11/07/2025
Nie bardzo wiem jak to skomentować, więc może jedynie wyjaśnię panu bezdzietnemu, jak może wyglądać (i realnie wygląda) codzienność wielu, naprawdę bardzo wielu matek, szczególnie malutkich dzieci.
➡️ Godzina 00:41 – pobudka nr 1.
Coś go obudziło. Może sen o tym, że nie dostał banana. Przytulasz, nosisz, w końcu zasypiacie.
➡️ Godzina 3:27 – pobudka nr 2. Królewicz otwiera oko oraz od razu załącza syrenę. Nie wiadomo, czy ząb, katar, sen o stracie smoczka czy kaprys. Po 35 minutach bujania, misia szumisia i śpiewania kołysanek szeptem jak mnich z Tybetu – zasypia. Ty nie.
➡️ Godzina 5:14 – pobudka nr 3. Tym razem kupka. Taka z gatunku „wchodzi wszędzie, nawet w duszę”. Zmieniasz pieluchę, przebierasz siebie i dziecko. Pralka już wie, że dziś nie będzie odpoczynku.
➡️ 6:20 – Owoc miłości budzi się pełen energii. Ty nie. Wita cię uśmiechniętą buzią i ciosem w nos. Zaczyna się dzień.
➡️7:00–9:00 – Karmienie, śniadanko, poranny chaos (czyt. podawanie, odmawianie, rzucanie jedzeniem, wcieranie marchewki w uszy). Sprzątasz kuchnię trzy razy – zanim zjesz jakieś resztki. Śniadanie mistrzów😂
➡️ 9:01–11:30 – Zabawa. Ale nie taka, że ty leżysz a dziecko się bawi. O nie, nie. „Nie wkładaj kabla do buzi!” „Nie jemy mokrych chusteczek” „Dobrze bawimy się z kotki” i zapitalasz na czworaka po mieszkaniu przez 40 minut, „Nie liż kontaktu!”
➡️11:31–13:00 – Przekąska, większość ląduje na podłodze. Jeśli jest pogoda to spacer, jeśli nie - próbujesz ogarnąć dom. Zmywasz, rozwieszasz pranie, myjesz podłogę jedną ręką, drugą trzymając dziecko, które zrozumiało, że wejście na samą górę regału może się udać jeśli tylko się nie podda. Jeśli masz farta – na 15 minut usiądzie w krzesełku do karmienia i zacznie badać życie plastikowej łyżeczki.
➡️ 13:01–15:00 – Może jakieś spanko? Ale tylko może. Jeśli pogoda, faza księżyca i ułożenie poduszki będzie sprzyjać –utnie sobie dłuższą drzemkę. Ty w tym czasie robisz obiad, prasujesz, odpisujesz teściowej, zamawiasz prezent imieninowy dla siostry, usiłujesz odbyć rozmowę telefoniczną z przyjaciółką, myjesz kibel i, oczywiście, "odpoczywasz".
➡️ 15:01–17:30 – Kolejna runda: karmienie, zakupy spożywcze, kolejna kupa, zabawianie, „chodź do mamy”, „nie gryź ładowarki”, „dobrze przeczytamy Kicię Kocię po raz 17-ty” „tak, wiem, że masz katar – ja też już mam”. Gdzieś w tle próbujesz wypić zimną kawę nr 3.
➡️ 17:31–19:00 – Czekasz na powrót męża z pracy jak pies wypatrujący listonosza. Wchodzi. Jecie obiad, pogadacie, masz niby chwilę dla siebie ale młody marudny bo zbliża się pora spania więc znowu tylko po tobie ma ochotę się wspinać, piszczeć, przytulać i wkładać palec do oka.
➡️19:00–20:30 – Kąpiel i kolacja bąbelka, usypianie. Zasypiasz razem z dzieckiem. Budzisz się 40 minut później na podłodze – z niedokończonym obiadem na jutro i myślą: „Może dziś zrobię trening”. Po czym patrzysz na swoje odbicie w lustrze i histerycznie śmiejesz się wewnętrznie.
➡️ 21:00 – Siadasz. Nic nie boli, bo wszystko boli. Zastanawiasz się, czy to zmęczenie, czy nowy stan skupienia. I tak sobie siedzisz chwilę, bo to jedyny moment przez całą dobę, kiedy nikt nic nie chce.
➡️0:41 – …a budzik niepotrzebny. Cykl się powtarza
👉 Widziałam już wiele toksycznych wpisów o „wymówkach matek”, ale ten przebił wszystko.
Nie, nie jesteś słaba, jeśli będąc matką malucha nie masz siły ani czasu na regularne treningi.
Nie jesteś leniwa, jeśli Twoje potrzeby zeszły na dalszy plan, bo ogarniasz maleńkie dziecko, dom i życie.
I nie musisz „mieć jaj”, żeby udowadniać coś komuś w internecie.
Ja naprawdę rozumiem, że mając dziecko masz mniej czasu, więcej na głowie i mniej siły. Serio. KUMAM TO. I tak, masz trudniej niż 20 letni trener personalny, który jedyne co ma na głowie to zrobić trening, zjeść, wysrać sie, zwalić konia i iść spać. PRZYZNAJE CI RACJE.
ALE NA BOGA… to brzmi k***a tak toksycznie, że zmieńcie myślenie, a co dopiero to co piszecie w internecie.
Bo zaczne robić zrzuty ekranu i poczekam, aż Wasze dzieci będą miały sociale i im to powysyłam.
To jest pasywno-agresywne przerzucanie winy.
Dziecko się samo na świat na prosiło.
Także masz je albo z wyboru - i tutaj trzeba się pogodzić z konsekwencjami i odpowiedzialnością.
Albo masz je z przypadku - i tutaj trzeba się pogodzić z konsekwencjami i odpowiedzialnością.
Ten post nie ma atakować rodziców, którzy nie popierdalają z 6-pakami przez cały rok i nie mają 200kg w przysiadzie. Ba. Jak dla mnie, to możesz nawet nie ćwiczyć - nic mi do tego. Rób ze swoim życiem co chcesz - niezależnie od wyboru - poniesiesz konsekwencje samemu.
Ale za każdym razem, jak przeczytam, że PRZEZ DZIECKO, czegoś nie możesz/nie masz, to będe cie jebał jak mongołowie Azje w XIII wieku.
Z poważaniem,
Piotrek.