Psychoterapia Sosnowiec Joanna Spieczyńska

Psychoterapia Sosnowiec Joanna Spieczyńska 1. Diagnoza psychologiczna
2. Psychoterapia dzieci, dorosłych i młodzieży
3. Porady psychologicz Nazywam się Joanna Spieczyńska. W 2009r.

Jestem psychologiem i psychoterapeutką. Tytuł magistra psychologii (specjalność psychologia kliniczna człowieka dorosłego) zdobyłam na Wydziale Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Śląskiego w 2006 r. Wiedzę dotyczącą psychoterapii zdobywałam w trakcie wielu dodatkowych szkoleń oraz praktyk i stażów w różnych ośrodkach terapeutycznych, m.in. na Dziennym Oddziale Psychiatrycznym „Feniks” w Sosnowc

u, gdzie pracuję od 2006 r., prowadząc psychoterapię osób z zaburzeniami osobowości oraz zaburzeniami lękowymi i depresyjnymi. rozpoczęłam współpracę z Ośrodkiem Psychoedukacji i Psychoterapii „Kompas” w Będzinie, gdzie zdobywałam doświadczenia w zakresie diagnozy i psychoterapii dzieci i młodzieży. Sztuki prowadzenia terapii uczyłam się przede wszystkim w Krakowskim Centrum Psychodynamicznym, gdzie ukończyłam czteroletnią Szkołę Psychoterapii Psychodynamicznej (kurs rekomendowany przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne oraz Polskie Towarzystwo Psychodynamiczne). Cały czas doskonalę się w swoim zawodzie regularnie uczestnicząc w superwizjach prowadzonych przez Janusza Kitrasiewicza, Magdalenę Nałęcz-Nieniewską i Krzysztofa Golonkę.

26/05/2025

Ewa Kaleta: „Pokoleniowy transfer matki" tropi teraz ponad połowa mojego pokolenia. Próbując zrozumieć, co jest nie tak. Czy to kwestia PRL-u i ówczesnego sposobu wychowywania dzieci, kobiety do fabryk, dzieci do żłobków, a w związku z tym szybkiego kończenia karmienia piersią i głoszenia, że mleko sztuczne jest lepsze od kobiecego. Ponoć można właśnie tym wytłumaczyć różne braki, tęsknoty, które moje pokolenie próbuje sobie jakoś opowiedzieć. Mówi się też o matkach przywiązanych do kuchni, które czuły, że muszą tam być, a przekazały to im ich matki. Zimny chów, nadmiar troski połączony z nieobecnością emocjonalną.
Ewa Kobylińska-Dehe: A jak na to odpowiadają matki z pani pokolenia?

EK: Nie chcemy tego powtarzać. Dużo mówimy o bliskości, rozumianej na wszelkie możliwe sposoby. I dużo wątpimy, ciągle same siebie o coś pytamy. Matka małego dziecka zastanawia się, czy podoła, nosi w sobie jakiś brak, głód, wyczuwa go i nie chce tego przekazać dziecku. Pojawia się pytanie: jak dać, skoro ja nie dostałam? Jak nie być tą matką w grotesce nadopiekuńczości, a w środku martwą.
EKD: Już samo pojawienie się takiej refleksji jest dobrym początkiem do tego, żeby coś zmienić i nie przekazywać wczesnych urazów dzieciom. Chociaż siła takich przekazów jest silniejsza niż nasze intencje i dobre chęci, najważniejsze to uznać, że mam pewien brak - i zacząć się jakoś z nim obchodzić.

EK: To bardzo trudne.
EKD: Stąd próby zasypania owych braków, dziur, niepowodzeń, nieobecności nadmiarem - najlepszego możliwego pożywienia, rozwojowych zabawek, kreatywnego rozwoju zadań, pielęgnacji…
Kojarzy pani pojęcie „reverie" opisane przez Wilfreda Briona? To stan zamyślenia, zadumy, ale rozumiany jako zdolność matki – podstawowa jego zdaniem – do przyjęcia różnych stanów dziecka. Dzięki reverie te bardzo pokawałkowane, chaotyczne, prześladujące dziecko stany, wracając doń, integrują się.
Kiedy dziecko jest malutkie, obecność matki, jej dostępność i jej receptywność jest kluczowa. Matki, przewijając dziecko, karmiąc, dotykają je i głaszczą, a jak głaszczą, to coś nucą i rozmawiają z dzieckiem, ale to nie słowa są ważne, lecz ich melodia. Można taką matkę nazwać poetką codzienności. (...) Dziecko, jak to opisał Didier Anzieu, jest otulone matczynym głosem, w ten sposób nabiera zaufania do własnego istnienia i rozpoczyna drogę do samodzielnego życia.
Matczyne zamyślenie jest zawsze związane z głosem i z komunikacją. To elementarne doświadczenie, które nazwałam śnieniomówieniem, naznacza nas na całe życie, kształtuje styl naszego ciała – to, jak się poruszamy, jak mówimy, a nawet nasz styl seksualny. W ten sposób powstaje baza dla przyszłego rozwoju pary matka - dziecko. Wtedy matka może zacząć na jakiś czas znikać.

fragment rozmowy dla Gazety Wyborczej
fot Raul Angel

16/12/2024

„Nigdy wcześniej w historii nasze oczekiwania wobec małżeństwa nie były aż tak wyolbrzymione. Nadal pragniemy wszystkiego, co zapewniała tradycyjna rodzina – bezpieczeństwa, dzieci, majątku, szacunku - lecz obecnie chcemy także, by nasz partner nas kochał, pożądał, interesował się nami. Powinniśmy być dla siebie najlepszymi przyjaciółmi, zaufanymi powiernikami i na dodatek namiętnymi kochankami. Ludzka wyobraźnia stworzyła nowy Olimp: miłość ma być bezwarunkowa, intymność fascynująca a seks podniecający, na długo z jedną osobą. Tylko, że to długo robi się coraz dłuższe.
Małżeńską wstęgą opasane są głęboko sprzeczne ideały. Chcemy, by nasz wybranek oferował nam stabilność, bezpieczeństwo, przewidywalność, niezawodność, czyli dawał oparcie. Jednocześnie chcemy, by ta sama osoba budziła w nas podziw, kusiła tajemnicą, przygodą i ryzykiem. Daj mi komfort i daj mi życie na krawędzi. Daj swojskość i daj nowość. Daj ciągłość i niespodziankę. Dzisiejsi kochankowie zamierzają zmieścić pod jednym dachem pragnienia, które od zawsze były osobne. W naszym zsekularyzowanym społeczeństwie miłość romantyczna stała się, jak pisze psychoanalityk jungowski Robert Johnson, „ największym generatorem energetycznym dla psychiki Zachodu. Zastąpiła ona w naszej kulturze religię jako arenę, na której mężczyźni i kobiety poszukują znaczenia, transcendencji, dopełnienia i ekstazy”. Szukając „bratniej duszy”, połączyliśmy duchowe z relacyjnym - jakby to było jedno i to samo. Doskonałość, jakiej pragniemy od ziemskiej miłości, dawniej osiągana była jedynie w kontakcie z bóstwem. Kiedy więc przypisujemy partnerowi boskie atrybuty i oczekujemy, że podniesie nas z powszedniości do wzniosłości, tworzymy, jak nazywa to Johnson, „bezbożną miksturę dwóch świętych miłości”, która może jedynie rozczarować.
Mamy nie tylko niekończącą się listę wymagań, ale w dodatku chcemy być szczęśliwi. Kiedyś było to zarezerwowane dla życia wiecznego. Ściągnęliśmy niebo na ziemię, jest teraz w zasięgu ręki, więc do szczęścia się już nie dąży, jego osiągnięcie stało się obowiązkiem. Oczekujemy od jednej osoby tego, co dawniej dostawaliśmy od całej wioski, a żyjemy dwukrotnie dłużej. To naprawdę wygórowane żądanie dla pary.”

Esther Perel „Kocha, lubi, zdradza” ( str. 72)
fot za Wikipedia

Adres

Sosnowiec

Telefon

889345112

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Psychoterapia Sosnowiec Joanna Spieczyńska umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij

Kategoria