
10/07/2025
ODLAJKOWAŁAM WSZYSTKICH MISTRZÓW I ZACZĘŁAM SŁUCHAĆ SIEBIE
Pewnego dnia uświadomiłam sobie, że irytują i drażnią mnie wpisy, blogi, nagrania, podcasty osób, które do niedawna uważałam za kogoś w rodzaju autorytetu.
Osób dzielących się głęboką mądrością i wartościową wiedzą o zdrowiu, rozwoju i świadomości.
W pewnym momencie poczułam, że nie pomieszczę już więcej w sobie – że każde takie 'scrollowanie' facebooka, instagrama, youtube, powoduje, że zawsze coś mnie zatrzyma. A to jakiś mądry wpis o uzdrawianiu wewnętrznego dziecka, a to coś o traumach, a to coś o przekonaniach.
Najczęściej zatrzymywały mnie mądre rady i wskazówki o prowadzeniu tzw. biznesu z duszą, biznesu z serca, i tak dalej – dlatego, że wg mojego umysłu to był mój słaby punkt :)
Każde takie zatrzymanie jednak powodowało, że ja wychodziłam z siebie, wychodziłam z mojego tu i teraz, z czucia siebie - do świata innej osoby i jej wizji rzeczywistości. Zdarzało się, że porównywałam się z osobami, które odniosły "sukces". Zadręczały mnie myśli – że ja tam jeszcze nie jestem, że ja tak nie mma, że może muszę jeszcze coś uzdrowić i przerobić, by trafić w to "święte" miejsce, w którym w moim mniemaniu są te osoby – autorytety, ludzie sukcesu w branży duchowości.
Zainspirowana chwilą, po prostu, z wielką ulgą ale i trwogą - odlajkowałam większość profili, stron i fanpejdży. Pozostało niewiele, na które czasem jeszcze zerknę – ale wyłącznie z sentymentu.
W podobny sposób odpadły książki. Przez wiele lat z pasją i ekscytacją studiowałam wartościowe książki świadomościowe, duchowe i rozwojowe. Do niektórych wracałam wiele razy. Aż tu nagle, nie mogłam na nie więcej patrzeć. Brałam książkę do ręki, lecz całe ciało odmawiało tej czynności – czytania i zagłębiania się w rzeczywistość kogoś innego.
Zauważyłam także, że nie chce mi się czytać ani słuchać innych ludzi, bo wszystko o czym mówią – mam już w sobie, wiem to, przejawiam to dla siebie i nie jest to dla mnie niczym nowym...
Odrzuciłam największe, najwartościowsze, najmądrzejsze autorytety, jakie znałam. Nie było to takie odrzucenie z poziomu pogardy i dumy. Raczej – zostawienie ich na ich drodze i zwrócenie się do swojej własnej mądrości, intuicji w sobie.
Nie mogłam już brać udziału w jakichkolwiek warsztatach czy kursach. Po prostu z ciała czuję – NIE rób tego. Przestałam móc patrzeć na innych – wszelkich prowadzących, nauczycieli, guru – jak na kogoś mądrzejszego, lepszego czy ważniejszego ode mnie. Nie mogę już być w takich miejscach, w których jest podział na role – nauczyciel i uczniowie. Wyrzuca mnie z takich wydarzeń, albo niemiłosiernie się tam nudzę ;)
Zaczęłam także czuć i widzieć rzeczy dużo bardziej takimi, jakimi są.
Wyczuwam fałsz, maski i iluzje, w jakie wielu z takich przewodników duchowych/ nauczycieli/ terapeutów się ubiera. Dzięki temu – już nie widzę siebie mniejszą ani większą, po prostu widzę w nich człowieka dokładnie takiego samego, jakim ja jestem – ze swoimi cieniami, obawami i wątpliwościami, ze swoimi upartymi przekonaniami i programami. Widzę i czuję cienie i programy także u tych, których najbardziej ceniłam... I to mi daje ogromną ulgę. Wiem, że nie ma lepszych i gorszych, nie ma ludzi/istot doskonałych, z aureolką... Dopóki jesteśmy wcieleni tu w materię, każdy ma swój cień, jak i swoje światło.
Postanowiłam uczyć się życia na nowo, słuchając już tylko siebie, a nie istot na zewnątrz. Czasem poczuję się kimś zainspirowana, ale nie jest to już z poziomu, gdzie wpatruję się w kogoś jak w obrazek, umniejszając sobie.
Wiem już podskórnie, że mam w sobie taką mądrość, nazwijmy ją intuicją, która wie co jest dla mnie dobre.
Jak to wygląda w praktyce?
To tak, jak bym uświadamiała sobie coś, co cały czas we mnie było. Co czułam, ale nie było to takie oczywiste i wprost widziane. To coś krążyło po orbicie mojej świadomości, ale nie było zauważane wprost.
To tak jak patrzysz na krajobraz, ale większość swojej uwagi kierujesz na obiekty na wprost ciebie, będąc świadomy, że po bokach też są różne przedmioty i widoki, wiesz o nich, ale nie patrzysz na nie wprost. W momencie, gdy przekierujesz swoją uwagę na te fragmenty z boku krajobrazu, nagle dostajesz eureki – przecież to cały czas tutaj było, ale ja nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Zaczęłam czuć i wiedzieć, w jaki sposób postrzegają mnie inni ludzie, czuję ich energie i intencje wobec mnie.
Na jednym z festiwali poznałam taką bardzo sympatyczną parę – od razu zwróciłam na nich moją uwagę i coś mnie do nich przyciągało. Byli bardzo kolorowi i oryginalni. Jednak, nasza relacja nie była jak równy z równym. To ja zabiegałam o kontakt, to ja podchodziłam z uśmiechem przywitać się. Nie zauważałam, że z ich strony takiej serdecznej życzliwości raczej nie ma. Czułam, że coś tutaj nie gra, że jest jakoś dziwnie, ale bardzo długo nie potrafiłam tego zrozumieć, aż mnie olśniło. I dotarło, jak bardzo zawsze czułam ludzi, a jak do tej pory pomijałam te uczucia, racjonalizując je sobie na wszelkie możliwe sposoby. To był jeden z ważnych puzelków – duży krok w kierunku zaufania do siebie, do swojej intuicji i tego co czuję.
Ten krok był możliwy także dzięki temu, że bliska osoba dała mi feedback i potwierdziła – że ona czuje to samo.
Innym ważnym krokiem był proces głębokiego uzdrawiania traumy, której doświadczyłam od pewnego człowieka (tzw. duchowy nauczyciel) 7 lat temu. Pisałam o nim w poprzednich postach. Nazwijmy go M. Będąc w kontakcie z nim moje ciało dawało mi wiele sygnałów i przeczuć, że coś jest nie tak – wtedy nie miałam narzędzi, by to odczytać i zrozumieć. Gdy tamto doświadczenie się skończyło zaczęłam je weryfikować, rozmawiać z innymi kobietami, które miały z nim wówczas styczność. I każda jedna z nich potwierdziła mi, że czuła się tak samo podle i tak samo skrzywdzona, jak ja. Mając taki feedback, i tak, przez wiele lat, doświadczałam w sobie wahania, wątpliwości i uporczywych myśli mówiących "czy to co czuję jest prawdą, czy jednak ja się mylę i on miał rację? "
Teraz, widząc go po 7 latach, czując to samo szaleństwo i negatywność w nim – już nie mam wątpliwości w siebie i w to, co czuję.
Nie ma już także dla mnie takiego autorytetu, na którego mogłabym się złapać na dłużej. Już po prostu nie ;)
Bo to jest tak, że gdy wpatrujesz się w kogoś i postrzegasz w nim autorytet – zapominasz siebie. Oddajesz mu swoją moc. Nieświadomie widzisz siebie mniejszą lub gorszą. Bo "on wie lepiej, on jest mądry, taki świadomy i oświecony". "On/ona wie coś, czego ja nie wiem i mogę to od niego/niej dostać".
Niestety, myk polega na tym, że w w tym dualnym świecie wszystko ma swój cień. Dostaniesz od takiej istoty na pewno dużo światła. Ale nie zauważysz, że z boku dostajesz kuksańca. Że ktoś może Ci dać 98% światła, a 2% cienia, fałszu, iluzji. Że ktoś może mówić bardzo mądre rzeczy, a Ty nie zauważysz, jak sprzeda Ci odrobinę swojej negatywności – w postaci jakiegoś przekonania, lub ograniczającej perspektywy...
Tak wiele razy dostałam w tyłek, że tę lekcję uważam za zrozumianą :)
I chociaż wiele z takich doświadczeń było za***biście bolesne, jestem wdzięczna za miejsce, w którym teraz się znajduję. Wiem, że może odezwać się jeszcze stary program i nabiorę się na coś, na jakąś hipnozę, że "ktoś odkrył coś, czego ja nie wiem". Ufam jednak, że moja intuicja w takim momencie szybko przywoła mnie - z powrotem do siebie.
Taki powrót do siebie, zaufanie sobie – to nie jest jednorazowy przeskok, po którym już 100% ufam. To jest bardziej jak proces. Odpadają stare autorytety. Wręcz zabierane jest ci siłą to, co do tej pory sprawiało radość – czytanie, słuchanie, uczenie się.
Zostajesz z niczym, czyli sama ze sobą. I doświadczenie za doświadczeniem sprawdzasz, badasz. Jeśli nie wiesz, masz wątpliwości w to co czujesz, sprawdź i zapytaj. Szukaj feedbacku. Pytaj bliskich (ale tylko tych, którzy mają kontakt ze swoimi uczuciami i są uczciwi) jak oni czują.
Pozwól sobie dopuścić, że to co czujesz jest prawdą. Załóż, że to ty dobrze czujesz, że nie mylisz się, chociaż umysł i świat dookoła będą mówić, że jest inaczej.
Ja też wciąż się rozwijam, poznaję. Krok za krokiem. Jesteśmy istotami w procesie przebudzenia :)
------------------
Jeśli potrzebujesz wsparcia, towarzyszenia lub po prostu obecności w Twoim przebudzeniu i transformacji – zapraszam Cię na Sesję Przebudzenia Świadomości.
Nie będę Cię nauczać, ani doradzać. Raczej skieruję Cię na Twoją własną mądrość – w Tobie.