Alcha Ośrodek Rozwoju Osobistego, Alicja Chlasta

Alcha Ośrodek Rozwoju Osobistego, Alicja Chlasta Zwolnij... Wspieram w rozwoju od 2004 roku. Nazywam się Alicja Chlasta
JESTEM DYPLOMOWANĄ COACHKĄ, MENTORKĄ ORAZ TRENERKĄ ROZWOJU OSOBISTEGO.

Ukończyłam prestiżowe Podyplomowe Studia Coachingu i Mentoringu organizowane przez Laboratorium Psychoedukacji oraz SWPS Uniwersytet Humanistycznospołeczny. Ponad 20 lat temu założyłam Ośrodek Rozwoju Osobistego Alcha. Przez te wszystkie lata zorganizowałam setki warsztatów rozwojowo-psychologicznych: dla ciała, umysłu i ducha. Współpracowało ze mną wiele osób. Część z nich przez krótką chwilę; część związało się z ośrodkiem Alcha na wiele lat, jak zrobiła to Roshi Małgorzata Braunek, moja Nauczycielka i Mentorka, dr Preeti Agrawal czy znana psycholożka Katarzyna Miller, która współpracowała ze mną przez kilkanaście lat. Kilka lat pracowałam jako wolontariuszka w Telefonie Zaufania, gdzie uczestniczyłam w wielu szkoleniach dotyczących problemów społeczno-psychologicznych. W tym czasie ukończyłam również kurs „Kontakt w sytuacji pomagania” w renomowanym Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie. Przeszłam szkolenie „Żyć świadomie-Umierać po ludzku”, prowadzone przez Annę Dodziuk i Wojciecha Eichelbergera. Jestem nauczycielką medytacji. Byłam wieloletnią uczennicą Roshi Małgorzaty Braunek. Ukończyłam kurs mistrzowski – Siła obecności – z Ekhart’em Tolle. Jestem certyfikowaną przewodniczką Shinrin-Yoku. Kocham las, naturę i piesze wędrówki. Pasjonuję się psychologią, duchowością, rozwojem osobistym, głęboką ekologią oraz ochroną ziemi. Sporo czytam, fotografuję. Jestem laureatką kilku konkursów fotograficznych. Zawsze przy moim boku jest pies. Obecnie w drodze towarzyszy mi Zula.

Coś ze mną jest jednak nie tak.Wczoraj przyjechałam z Zula do mojej ulubionej restauracyjki Komosianka. Przyjeżdżam tuta...
30/08/2025

Coś ze mną jest jednak nie tak.
Wczoraj przyjechałam z Zula do mojej ulubionej restauracyjki Komosianka. Przyjeżdżam tutaj od lat, często nocuję (jest też tam pensjonat), czuję się jak w domu. Domyślacie się zapewne, że mam na myśli "mój" pensjonat Folwark Hutta.

ZAWSZE jest ze mną Zula, mój malutki 7 kg piesek.
Usiadłam na tarasie. Zamówiłam placki ziemniaczane i tak sobie siedzę. Stoliki są tak średnio zajęte. Obok siedzi para około 55 lat. Na dole są ludzie, głośno płacze dziecko, obok słychać pracujący kombajn. Jak na to miejsce jest rzeczywiście głośno.

Zula zaczyna szczekać. Nie jest tego dużo, ale kilka razy zaszczekała i rzeczywiście głośno, jak na starego psa przystało. 🙂

W tamtym miejscu można być z psami. Mężczyzna od tej pary w pewnym momencie mówi do mnie: "Proszę coś zrobić z tym psem bo mi przeszkadza". Przytaczam dokładnie. Ton jest agresywny i mało sympatyczny.

Odpowiedziałam mu, że mi również dużo rzeczy przeszkadza, ale biorę Zulę na ręce i uspokajam. Gdy mam już moje placki zanoszę ją do samochodu.

Sytuacja nie daje mi spokoju. Pojawia się we mnie wątpliwość czy znowu nie zostawiłam gdzieś w tej sprawie siebie i Zuli, na rzecz kogoś kto jest agresywny i niekulturalny. Kto żąda, nie prosi.
Gnębi mnie to do tego stopnia, że w końcu opisuję całą sytuację na ChatGPT, z zapytaniem: jak powinnam postąpić w tej sytuacji. Uwielbiam ChatGPT.😂

Oto odpowiedź.
"Twoja sytuacja jest delikatna, ale bardzo życiowa — i dotyka kwestii asertywności, granic i wzajemnego szacunku. Jesteś w miejscu, które znasz, lubisz, do którego wracasz, w którym psy są akceptowane. Twój pies nie był agresywny ani nadmiernie hałaśliwy, a otoczenie i tak nie było ciche.

Co mogłaś/mogłabyś powiedzieć?
Oto kilka wariantów, zależnie od tego, na ile chcesz być asertywna, dyplomatyczna, albo zabawna, ale stanowcza:

🟦 Wariant spokojny, rzeczowy i asertywny:
„To miejsce jest przyjazne psom i mój pies ma prawo tu być. Rozumiem, że może być pan wrażliwy na dźwięki, ale proszę mieć też wyrozumiałość dla innych".
Albo:
„Robię, co mogę, żeby ją uspokoić, ale to pies – czasem szczeka. Jeśli potrzebuje pan ciszy, może warto wybrać inne miejsce niż taras w restauracji z pensjonatem"?

🟩 Wariant uprzejmy, ale stawiający granice:
„Zula jest tu częstym gościem i nigdy nie było problemu. To miejsce akceptuje psy. Jeśli jej szczekanie panu przeszkadza, przykro mi, ale nie mam obowiązku jej uciszać, jeśli nie zakłóca spokoju bardziej niż otoczenie".

🟨 Wariant lekko ironiczny (dla osób z poczuciem humoru i stalowymi nerwami):
„Dobrze, że kombajn i płaczące dzieci nie przeszkadzają panu równie mocno jak siedmiokilogramowy piesek".
Albo:
„Zaraz pogadam z kombajnem, żeby ściszył silnik – może wtedy Zula też się uspokoi".

🟥 Wariant konfrontacyjny, tylko jeśli ktoś naprawdę przegina:
„Proszę nie mówić do mnie tym tonem. Nie ma pan prawa mnie pouczać, zwłaszcza w miejscu, gdzie obecność psów jest dozwolona".

Kilka zasad pomocnych na przyszłość:
Masz prawo być tam z psem. Zwłaszcza jeśli miejsce to dopuszcza i zaprasza właścicieli zwierząt.
Masz prawo nie zgadzać się na agresję słowną. Ton rozmowy często mówi więcej niż słowa.
Nie musisz się tłumaczyć. Wystarczy spokojnie, jasno postawić granicę.

Zawsze oceniaj sytuację. Czasem warto odpuścić (np. jeśli ktoś ewidentnie miał zły dzień), ale nie kosztem własnego komfortu".

Tyle czy aż ChatGPT.
A ja? Ja uznałam, że nie mam prawa tam być ze szczekającym pieskiem. Wycofałam się i zabrałam ją do samochodu tłumiąc w sobie własną potrzebę bycia tam z Zulą razem. Znowu dałam więcej uwagi komuś kto nie był wobec mnie kulturalny i miły. Znowu czyjeś potrzeby były ważniejsze niż moje. Stąd złość, która pojawiła się po tej sytuacji.

Uznałam, że nie mam prawa być na tym tarasie z Zulą. Założyłam, że jeśli ona zostanie to personel zwróci mi uwagę i może nawet każe mi Zulę wyprowadzić. Że stanie po stronie kogoś komu pies przeszkadza. Nie po mojej.

Chyba jednak muszę skończyć jakiś warsztat szanowania własnych potrzeb i ustanawiania granic zwłaszcza w stosunku do osób, które w słowie proszę, ukrywają agresję i żądanie. 🙂

PS1 Co do Chapsa – bawię się nim przednio i sprawdzam jego możliwości. 🙂 Uwielbiam to!

PS2 Co do Zuli – raczej nie będę już jej zabierać w takie miejsca. I nie z powodu agresywnych ciołków, ale ze względu na nią samą – bo już trochę niedowidzi, niedosłyszy, i lepiej jej w samochodzie niż w miejscu z nadmiarem bodźców.

PS3 Nie zostawię tej sprawy. Nie wrzucę jej w zapomnienie. Wyciągnę z niej naukę. Następnym razem odpowiem:
Z miłą chęcią wyjdę panu naprzeciw – o ile zamieni pan żądanie na kulturalną prośbę.

📚 W sprzedaży książki Katarzyny Miller! 📚Masz ochotę na dawkę humoru i mądrości o relacjach i kobiecości?Oto tytuły, któ...
28/08/2025

📚 W sprzedaży książki Katarzyny Miller! 📚
Masz ochotę na dawkę humoru i mądrości o relacjach i kobiecości?

Oto tytuły, które musisz mieć:
❤️ Mam faceta i mam problem
💔 Znaleźć faceta i nie zwariować
💃 Być kobietą i nie zwariować
👨‍🔧 Instrukcja obsługi faceta
👩‍🔧 Instrukcja obsługi kobiety
💑 Być parą i nie zwariować

🎁 Przy zakupie 5 książek – nowa, zafoliowana płyta „Dziewczyny chcą więcej” GRATIS!
📖 Książki są nowe, cena za jeden tytuł to tylko 15 zł.

🚚 Odbiór osobisty lub wysyłka kurierska (+12–20 zł, zależnie od liczby książek).
📩 Jesteś zainteresowana? Napisz do mnie na priv!

Słoneczniki w starym wazonie.To już rok!Kiedyś żałobę nosiło się przez dwanaście miesięcy.Czarne ubrania.Żadnych zabaw, ...
26/08/2025

Słoneczniki w starym wazonie.
To już rok!
Kiedyś żałobę nosiło się przez dwanaście miesięcy.
Czarne ubrania.
Żadnych zabaw, ślubów, wesel.
Nie chodziło się do kina, do teatru.
Unikało się śmiechu.
To był czas ciszy.
Czas ciężki jak ołów.
Czas, pożegnania.

Moja mama przestrzegała tych dawnych rytuałów.
Gdy zmarła moja siostra Grażyna, przez cały rok nosiła ciemne kolory. Codziennie dbała, by w wazoniku przed jej zdjęciem stały świeże kwiatki. Często zapalała tam świeczkę i modliła się każdego dnia w jej intencji. Po cichu. Z prostotą. Z miłością.

U mnie ta żałoba wybrzmiała inaczej.
Nie nosiłam czerni.
Nie odmierzałam czasu modlitwą ani kalendarzem.
Rzadko jeździłam na cmentarz.

Moja mama kochała kwiaty, więc często jej je kupowałam,
ale wtedy gdy żyła i mogła się nimi cieszyć.

Dziś mija rok od jej odejścia.
Rok, w którym uczyłam się żyć bez niej.
Rok, w którym powoli godziłam się z tym, że nie wróci.
Że już nie zadzwoni.
Nie otworzy drzwi.
Nie poprosi o poprawi zasłony.
Że odeszła nieodwracalnie.

Rok mojej żałoby.

Prawie codziennie bywałam w jej mieszkaniu.
Stało puste, milczące.
Jakby też próbowało zrozumieć, przeżyć po swojemu nieoczekiwaną zmianę i brak.

Ostatnie 2 miesiące, w czerwcu i w maju, zamieszkałam tam.
Powoli, z czułością, brałam do rąk każdą rzecz.
Część zatrzymałam. Część wyrzuciłam.
Część sprzedałam. Część oddałam.
Piękna lampa trafiła do przyjaciółki – prawie siostry,
a może – w innej wersji świata – bratowej. ☺️
Część z tych przedmiotów trafiło do sąsiadów.
Wszystkie ubrania do Caritasu.
Trochę jeszcze naczyń zawiozę do hospicjum.

To był mój sposób żegnania.
Dotykanie, sortowanie, oddawanie. Jakby ciało przez te gesty próbowało nadążyć za sercem.
Jakby każdy z nich mówił:
"Tak, już wiem. Już rozumiem. Już puszczam".

To był mój sposób przeżywania.
Cichy, osobny, trochę dziwny, w samotności.

Dzisiaj tak jakoś mam potrzebę oficjalnie oznajmić jej zakończenie. Uczynić symboliczny gest, tak jak zrobiła to kiedyś moja mama,
gdy poprosiła mnie, by odwiesić do szafy jej ciemną marynarkę.
„Już nie będę jej nosić” – powiedziała.
„Kończy się żałoba". Żałoba po córce, Grażynie.

Pamiętam, jak to we mnie wtedy zapadło.
Pomyślałam, że chciałabym, by ktoś po mnie nosił taką żałobę –
prawdziwą, ciężką, pełną miłości.

I dziś – po tej mojej innej, nieoczywistej –
pojechałam na cmentarz.
Z żółtymi kwiatami.
Mama najbardziej lubiła żółte.

A potem… chciałam jakoś poczuć, że idę dalej.
Już bez niej.
Własną drogą.

Pojechałam do Folwark Hutta –
mojego miejsca ukojenia.
Na coś miłego, bo przecież
nowe ścieżki dobrze jest zacząć czymś dobrym.

Gdy tylko przekroczyłam próg,
przywitały mnie… słoneczniki.
Cały bukiet.
W prezencie. ❤

Teraz stoją w starutkim wazonie po mamie.
Takie pękate, wesołe, słoneczne i ... żółte. 😂

Jak pomost między tym, co było,
a tym, co dopiero nadejdzie.

Festiwal Filmowy Wajda na Nowo
24/08/2025

Festiwal Filmowy Wajda na Nowo

Dzisiejszy spektakl.
24/08/2025

Dzisiejszy spektakl.

✨ Od jakiegoś czasu chodzę z pytaniem, a właściwie z kilkoma pytaniami:🔸 Jakiego problemu nie chcę już więcej karmić swo...
17/08/2025

✨ Od jakiegoś czasu chodzę z pytaniem, a właściwie z kilkoma pytaniami:
🔸 Jakiego problemu nie chcę już więcej karmić swoją energią?
🔸 Jakiej historii nie chcę już dłużej odgrywać w swojej głowie?
🔸 Któremu schematowi mogę dziś powiedzieć: „dziękuję, wystarczy”?
🔸 Co w moim życiu nie potrzebuje już mojej uwagi?
🔸 Jakiego ciężaru nie muszę już dźwigać?
🔸 Z jakiego problemu chcę się wycofać – emocjonalnie, mentalnie, energetycznie?

Bo jedno jest pewne:
👉 To, czemu poświęcam uwagę – rośnie.
👉 To, co karmię strachem, analizą, złością – dostaje ode mnie moc.

Śmierć mojej mamy i brata – obie tak bliskie sobie w czasie – bardzo wpłynęły na te refleksje. Od tamtej pory coraz częściej przyglądam się swoim schematom i pytam siebie:
Czy one są naprawdę moje?
Czy naprawdę chcę wszystko zdobywać ciężką pracą, fizycznym wysiłkiem – jak moja mama, babcia, prababcia?
Czy naprawdę muszę tracić pieniądze tak, jak robili to moi przodkowie ze strony ojca?
Czy naprawdę muszę łączyć w sobie te dwa schematy – harówki i braku – i wierzyć, że to jedyna możliwa droga?

Coraz wyraźniej widzę, że to nie moje. To spuścizna. Wzorzec, który we mnie zasiano.

Widzę jak bardzo chcę już iść inną drogą — drogą, na której jest więcej radości i lekkości.
Już starczy braku i ciężkości. Starczy skupiania się na deficytach. Czas sięgnąć po własne, dobre zasoby, gdyż każdy z nas ma takie w sobie tylko ich po prostu nie zauważa. Niewidoczne leżą przywalone pod ciężarem tego co nas przytłacza i czemu dajemy moc, gdyż łatwiej jest nam skupiać się na brakach, troskach i zagrożeniach.

Dlaczego tak się dzieje?
Nasz mózg – szczególnie jego najstarsza część, tzw. mózg gadzi – nieustannie skanuje otoczenie w poszukiwaniu zagrożeń. To jego główne zadanie: ochrona za wszelką cenę.
Ale przed czym ma nas chronić dziś? Przed czym dokładnie?
Dla niego zagrożeniem może być wszystko: e-mail od szefa, spojrzenie teściowej, kłótnia z partnerem czy spóźniony autobus.
Mózg gadzi nie odróżnia realnego niebezpieczeństwa od emocjonalnego dyskomfortu. Reaguje natychmiast: walcz, uciekaj albo zastygnij.
Kiedyś ratował nam tym życie. Dziś często odbiera nam spokój.

To on nieustannie wyszukuje zagrożenia i jeśli już je znajdzie będzie mielił je w naszej głowie przez 24 godziny na dobę, na wszystkie możliwe sposoby.
I nie ma w tym ni złego, o ile mamy tego świadomość i potrafimy świadomie przeanalizować naszą sytuację i dopuścimy do głosu Mądrego Stratega, który również zamieszkuje nasze wnętrze.
Problem jest jednak w tym, że jeśli nie jesteśmy uważni to gadzi mózg zabierze sobie całą przestrzeń i już nikogo innego nie dopuści do głosu! Wypełni zagrożeniem I brakiem każdą wolną przestrzeń w naszej głowie, gdyż on ma tylko jedno zadanie - chronić nas za wszelką cenę.

Nie myśli, nie analizuje, nie czeka. Chroni, czy ma to sens czy nie. On nie analizuje. Zobaczył jakiś cień i poszedł już na całość. Przy lekkim kaszlu powie Ci, że to rak płuc. Przy czyimś spojrzeniu włączy w Twojej głowie alarm o odrzuceniu. Gdy wstaniesz z łóżka lewą nogą ustawi Ci dzień tak, że pożałujesz, że w ogóle wstałeś.

Reaguje automatycznie — walcz, uciekaj albo zastygnij.
Kiedyś, wieki wstecz, gdy zbliżał się drapieżnik, jego czujność ratowała Ci życie.
Ale dziś? Gdy tym drapieżnikiem może być... e-mail od szefa, kłótnia z partnerem, spojrzenie teściowej, spóźniony autobus!
Gadzi umysł nie odróżnia realnego zagrożenia od emocjonalnego dyskomfortu. Działa szybko, zanim Mądry Strateg (Twoja logiczna, spokojna część) zdąży w ogóle wstać z fotela.

Dlatego może... Czas przestać wzmacniać ten dramat?
Może czas odpuścić, uwolnić się od dramatu, który tak długo grał pierwsze skrzypce?
Nie chodzi o ucieczkę. Nie chodzi o walkę. Nie chodzi o zastygniecie w bezruchu.
Chodzi o decyzję: nie będę już tego wzmacniać. Nie dam pełnej władzy mojemu Gadziemu umysłowi. Włączę uważność i to ja, dzięki pomocy Mądrego Stratega zadecyduję czemu dam swoją uwagę, a czemu każę odejść.

Oczywiście nie jest to proste i wymaga ćwiczeń, ale jest to możliwe i zawsze przyniesie efekt pod postacią większego spokoju, lekkości i radości.
Gdy tylko pojawi się lęk o przyszłość, chorobę, brak pieniędzy, niepewność – puszczę to i zaproszę zaufanie. Wybiorę spokój.
Nie będę już pracowała ponad siły. Zrobię przerwy. Pojadę nad moje ukochane jeziorko na kawę. Pójdę do kina, na koncert.
Uśmiechnę się do Zuli i dam nam czas na głaski i mizianie.

✨ A Ty?
Jakiego problemu nie chcesz już zasilać swoją energią?
Jeśli masz ochotę – podziel się. Może Twoja decyzja i Twoja droga zainspirują kogoś innego.

W nocnej podróży.Właściwie tylko tyle pamiętam na pewno z dzisiejszego snu, że jechałam. Wiedziałam dokąd, wiedziałam sk...
13/08/2025

W nocnej podróży.
Właściwie tylko tyle pamiętam na pewno z dzisiejszego snu, że jechałam. Wiedziałam dokąd, wiedziałam skąd, a jednak zagubiłam się. Może to wcale nie była droga do. Tylko od.
Albo — co bardziej moje — pomiędzy.
Bo ja przecież najbardziej lubię być pomiędzy.
Jeszcze nie tam, już nie tu. W ruchu. W drodze.
W czymś, co nie ma końca ani początku.

I wtedy zjechałam w bok. Nie pytaj po co. Człowiek czasem zjeżdża, bo droga się nagle otwiera. Bo zaprasza. Albo po prostu dlatego, że można.

Zjechałam w bok. Ot, droga, która się nagle otworzyła i zwiodła na manowce. Cicha, piaszczysta, prowadząca nie wiadomo dokąd.

Znalazłam się w miejscu, które miało coś z wakacyjnego zapomnienia — sklep spożywczy przy plaży, prowadziła go jakaś rodzina. Tacy ludzie, co jeszcze nie zdążyli się sobą zmęczyć. Dzieciaki na ręcznikach, starsi opalający się jakby od zawsze. Miejsce miłe. Ale to nie było to. Nie po to przecież wyruszyłam.

Chciałam jechać dalej. Tylko nie było jak. Droga, którą tu przyjechałam, była jedyną. Żadnych rozwidleń, żadnych znaków. Tylko ta jedna asfaltówka — ta sama, którą należy zawrócić, jeśli chce się jechać dalej.

Zawrócić? Tylko Do Czego? Nie do punktu wyjścia przecież. Nie tam. Nie do miejsca, w którym coś się zawahało, gdzie coś się rozproszyło, przestało być oczywiste i kazało wyruszyć.

Zapytałam o drogę. Szukałam jej — tej właściwej. Tylko teraz, po przebudzeniu, widzę, że zapytałam kogoś najmniej odpowiedniego.
To był chłopak. Syn właścicielki sklepu, jak się domyśliłam. Sprawiał wrażenie, że wszystko wie, że poradzi. Uśmiechnął się nawet, jakby znał te drogi lepiej niż własną kieszeń. Obiecał, że zaraz mi powie, którędy mam jechać.
Tylko że — najpierw musiał coś tam ogarnąć. Klient wszedł. Później towar przyszedł. Potem coś na zapleczu... jeszcze coś poprawił na półce, kogoś pozdrowił, podrapał się po tyłku, znowu coś sprzątał.
A ja stałam. I czekałam.

Choć przecież wiedziałam — że to czekanie jest bez sensu. Że mogę wsiąść do samochodu i ruszyć z powrotem tą samą drogą, zapytać kogoś innego.

Czekałam. Bo może ten chłopak naprawdę wiedział?
Albo chciałam wierzyć, że ktoś taki, kto tak zwyczajnie krząta się po sklepie, wie coś więcej ode mnie. O drogach, o kierunkach, o tym, jak stąd ruszyć.

Może nawet nie chodziło o drogę. Może o to, że nie chciałam znowu zawracać. Bo zawracanie w snach bywa najgorsze — człowiek budzi się wtedy dokładnie tam, skąd chciał wyruszyć.

Look at the sky
09/08/2025

Look at the sky

🌿 CO DALEJ Z TYM ŻYCIEM? 🌿Warsztat rozwojowy dla kobiet, które pragną zmiany📍 26–28 września 2025 | Hutta Folwark, Suwal...
04/08/2025

🌿 CO DALEJ Z TYM ŻYCIEM? 🌿
Warsztat rozwojowy dla kobiet, które pragną zmiany
📍 26–28 września 2025 | Hutta Folwark, Suwalszczyzna
👭 Kameralna grupa: tylko 2–5 uczestniczek

Jeśli to czytasz, to być może...
👉 Czujesz, że coś się kończy, ale nie wiesz, co ma się zacząć.
👉 Stoisz na rozdrożu i nie masz już siły szukać "dobrych rozwiązań".
👉 Masz poczucie utknięcia, życiowej pustki, niepokoju.
👉 Masz 40+, 50+, 60+ i coraz częściej zadajesz sobie pytanie: co dalej z tym życiem?

💬 „Doszłam do ściany i nie wiem, co dalej.”
💬 „Zmieniam pracę, życie, związek, a może wszystko naraz.”
💬 „Wróciłam po latach. Umarło coś we mnie. Chcę coś odbudować.”

Właśnie dla Ciebie stworzyłam ten warsztat.
Jestem Alicja Chlasta – coachka, mentorka, trenerka z 20-letnim doświadczeniem.
Wiem, że zmiana jest możliwa – w każdym wieku. Sama jestem tego przykładem.

Podczas 3 dni wspólnej pracy:
🌟 Odkryjesz swoje wewnętrzne zasoby.
🌟 Zdiagnozujesz punkt utknięcia.
🌟 Nazwiesz, co naprawdę chcesz zmienić.
🌟 Ruszysz z miejsca – z nową siłą i wizją.

To nie będzie wykład.
To będzie prawdziwa podróż w głąb siebie – w bezpiecznym, wspierającym gronie kobiet.

Nie czekaj, aż życie samo się zmieni.
Zrób ten pierwszy krok razem ze mną i grupą wspierających kobiet.

📝 Szczegóły i zapisy: [link w komentarzu]
📩 Masz pytania? Napisz do mnie wiadomość prywatną.

31/07/2025

Cudownie jest tak po prostu być, pachnieć słońcem i udawać, że życie to nieustanne wakacje z widokiem na wiejski chill. 😎✨

Ze słomą mi do twarzy. 🤣
31/07/2025

Ze słomą mi do twarzy. 🤣

Adres

Srodmiescie

Godziny Otwarcia

Wtorek 11:00 - 15:00
Środa 11:00 - 15:00
Czwartek 11:00 - 15:00
Piątek 11:00 - 15:00

Telefon

+48608028124

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Alcha Ośrodek Rozwoju Osobistego, Alicja Chlasta umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Alcha Ośrodek Rozwoju Osobistego, Alicja Chlasta:

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram

Our Story

Alcha Ośrodek Rozwoju Osobistego NIP: 844-001-11-76 REGON: 790010423

www.alcha.pl Zajmujemy się, szeroko rozumianym rozwojem osobistym i dzięki osobom współpracującym , wieloletniej pracy i doświadczeniu jesteśmy w czołówce takich miejsc w Polsce. Organizujemy warsztaty, spotkania, kursy, jogę, Chi kung, warsztaty pisarskie, ceramiczne, batiku, cykl warsztatów kulinarnych - Alcha gotuje, cykl spotkań malarskich - Alcha maluje, medytacje, warsztaty wizażu, kolorystyki i stylizacji sylwetki, taniec brzucha, obozy wyjazdowe, wakacyjne. Naszym nowym projektem jest Alcha wędruje. Są to wyjazdowe spotkania z bliskim kontaktem z naturą. Na stałe współpracują z nami między innymi: Katarzyna Miller (warsztaty dla kobiet), Małgorzata Braunek (medytacje), dr Preeti Agrawal (kobieta w ujęciu holistycznym), Irena Kertyczak (joga hormonalna), Elzbieta Żuk – Widmańska (zajęcia z ajurwedy), Małka Kafka (warsztaty kulinarne), Joanna Świerczyńska (warsztaty malarskie), Łada Toulik (taniec brzucha), Magdalena Kędzior (Technika Alexandra). Siedziba znajduje się na warszawskiej Starówce, ale warsztaty odbywają się również w innych miejscach, między innymi na Starym Mieście, w buddyjskim ośrodku Kanzeon, w Teatrze Komedia. Organizujemy również wiele spotkań wyjazdowych w Kazimierzu Dolnym, na Suwalszczyźnie, w Puszczy Białowieskiej.