
19/07/2022
O fenomenie Metody Feldenkraisa
Moi klienci czasami opowiadają mi jak Metoda ich zmienia. Co po lekcjach świadomości siebie czują, jak mocno to czują i jednocześnie – jak te odczucia są nieuchwytne i trudne do nazwania. To pozorna sprzeczność, bo to, co pojawia się w odczuciach jest czymś nowym albo zapomnianym. Więc brakuje słów, by to opisać. A na dodatek, każda kolejna lekcja przynosi coś nowego.
Słyszę czasami, że po lekcji pojawia się uczucie lekkości, szczęśliwości bez widocznego powodu. Euforia! Nagle ciało uśmiecha się, a ten uśmiech zaczyna się w sercu i stamtąd wędruje na usta.
Ale czasem są to opowieści o smutku, który pojawia się nagle i bez powodu. Łzy płyną i nie sposób ich zatrzymać. Ale te łzy oprócz smutku dają ulgę, wyzwolenie ponieważ są tymi, które kiedyś nie zostały wypłakane.
Zdarza się, że słyszę o dziwnej gorączce, która nagle się pojawia. Jak gorączka trzydniowa u małych dzieci. Znika równie nagle jak się pojawiła i tak jak u dzieci - przynosi zmianę. Jeśli wcześniej coś bolało to przestaje boleć albo boli mniej.
Czasami odwrotnie. Pojawia się uczucie dotkliwego zimna. Zęby szczękają a ciało przenikają dreszcze. Trwa to chwilę a potem samo przechodzi. Zostaje zmiana.
A zdarza się i tak, że pozornie nic się nie zmienia. Po lekcji jest tak jak przed nią, ale po pewnym czasie, po kilku godzinach lub na następny dzień jest inaczej. Zaczyna się „nowe”.
Wszystkie te odczucia są podobne do tych, które obserwujemy w rozwoju dzieci. Uczenie się siebie samego i nawiązywanie relacji ze światem nie jest łatwe. Różnica między dorosłymi i dziećmi jest zasadnicza. My dźwigamy swoje życiorysy wyryte w kościach, zapisane skurczem mięśni, guzami albo halluksami. Bolącymi kręgosłupami, które błagają o litość, o uwagę dla siebie samych. Ale nic nie zmieniamy bo wdrukowane w nas schematy i nawyki nadal dają poczucie stabilizacji. Pozornego bezpieczeństwa. Więc trwamy w nich, aby zachować to, co znane.
Wszystko o czym opowiadają moi klienci znam. Też tego doświadczyłam. Pamiętam jak po drugim semestrze treningu w Malmo miałam kłopot z wjechaniem samochodem na prom, bo łzy zalewały mi oczy i nic nie widziałam. Musiałam zatrzymać samochód. Wówczas doszło uczucie bezradności, że prom odpłynie...
Teraz jest inaczej, a ja jestem beneficjentką Metody. „Bezbrzeżny ból beznadziei”, który znałam nie tylko z poematu Tuwima oddalił się i odsłonił drogę. I choć dziś nie wiem co dalej, to na szczęście nie muszę już wiedzieć. Pojawi się samo…