
17/09/2025
Dziś podczas spaceru słuchałem ciekawego podcastu Jacka Walkiewicza, w którym rozmawiał z Mateuszem Kusznierewiczem.
Padła tam historia, która bardzo mnie poruszyła i dała sporo do myślenia.
Walkiewicz opowiadał o koledze Adama Małysza. Ten kolega opisywał, jak wygląda moment skoku – Małysz podczas rozbiegu osiąga około 100 km/h, a w powietrzu prędkość rośnie do 120 km/h.
Większość z nas, lecąc z taką prędkością, myślałaby tylko o jednym: „byle szybko wylądować”, bo to przecież niebezpieczne.
A Małysz?
On w tym momencie myślał tylko o tym, jak najdłużej utrzymać się w powietrzu.
I pomyślałem, że to jest świetna metafora naszego życia.
Czasem nasze umiejętności, pasja, praca czy determinacja pozwalają nam „wybić się” ponad przeciętność.
Ale często, gdy zaczynamy szybować coraz wyżej, włącza się w nas lęk:
„A co, jeśli mnie skrytykują?”
„A co, jeśli ludzie pomyślą, że się wywyższam?”
„A co, jeśli ktoś się ode mnie odsunie, bo mój sukces będzie go uwierał?”
I wtedy wielu z nas wybiera „bezpieczne lądowanie”.
Szybko wracamy na ziemię, byle tylko nie wywołać zazdrości czy niechęci.
A przecież warto w takich chwilach być jak Małysz – utrzymać się w powietrzu jak najdłużej, cieszyć się tym lotem, zaufaniem do swoich możliwości i tym, co osiągnęliśmy.
Jest takie polskie powiedzenie: „Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.”
A ja bym je odwrócił:
„Prawdziwych przyjaciół poznaje się w sukcesie.”
Bo wtedy widać, kto się cieszy z nami, a kto się odsuwa.
Dlatego, gdy życie daje Ci szansę na wybicie się z progu skoczni – leć.
Nie patrz na to, kto klaska, a kto siedzi z boku z założonymi rękami.
Twój lot jest Twój.
I tylko od Ciebie zależy, jak długo będziesz się nim cieszyć. 🪂✨