18/07/2025
„Mówi, że dzieci nie znoszą hałasu, a potem wyjeżdża z nimi na zagraniczne wakacje…”
Tak mówią. Za plecami. Z przekąsem.
Bo przecież wszystko widać z boku – zdjęcie, walizki, lotnisko.
Tylko że nie widać reszty.
Nie widać tych wszystkich lat, kiedy całe życie podporządkowane było jednej rzeczy:
żeby dzieci w ogóle dały radę funkcjonować w tym hałasie. W tym świecie. W tym życiu.
Nie widać:
– operacji w znieczuleniu i potem tych pierwszych, drżących kroków po wybudzeniu,
– setek godzin terapii, na które nikt nie dawał skierowań – tylko faktury,
– nocy w szpitalnych salach,
– lat, w których każde „coś dla siebie” było luksusem nie do pomyślenia,
– dzieci płaczących w gabinetach, które miały nauczyć ich świata,
– rodziców płaczących w aucie pod tymi gabinetami, żeby nikt nie widział.
– decyzji: wakacje czy leczenie? Przyjemność czy postęp?
Nie widać tego, że kiedy inne dzieci uczyły się pływać na basenie, nasze uczyły się znosić dotyk w sali terapeutycznej.
Że kiedy inni planowali urlopy, my planowaliśmy kalendarz rehabilitacji, często dzień po dniu.
Że przez lata wszystko było zamiast – zamiast prezentów, zamiast wyjazdów, zamiast odpoczynku.
I teraz – kiedy po tych wszystkich latach udało się wyjść na prostą, kiedy można na chwilę zabrać dzieci w inne miejsce, spróbować świata w bezpieczniejszych warunkach –
to właśnie teraz słychać najwięcej.
Nie „podziwiam, że dajesz radę”.
Nie „niesamowite, że walczyliście tak długo”.
Tylko: „Dobrze im się żyje, skoro jeżdżą…”
Otóż nie.
Nie dobrze się żyje.
Tylko ciężko się pracowało. Bez wytchnienia. Bez wsparcia. Bez urlopu.
Więc nie – to nie są luksusowe wakacje.
To jest mała nagroda za lata walki w ciszy.
To jest przestrzeń, w której uczymy dzieci nie bać się świata.
To jest terapia oddechem. Terapia ruchem. Terapia spokojem.
A jeśli komuś przeszkadza to, co robimy teraz,
to niech pamięta, że nie widział całej walki, która do tego doprowadziła.
Nie zna trudów, nie zna poświęceń, nie zna prawdziwego życia za kulisami.
Więc zanim zacznie krytykować – niech najpierw spojrzy prawdzie w oczy.
A jeśli ktoś naprawdę chce zrozumieć, jak to wygląda od środka,
to zapraszam do przeczytania mojego poprzedniego posta.
Tam pokazuję, jak dokładnie planujemy każdy krok,
każdą atrakcję, każde wyjście, żeby Nadia nie była przebodźcowana.
To nie jest spontaniczny wyjazd dla przyjemności –
to przemyślana strategia, by dać jej bezpieczne chwile poza codziennym stresem.
Więc zanim oceniasz, spróbuj zobaczyć, co kryje się za tym, co na pierwszy rzut oka. 🩵