabilitanta (jednego, Filipa).
– Sprawdzam, czy wszystkie zajęcia są przypisane do właściwych osób – odpowiada. – Widziałam kartę zgłoszeniową. Trzeba ufać i sprawdzać. Ciebie też, tata. Tak mówi mama. W zasadzie to ciebie przede wszystkim…

A więc tak. Zaczynamy turnus.

Ja – logistyk z misją.

Renata – nastolatka z planem, tabelką i celem: przeżyć rehabilitację z ojcem (w pierwszym tygodniu) i zjeść ciasto (i mieć ciastko).
Nie wiem, kto z nas ma trudniejsze zadanie, bo plan napięty do granic wszelkich. Zdrowy by wymiękł.

Z drugiej strony logistyka z Trutką… (pewnie Iwona by dodała, że lepsza niż logika ze mną).



OliwkaPatrzę na zdjęcie drzewa oliwnego zrobione kilka lat temu podczas jednej z pierwszych podróży do Apugli. Nie impon...
21/04/2025

Oliwka

Patrzę na zdjęcie drzewa oliwnego zrobione kilka lat temu podczas jednej z pierwszych podróży do Apugli. Nie imponuje wzrostem, ale siłą trwania. Pień popękany, powykręcany niczym stara dłoń, która wiele przeżyła, gałęzie poskręcane, nieregularne, gięte przez suszę, burze i slońce. Oliwka rośnie powoli, w rytmie ziemi, poddając się naturze, ale nigdy jej nie ulegając. Wiatr kształtuje jej sylwetkę, słońce wypala barwy a czas rzeźbi pień. Oliwka jak żywa rzeźba – świadek pokoleń, upływających dni, lat, stuleci. W tym tkwi jej symbolika: z trudu rodzi się pokój, z korzeni – trwałość, z gałęzi – opowieść o życiu, które nie musi być proste, by było piękne.

Dobrych Świąt Wielkanocnych.

Pajęczyna- Wiesz, jak ruszyłem, to Renata tak szybko zawołała: "Stój, pasy muszę zapiąć!" - jakby się bała ze mną jechać...
15/04/2025

Pajęczyna

- Wiesz, jak ruszyłem, to Renata tak szybko zawołała: "Stój, pasy muszę zapiąć!" - jakby się bała ze mną jechać! - opowiada przy obiedzie Nastolatek ze świeżo zdanym Patentem na Kierowcę, a ja mam wrażenie, że mówi to, żeby pokazać swoją wyższość nad Małolatą jeszcze Bez Patentu na Kierowcę.

- Nie krzyknęłam, tylko spokojnie powiedziałam, żebyś nie ruszał, bo pasów nie zapięłam - tłumaczy bez cienia irytacji pomiędzy jednym a drugim kęsem obiadu Renata Arturowi.

- Rzeczywiście, tak powiedziała - potwierdza Iwona, patrząc spod byka na Młodego.

- Trochę się chyba wystraszyła - nie odpuszcza Starszy.

- Artur, jeśli Trutka bez strachu wchodziła do zakładu radioterapii czy na oddział onkologii, to ona raczej się nie boi takiej sytuacji. Z większymi strachami się mierzyła.

Jest taki mem, na którym widać jak z szafy wychodzi potwór, a siedząca przy biurku nastolatka, w trakcie leczenia przeciwnowotworowego, wyciąga w jego kierunku środkowy palec i mówi: „A weź, s....padaj i nie strasz”. Chociaż, z drugiej strony, widzimy niejednokrotnie jak łatwo jest zranić, dotknąć czułej struny i łzy natychmiast szklą oczy.

Połączenie siły i delikatności idealnie oddaje tę konstrukcję: z zewnątrz heroiczna, w środku pełna wrażliwości. Jak delikatna pajęczyna. Wytrzymała, by utrzymać swoją strukturę i złapać zdobycz, ale już jeden nieostrożny ruch może ją rozerwać na strzępy. Podobnie jest z odwagą młodych pacjentów: jest imponująca, ale podatna na momenty zwątpienia czy słabości. Wystarczy jeden precyzyjny cios, a emocje mogą się załamać pod ciężarem strachu czy zmęczenia.

Każde z nas pamięta takie sytuacje, w których młody człowiek, mimo że choroba odebrała wszystko, stara się pocieszyć rodzica, mówiąc: „Nie martw się, będzie dobrze”. To siła, płynąca z wiary w lepsze jutro. Dzieci i młodzież w leczeniu przeciwnowotworowym zadziwiają rezyliencją – potrafią śmiać się z żartów pielęgniarki, planować urodziny w sali pełnej kroplówek czy marzyć o powrocie na boisko. Ich determinacja wspierana miłością rodziny i ciepłem przyjaciół buduje most nad przepaścią strachu, przypominając, że nadzieja jest silniejsza niż choroba. Ale pod tym uśmiechem kryje się też delikatność, jakby serce nastolatka, który w lustrze widzi obcą twarz, mogło pęknąć od jednego złego słowa. Kruchość objawia się w cichych łzach, gdy nikt nie patrzy, w lęku przed kolejnym badaniem czy w bólu odcięcia od rówieśników, którzy żyją „normalnym” życiem.

I w okolicach deseru przychodzi taki moment. Renata przypadkiem strąca kawałek ciasta. Zanim ktokolwiek zdąży coś powiedzieć, rzuca z rozbrajającą miną: „To nie ja!” – i w jednej chwili wszyscy śmiejemy się, przeniesieni jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki do krainy dzieciństwa. Takiej, w której Najstarszy też kiedyś próbował się wykręcić: „Ja niczego nie zrobiłem!”

fot. Figiela

Wyprostowany dzień- Pamięta pani, ile stopni było na początku? 45? – pyta profesor podczas ładowania kolejnych obrazów n...
07/04/2025

Wyprostowany dzień

- Pamięta pani, ile stopni było na początku? 45? – pyta profesor podczas ładowania kolejnych obrazów na zestaw ekranów.
- Jakoś tak – odpowiadam.
- No to teraz jest jakieś 7 stopni różnicy.
- To dobrze czy źle? – pytam, bo przecież nie mam zielonego pojęcia.
- Na dole i na górze bez zmian. Tylko na największym łuku.
„Czyli źle” – myślę i – wzorem Małego Księcia - nie daję się spławić:
- To dobrze czy źle? Te siedem stopni…
- To nam daje jakieś 18% - ciągnie profesor po swojemu, więc dalej dopytuję:
- Panie profesorze, 7 stopni, 18 %, tylko główny łuk – do duża poprawa czy bez specjalnego efektu?
- To jest jakiś cud.
Niedowierzam, więc jeszcze raz:
- Czyli dobrze?
- No tak. Cudownie dobrze. Możecie świętować. Operację odraczamy – mam nadzieję – na wieczność i obyśmy nigdy nie musieli tu ingerować – dodaje profesor, oglądając plecy Trutki w maksymalnym schyleniu.

Rozmowa w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Lublinie z profesorem Latalskim jeszcze chwilę trwała, ale to, co usłyszałyśmy dziś w gabinecie, przegoniło chmury. Ryzyko operacji, pręty w kręgosłupie, długa rekonwalescencja – to wszystko wisiało od miesięcy nad nami jak miecz Damoklesa. Renata chodzi dumna jak paw i zadowolona jak kot, który dostał śmietankę.

Dziś Światowy Dzień Zdrowia.
To dobry dzień.
Bardzo dobry dzień.

Uniwersytet Medyczny w Lublinie - UMLub Guzy mózgu u dzieci

Hodując nastolatkę- I po co bierzesz wózek – Trutka łypie podejrzliwie, gdy Najlepszy z Mężów próbuje wytaszczyć wozidło...
30/03/2025

Hodując nastolatkę

- I po co bierzesz wózek – Trutka łypie podejrzliwie, gdy Najlepszy z Mężów próbuje wytaszczyć wozidło przez drzwi wyjścia ewakuacyjnego.
– Nie wsiądę na niego.
- A może poczujesz się zmęczona i wsiądziesz.
- Nie, nie poczuję się zmęczona – Renata upiera się przy swoim, jak na nastolatkę przystało, robiąc przy tym minę na pograniczu buty i łzawej rozpaczy.
- To tato wyprowadzi wózek, a ty idź na nogach, skoro nie chcesz jechać. Ogród Botaniczny jest daleko, więc na wszelki wypadek…

Nie kończę, bo słyszę, że nie ma wszelkich wypadków, że poprzedniego dnia przeszła pięć kilometrów, że sobie nie życzy oraz że wózka wcale nie trzeba wyprowadzać.

- Właśnie że trzeba – komentuje Najbystrzejszy z Ojców i podstawia wózek pod progiem drzwi, a następnie przechyla go tak, by tylne koło znacząco znalazło się w górze. Po kilku krokach powtarza to samo, tym razem przy znaku STOP oraz przy kwitnącym właśnie judaszowcu.

- Tato, to nie pies! – złości się Największa spośród Złośnic i próbuje uciec do przodu, by uniknąć zdziwionych spojrzeń przechodniów.

Pies, nie pies, wózek poszedł z nami do Ogrodu Botanicznego. Mała Wiedźma dała się nawet przekonać, że łatwiej minąć tłum na wózku niż obok niego, ale gdy tylko dotarliśmy do Janiculum, natychmiast wstała, dając wyraźnie do zrozumienia, że ma własne nogi i zamierza z nich korzystać.

Faktycznie, werwy Renacie odmówić nie można. Po przylocie do Rzymu od razu postanowiła, że nie będzie zmęczona (przynajmniej w oficjalnej wersji). Kilka razy wzbudziła więc zdziwienie, kiedy przesympatyczni tubylcy pytali ją, czy ma jeszcze siłę, a nawet proponowali zwiezienie z trudniejszego odcinka drogi quadem Czerwonego Krzyża, ale zamiast wdzięcznego uśmiechu, spotykali się ze stanowczym: „Nie!”

„Tak” padło tylko podczas wizyty kontrolnej, kiedy profesor Visocchi zapytał: „Tutto bene, Renata?”. Nawet maksymalnie wyciągnięta ku górze głowa potwierdzała owo „Tak”, by nikt, ale to nikt, nie miał żadnych wątpliwości co do dobrego stanu zdrowia Trutki.

Widać profesor uwierzył. Wspomógł się jeszcze wynikami TK i RTG, wywiadem rodzinnym i oświadczył: „Wszystko jest dobrze, śruby na miejscu, szyja wyćwiczona – następna kontrola za pół roku”.

Renata z gabinetu wyparadowała z uśmiechem na ustach. Głowę daję, że była w nim krztyna złośliwości oznaczająca: „A nie mówiłam?” i sugerująca dalsze postępowanie według nastolatkowego „widzimisię”. O prawdziwości tejże sugestii przekonaliśmy się już wieczorem, planując wyjście na kolację.

- Idę na nogach – hardo powiedziała Renata i stanęła przed drzwiami.
- Idę na nogach – rozległo się następnego ranka, kiedy zamierzaliśmy odwiedzić Rosarium.
- I po co bierzesz wózek? – pytanie postawione przed wycieczką na Janiculum, ale tę historię już znacie.

W kwestii formalnej:
1. Jesteśmy niesamowicie dumni, że Renata do przemieszczania się używa nóg a nie wózka inwalidzkiego.
2. Czasem martwimy się, że odległości powyżej pięciu kilometrów są zbyt forsowne, toteż wolimy się zabezpieczyć „wozidłem”, żeby nie taszczyć Nastoletniej Żmii „na barana” (barany w nas drzemią niewątpliwie, ale bez przeginania).
3. Upór jest dobry, pozwala Trujowi wracać do zdrowia, jednak bywa czasem uciążliwy (kto hoduje w domu nastolatki, wie, o czym mowa).
4. Wózek niewątpliwie wymaga czasem wyspacerowania.

Rzym to nie tylko spacery, ale i lekcje włoskiego. Próbowaliśmy przekonać Renatę, że miło by było, gdyby przywitała profesora pełnym i entuzjastycznym: „Buongiorno, professore”, a nie zwykłym, wyszeptanym: „Buongiorno”. Żeby ułatwić jej zapamiętanie, Najofiarniejszy z Ojców postanowił być „Zającem doświadczalnym i ćwiczyć każdego poranka. I tak, na poranne Trujowe: „Buongiorno” dopowiadał przeciągłym:

– Prooo….

Za pierwszym razem Trutka udała, że nie słyszy, za drugim przewróciła oczami, za trzecim westchnęła ostentacyjnie, ale czwartego ranka, zirytowana, w końcu wypaliła:

– Buongiorno, problema!

„Chi la dura la vince” – kto wytrwa, ten zwycięża - mawiają.

***
Szanowni Państwo, nasi stali i przygodni Czytelnicy, „Przyjaciele i Krewni już Nastoletniego Zająca” , jeżeli nie posiadacie wśród swoich bliskich osoby, której przekazujecie swoje 1,5% podatku, to prosimy o taką formę wsparcia, to nieoceniona pomoc, która daje Renacie szansę na lepsze jutro. Dziękujemy, że jesteście z nami – bez Was to wszystko byłoby niemożliwe!

Fundacja Dzieciom "Zdążyć z pomocą"
KRS 0000037904
cel szczegółowy 33202 Zając Renata

Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu... Marysia, dziewczynka, która zakończyła leczenie w rzymskim Ospedale Pediatrico Bamb...
20/03/2025

Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu... Marysia, dziewczynka, która zakończyła leczenie w rzymskim Ospedale Pediatrico Bambino Gesù, na nowo rozpoczyna "wyścig po życie". W ich przypadku powrót do Rzymu to kolejny rozdział odwagi, determinacji i nadziei. Ale jeśli jest na świecie miejsce, które uczy, że nic nie jest niemożliwe – to właśnie Rzym. Miasto, które upadało i powstawało, nigdy się nie poddając. Wspieramy Marysię w walce z nowotworem - jesteśmy z Wami!

Guzy mózgu u dzieci

Szanowni Państwo, drodzy Czytelnicy!Jeśli lubicie naszą stronę, śledzicie wpisy o Renacie i kibicujecie nam w tym, co ro...
18/03/2025

Szanowni Państwo, drodzy Czytelnicy!

Jeśli lubicie naszą stronę, śledzicie wpisy o Renacie i kibicujecie nam w tym, co robimy, to dziś mamy do Was ogromną prośbę.

Tak jak każde wsparcie ma znaczenie, tak samo ważne jest dla nas, byśmy mogli spotkać się z jak największą liczbą osób. Dlatego prosimy – jeśli jeszcze tego nie zrobiliście - polubcie naszą stronę i zaobserwujcie nasz profil.

(👉 Aby polubić stronę na Facebooku, kliknij przycisk „Lubię to”, który znajdziesz pod nazwą strony, obok przycisków „Obserwuj” i „Udostępnij”. Jeśli korzystasz z telefonu, może być ukryty w menu (trzy kropki). Dzięki polubieniu będziesz na bieżąco z naszymi postami! 😊)

To tylko jedno kliknięcie, a dla nas ogromna pomoc w dalszym prowadzeniu i rozwijaniu tego miejsca. Dzięki Wam możemy działać, Wasze reakcje, komentarze i udostępnienia są naszą siłą napędową, że warto dzielić się sobą, doświadczeniami, przeżyciami.

Wasze "lajki" zwiększają nasz zasięg, dzięki czemu możemy dotrzeć do większej liczby osób potrzebujących wsparcia. Dzięki temu, że udostępniacie nasze artykuły i historie, powodujecie, że mogą one trafić do tych, którzy najbardziej ich potrzebują. Tworzymy społeczność, w której każdy głos jest ważny – więc dzielcie się swoimi przemyśleniami i spostrzeżeniami.

Jak mówi Andrzej Poniedzielski: „Żeby coś się zdarzyło, żeby mogło się zdarzyć – trzeba marzyć”. A my tak prozaicznie marzymy o większej świadomości tego, czym jest medulloblastoma u dzieci, gdzie należy pojechać, żeby trafić w profesjonalne ręce, jakich miejsc bezwzględnie unikać, co zrobić, aby wyjść jak najmniej pokiereszowanym po leczeniu i jak żyć dalej, mając za sobą historię onkologiczną. Owe marzenia spełniać się mogą całkiem prozaicznie – przez udostępnianie a tym samym przez zwiększenie zasięgów.

Dziękujemy, że jesteście – razem możemy więcej!

***

— No ale co to da, że polubią stronę? – Trutka wtrąca się w moją rozmowę z Iwoną.
— No wiesz, Facebook nie działa na energię kosmiczną, tylko na algorytmy. Im więcej „lajków” i obserwujących, tym więcej osób zobaczy nasze posty.
— I uważasz, że świat będzie od tego lepszy?
— Nie, ale zwiększysz szansę, że ktoś, kto właśnie wpisuje w wyszukiwarkę „czy da się przeżyć medulloblastomę”, trafi na rzetelne informacje, a nie na forum wróżek i szamanów.
— No dobra, ale co to da?
— Satysfakcję, że zrobiło się coś uczciwego.

A, ponoć jest tutaj prawie trzynaście tysięcy obserwujących i lubiących stronę! Wow!

Adres

Przemysl
37-700

Telefon

+48668291578

Strona Internetowa

http://dzieciom.pl/podopieczni/33202, https://www.siepomaga.pl/renia

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Renia walczy z rakiem umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Renia walczy z rakiem:

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram