31/08/2025
Dzisiejsze zdjęcie nie jest ilustracją konkretnego przypadku, to po prostu przykładowe zdjęcie ilustrujące raport przedstawiający serię chorych leczonych na oddziale neurochirurgicznym szpitala uniwersyteckiego w Ürümqi, w Xinjiang, w północno-zachodnich Chinach. Leczonych z powodu choroby, której przykład jeszcze przed końcem wakacji obiecywałam wam wrzucić, wrzucam zatem. Mamy ostatni wakacyjny weekend, jeszcze zatem zdążyłam ;)
Widzicie zdjęcie śródoperacyjne. Wycinana jest torbiel. I tak, dobrze się domyślacie, jeśli bierzecie pod uwagę oddział, na którym się znajdujemy - to torbiel wycinana z mózgowia. Jak piszę, nie mamy szczegółów dla tej konkretnej torbieli, wiemy jednak, że zabieg poprzedzała szczegółowa diagnostyka radiologiczna, z TK i MRI. Nie znamy też dokuczających osobie symptomów, jednak raport wymienia, że najczęstszym dręczącym przyjmowane na oddział osoby objawem klinicznym były bóle głowy (obecne niemal u wszystkich), u połowy notowano nudności i wymioty, a u nieco ponad połowy - zaburzenia widzenia, skarżono się też na zaburzenia świadomości, obszary niedoczulicy kończyn i osłabienie siły mięśniowej (aż do poziomu niedowładu) czy napady drgawkowe.
Nie jest do końca przypadkowa lokalizacja placówki, o której mówimy, bowiem w tej części świata dużo częściej aniżeli u nas możemy zetknąć się ze schorzeniem z fotografii - u nas ryzyko jest niskie. Ktoś domyśla się już o jakim problemie mowa?
Ha, wierzę w was. Na pewno przynajmniej część z was zgadła już, że mamy do czynienia z bąblowicą. Z chorobą pasożytniczą związaną z infestacją bąblowcem, Echinococcus granulosus. I tak, bąblowica w Polsce również niekiedy się zdarza, nieczęsto jednak na szczęście dane liczbowe bez trudu znajdziecie na stronach sanepidowskich – mowa o od dwudziestu do siedemdziesięciu paru rozpoznań zależnie od roku. No i zdecydowanie układ nerwowy nie jest standardową lokalizacją torbieli bąblowcowych - najczęściej takie torbiele obserwuje się w wątrobie i na pewno domyślacie się, że dobrze je widać w badaniach obrazowych (badania serologiczne nie zawsze bywają pomocne - solidna, szczelna ściana torbieli nierzadko skutecznie uniemożliwia wykrycie patogenów).
Zresztą dużo o bąblowicy piszę w ostatniej mojej książce - gorąco polecam: https://www.empik.com/dama-z-grasiczka-lopatniuk-paulina,p1509206285,ksiazka-p
Nie będę zatem przepisywać całego rozdziału, przypomnę tylko krótko skąd takie bąblowcowe bąbelki.
Z bąblowcem najczęściej zetkniemy się, spożywając jaja wydalone przez żywiciela ostatecznego, bo też i my akurat wcale nie jesteśmy dla bąblowca zwierzęciem docelowym, taki trafiający do naszego organizmu bąblowiec ma trochę pecha - jesteśmy dlań ślepym zaułkiem, dzieci, że tak powiem, z tego nie będzie. W cyklu życiowym zwierzątka, miejsce żywiciela ostatecznego, czyli tego, u którego tasiemce ostatecznie dojrzewają, zajmują zazwyczaj rozmaite psowate.
Po połknięciu jaj tasiemca (wiecie, te słynne obsikane przez lisa jagódki, którym atakuje was prasa w sezonie ogórkowym) w jelicie wydostaje się z nich larwa, zaopatrzona w haczyki onkosfera, która przedostaje się do krążenia - jest maleńka - i z prądem krwi płynie sobie do narządów wewnętrznych, w znakomitej większości do wątroby (2/3 przypadków), rzadziej płuc (ok. 20% przypadków), niekiedy jednak do praktycznie dowolnych innych narządów, których zapewne szczególnie spektakularnym przykładem jest - jak dzisiaj - mózg. W narządzie, w którym onkosfera ostatecznie pozostanie, rozwija się w kolejne, torbielowate właśnie stadium rozwojowe, które samym swoim rozmiarem potrafi zaszkodzić funkcjom zajętego narządu.
Mogę wam kiedyś wrzucić jakiś bardziej konkretny, przypisany konkretnej osobie przypadek, a jeśli kogoś rzecz bardzo interesuje - sporo takich przypadków opisuję we wspomnianej wyżej książce.
źródło: https://cnjournal.biomedcentral.com/articles/10.1186/s41016-021-00248-y