
21/02/2025
Bliskość i wsparcie, których doświadcza dziecko w rodzinie, to fundamenty szczęśliwego życia. Jeśli ich brakowało, to trudno w dorosłym życiu ułożyć sobie dobre relacje. Terapia pomaga poradzić sobie ze skutkami tych ważnych braków.
Zapraszam dziś na "Opowieść o przyjacielu z księżyca".
"Opowieść o przyjacielu z księżyca”
▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️
W pewnym parku na ławce siedział starszy pan. Od czasu do czasu sięgał do papierowej torebki i sypał ziarno ptakom. Było już późne popołudnie. Starszy pan zamierzał niedługo wstać i pójść do domu, gdy niespodziewanie usiadła obok niego jakaś dziewczynka.
Jego uwagę zwróciło bardzo starannie dobrane ubranko dziecka, jej skrupulatnie zaplecione warkoczyki oraz to, że siedziała bardzo porządnie na ławce, mimo że jej eleganckie, skórzane buciki nie dosięgały do ziemi.
Starszy pan rozejrzał się i ze zdumieniem stwierdził, że wzdłuż alejki jest wiele wolnych ławeczek. Dziewczynka usiadła jednak właśnie przy nim. Cisza wydała mu się naraz tak niezręczna, że postanowił zagadnąć małą nieznajomą.
- Co tu robisz, drogie dziecko? - zapytał delikatnie.
Dziewczynka zwróciła na niego swoje duże, zielone oczy.
- Chciałam wyjść z domu, a bardzo nie lubię być sama – powiedziała poważnie. - Mogę z panem posiedzieć?
Starszy pan pokiwał przyzwalająco głową i zamyślił się.
- To mamusia zaplotła ci takie ładne warkoczyki? - zagadnął po jakimś czasie.
Dziewczynka pokręciła głową.
- Nie mam takiej mamusi. To ja czeszę moją mamę, a warkoczyki zaplotłam sobie sama.
Starszy pan zadumał się znowu.
- A tatuś nie martwi się o ciebie? - zapytał po dłuższej chwili. - Pewnie już cię szuka.
Dziewczynka znowu pokręciła głową.
- Nie mam takiego tatusia. Mój tata nie przejmuje się tym gdzie jestem i co robię. Sama wrócę do domu. Lubię spacerować.
Starszy pan westchnął głęboko.
- Jest w ogóle ktoś, kto się o ciebie troszczy, drogie dziecko?
Dziewczynka uśmiechnęła się radośnie.
- Ach! Oczywiście, że jest.
- Kto to taki? - zapytał starszy pan z nadzieją w głosie. - I gdzie on teraz jest?
- A tam! - Dziewczynka energicznie wskazała palcem w górę.
Starszy pan spojrzał na nią pytająco.
- W niebie? - upewnił się.
- Nie! - Dziewczynka roześmiała się głośno. - Tam! - wskazała powtórnie, a jej wyprostowana ręka mierzyła w coraz wyraźniejszą na ciemniejącym niebie tarczę księżyca. - On właśnie tam mieszka.
Starszy pan wzniósł oczy i dłuższą chwilę milczał.
- To bardzo daleko – stwierdził w końcu.
- To prawda. - Dziewczynka posmutniała na moment, jednak zaraz się ożywiła. - Ale zawsze wieczorem rzuca do mnie świecące kamyki i wtedy wiem, że o mnie myśli. Bardzo często o mnie myśli.
Uśmiechnęła się i mówiła dalej:
- A ja do niego mrugam, kiedy tylko mogę.
Dziewczynka wyjęła z kieszonki małą plastikową latarkę i kierując ją w górę zaczęła naciskać raz po raz włącznik.
- Jak będę duża, to on do mnie przyleci i się ze mną ożeni – oznajmiła poważnym tonem. - Będzie pan tu jutro? - zapytała nie przerywając mrugania.
Starszy pan popatrzył na księżyc, a potem na dziewczynkę, która wciąż z zapałem błyskała swoją latarką.
- Będę – odparł cicho, ale zdecydowanie.
Dziewczynka pożegnała się i poszła do domu. Czekał ją długi spacer. Dobrze, że lubiła spacery.
▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️
Autor: Artur Scisłowski • Psychoterapia • Warszawa
Zdjęcie: Jorge Guillen / Pixabay: Fotocitizen