12/11/2025
♟️Mężczyzna, który otarł się o śmierć,
przestaje żyć tak, jakby miał czas.
Dotyka czegoś, co jest większe niż on,
wtedy jego serce mięknie, a spojrzenie się pogłębia.
Znika gra, znikają pozory, znika udawanie.
Pojawia się wdzięczność za każdy oddech,
za obecność drugiego człowieka, za ciszę.
I dopiero wtedy może zacząć naprawdę żyć,
nie po to, żeby udowadniać, ale po to, żeby być.
Mężczyzna „ocierający się o śmierć” nie musi dosłownie być na granicy życia. Chodzi o doświadczenie, w którym spotyka się z własną kruchością, z czymś większym niż on, z realnym zagrożeniem lub z sytuacją, gdzie jego dotychczasowe ego nie wystarcza. To może być: wypadek, choroba, śmierć bliskiego, upadek życiowy, konfrontacja z lękiem, ceremonia, głęboka psychoterapia, wojskowy rytuał przejścia, dzikie góry, poród jego dziecka, momenty gdzie życie pokazuje, że nie kontrolujemy wszystkiego.
Dlaczego to dojrzewa mężczyznę:
Przestaje żyć iluzją nieśmiertelności.
Młody mężczyzna zwykle wierzy, że „ma czas”, „wszystko ogarnie później”, „będzie jak będzie”.
Zaczyna czuć wdzięczność.
Po takim doświadczeniu proste rzeczy nabierają wagi: oddech, dom, relacje, cisza, ciepłe światło. Znika roszczenie: „należy mi się”. Pojawia się: „to jest dar”.
I to zmienia mężczyznę od środka.
Odnajduje kierunek.
Gdy mężczyzna dotknie tego, co graniczne, kończy się szukanie potwierdzenia na zewnątrz, gdzie wraca pytanie:
„Co jest naprawdę moje? Co ma sens, gdyby jutro był koniec?”
To jest moment, w którym rodzi się misja.
Przestaje się bać konfliktu i emocji.
Bo jeżeli stanął vis a vis śmierci, to rozmowa, związek, granice, powiedzenie „nie” – to już nie są rzeczy straszne.
Staje się obecny. Mocny, ale nie z pozy agresji.
Spokojny.
Zyskuje pokorę i miękkość, która nie jest słabością.
To jest ta jakość, którą w ustawieniach systemowych często widzimy u mężczyzn, którzy pozwolili życiu
ich dotknąć:
oczy są miękkie
ruchy są wolniejsze
nie muszą udowadniać
słuchają
widzą
czują.
Mężczyzna po spotkaniu ze śmiercią przestaje „grać rolę mężczyzny”.
Zaczyna po prostu być mężczyzną.
Nie z lęku, nie z pozy, nie z ego.
Z obecności.
—-
Dzisiejszy system, robi wiele, żeby nie powiedzieć wszystko aby pozbawić mężczyznę tego ruchu, poprzez oferowanie mu tzw. „umilaczy”.
Wygodnicki tryb życia pozbawiony kierunku, misji, działania, które sprawiają, że nie ma zbyt wielu możliwości, by w sposób naturalny, „mógł o nią otrzeć”, by się z nią spotkać, przez co mógł spotkać się z samym sobą, „umierając” za życia metaforycznie, czyli zostawiając to co już mi nie służy by mógł dojrzeć.
Dlaczego systemowi tak na tym zależy?
Bo niedojrzały dorosły, to idealny konsument któremu wszysko się wciśnie, począwszy od niepotrzebnych dóbr materialnych, skończywszy na przekonaniu, na
Fetysz na szkiełko i oko, to czy coś jest „przebadane” znaczy że jest prawdziwe. Czyli ślepa wiara w panów w kitlach, najczęściej gdzieś w Ameryce, służący wielkim korporacjom. Nie słuchając przy tym swojego serca, nie słuchając swojego ciała, nie słuchając siebie.
Kiedy mężczyzna nie wie, skąd pochodzi, traci grunt pod nogami. Bez zakorzenienia w swoim rodzie trudno mu zaufać, zaufać światu i innym ludziom.
Dopiero gdy uzna swoje korzenie, może naprawdę otworzyć serce i poczuć zaufanie do życia.
Spotkanie ze śmiercią otwiera świadomość, że wszystko jest tymczasowe. I wtedy zaczyna naprawdę wybierać – nie odkładać życia na potem.
Żyjąc już w pełni, służąc życiu, chroniąc je.
P. S
W przestrzeni Dzikich Szałasów,
możemy dotknąć namiastki tych jakości, połączyć, zintegrować to co trudne, to co potrzebuje dojrzeć, by móc dojrzeć.
🌲6-7 grudnia XXII Wyprawa i Krąg mężczyzn (zakładka wydarzenia)
☀️Dobrego Dnia
Rafał Szyja