Dr n. med. Jędrzej Stolarczyk - Lekarz do bólu

Dr n. med. Jędrzej Stolarczyk - Lekarz do bólu Lekarz, specjalista chorób wewnętrznych, medycyny paliatywnej i leczenia bólu
(1)

Witam wszystkich i  po bardzo długiej wakacyjnej przerwie.W międzyczasie pojawiły się pewne zmiany w prawie i ustawach, ...
12/11/2024

Witam wszystkich i po bardzo długiej wakacyjnej przerwie.

W międzyczasie pojawiły się pewne zmiany w prawie i ustawach, o których mam potrzebę napisania i skomentowania, zanim wrócę do typowych rozważań o bólu, a zatem przed Państwem: 🥳👇

Rozważania o bólu cz. 15 w kontekście zmian w polskim prawie

1. Zmiana w Ustawie o Prawach Pacjenta itd., mocą której przestały funkcjonować Wojewódzkie Komisje ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych.

A przynajmniej przestały funkcjonować jak dotychczas- czyli na szczeblach wojewódzkich. Obecnie wszystkie tego typu roszczenia będą rozstrzygane na szczeblu centralnym, przy Rzeczniku Praw Pacjenta. Jako że nie chciałem brać udziały w tym przedsięwzięciu w takiej formie, to nawet nie zagłębiałem się w szczegóły, jak to teraz będzie wyglądało. W każdym razie nie będzie już naszych posiedzeń w Urzędzie Wojewódzkim przy Wałach Chrobrego w Szczecinie, z udziałem naszego (bardzo fajnego) składu, którego mogłem być częścią. Dla mnie był to bardzo wzbogacający czas. Możliwość dyskusji z innymi medykami oraz prawnikami na temat danej sprawy była bardzo ciekawa, a czasami nawet burzliwa 🌩. Bardzo cennym dla mnie jest punkt widzenia prawnika na medycynę, który czasami jest zupełnie inny niż punkt widzenia medyka. Podobnie umiejętność „prawniczego” czytania 🗂dokumentów i zapisów, jest czymś, czego nie uczą na studiach medycznych. To przypomina mi dyskusję z Panią Mecenas: „Jędrzej! Dokładnie TO jest tam napisane!”, -„Ale po medycznemu to jest taki skrót myślowy, który odzwierciedla tylko kolejność zdarzeń, a nie związek przyczynowo-skutkowy”. „Nie ma znaczenia co autor miał na myśli, ma znaczenie co jest napisane.” I kropka. 📖

Po co lekarzowi taka umiejętność jak czytanie prawnych dokumentów? Otóż Ustawy, Rozporzędzenia i Zarządzenia Ministerstwa Zdrowia i NFZ regulują pracę podmiotów leczniczych i ktoś musi je czasem odszyfrować, a czasem wręcz wysłać zapytanie do autora, co miał na myśli zawierając w różnych akapitach wykluczające się zapisy. Do tego wracam za chwileczkę, w punkcie drugim.

W każdym razie w tym miejscu mogę tylko bardzo podziękować całemu składowi WKZM tej kadencji za wiele ciekawych dyskusji i wspólną pracę. Podobnie wielkie podziękowania dla Pani Małgosi, Pani Sylwii i Pani Marty z Wydziału Zdrowia Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego za ogromną cierpliwość do całego składu (i mojej osoby również) zwłaszcza w zakresie ustalania pasujących wszystkim terminów posiedzeń oraz za wszystkie telefony „Panie Doktorze, kiedy przyjedzie Pan do nas podpisać wszystkie dokumenty? Taaaak, od dwóch tygodni mi Pan obiecuje, że w przyszłym tygodniu…” No dobra, dobra, wszystko podpisałem (w końcu). 🤷‍♂️✍️

Moje przemyślenie, po przeanalizowaniu wielu spraw w ramach Komisji jest takie, że w większości z nich nie było zdarzeń medycznych czy błędów medycznych. Były w niektórych i te sprawy były bardzo ciekawe 🕵️‍♂️, również w kontekście pozyskiwania dokumentacji, przesłuchiwania świadków i opinii biegłych w celu ustalenia ostatecznej wersji zdarzeń oraz prawidłowości postępowania i ostatecznie – orzeczenia. Niestety (chyba niestety) w większości spraw błędu, jako takiego, nie ma. Jest za to ogromne poczucie krzywdy.

Skąd się bierze poczucie krzywdy? Najczęściej stąd, że pacjentkę/pacjenta źle potraktowano- czegoś nie wytłumaczono, o czymś nie powiedziano, o coś nie zapytano, pacjenta nie rozebrano do badania albo nie zbadano go wcale, ktoś nie skorygował nierealnych oczekiwań co do leczenia, ktoś dał fałszywe nadzieje, ktoś nie dał szansy, żeby o coś spytać, ktoś przerywał jak mówiła albo nie słuchał odpowiedzi na pytania. Czyli najprościej podsumowując nie jest to błąd medyczny, tylko naruszenie praw pacjenta (i często praw człowieka jednocześnie). Zawsze jak o tym mówię, to inni medycy mi odpowiadają, że „na to nie ma czasu”. Wierzę, że wszyscy jesteśmy zapracowani. Tylko że pięć minut poświęcone na rozmowę z pacjentem może nam oszczędzić całego dnia spędzonego na zeznaniach w Komisji (takiej lub innej) lub Prokuraturze albo Sądzie. 👨‍⚖️

2. Zmiana w rozporządzeniu Ministra w sprawie środków odurzających, substancji psychotropowych (…) z dnia 29.10.2024r., która obowiązuje od 07.11.2024r.

Najważniejsza zmiana, którą wprowadza to rozporządzenie jest zawarta w paragrafie 7 ust 2a: „Recepta na preparat (…) jest wystawiana po uprzednim (…) 2) osobistym zbadaniu pacjenta przez osobę wystawiającą receptę – jeżeli jest przepisywany preparat zawierający środek odurzający, substancję psychotropową lub prekursor kategorii I, których wykaz określa załącznik nr 2 do rozporządzenia.” Dalej zaznaczono, że nie dotyczy lekarza POZ (pomimo protestu środowiska opieki paliatywnej aby wykluczyć z tej grupy również lekarzy hospicyjnych nie zostało to uwzględnione). W załączniku zawarto substancje takie jak: fentanyl, morfina, oksykodon, konopie.

Dlaczego akurat te, a inne nie- pozostaje dla mnie zagadką. Na pewno ku radości mediów, bo z medycznego punktu widzenia, to jakby nie do końca z sensem.

Ale! Wróćmy do prawnego czytania ze zrozumieniem. Rozporządzenie w tym kształcie nie pozwala przedłużyć recepty na te leki, bez badania pacjenta (z wyjątkiem POZ). Czyli nie możemy zrobić tzw. wizyty receptowej. Nie pozwala również uzyskać recept na te środki z receptomatów i innych „ankietowych konsultacji lekarskich”.
Natomiast jeżeli mówimy o normalnej teleporadzie – czy w formie telefonicznej, czy online, która jest bezpośrednią i osobistą rozmową z lekarzem, to nie ma tutaj żadnej kolizji prawnej. Rozmowa z lekarzem i przeprowadzenie wywiadu medycznego stanowi tzw. badanie podmiotowe (które według statystyk stanowi jakieś 80% składowej do trafnej diagnozy i postępowania), więc teleporada w takiej formie spełnia przesłanki osobistego zbadania pacjenta.

Morał: nadal można wystawić receptę na „te leki” po wykonaniu rzetelnej teleporady, a przynajmniej ja nadal planuję tak pracować. 💪😎

Chyba, że jednak całkiem oszaleję 😱- to wtedy nie. Tylko po czym rozpoznanam „całkowite oszalenie”? W sumie to mam pomysł jak, przynajmniej na gruncie zawodowym i nawet będzie to dość łatwe. To będzie wtedy, jak zacznę mówić pacjentkom i pacjentom, że „nie może ich boleć” ❌, że „wymyślają” 😇💭, żeby „poszli na spacer do lasu” 🌳, żeby „nie symulowali” ✈️, że „sami są sobie winni” 😵, że „nie dam im leków, bo już mają dużo” 💥 i inne takie farmazony 💩.

Po tym, proszę Państwa, poznamy „całkowite odklejenie Jędrzeja” 😉. Jednak dopóki się to nie wydarzy (w tzw. międzyczasie) róbmy swoje i leczmy ból skutecznie.

Powtórzę nawet jeszcze raz, bo dawno tego nie pisałem –
leczmy! ból! skutecznie! 😎

A także, nie dajmy się zwariować
J. 💚

Znowu o opioidach, o tym strasznym fentanylu i o tym, że nie mam pod opieką ani jednego „fentanylowego zombie” – rozważa...
08/07/2024

Znowu o opioidach, o tym strasznym fentanylu i o tym, że nie mam pod opieką ani jednego „fentanylowego zombie” – rozważania o bólu cz. 14

Zaznaczam, że poniższy tekst nie ma wartości naukowej, a jedynie satyryczno-sarkastyczną. 🤷‍♂️

W ostatnim czasie znowu mamy bardzo głośną w mediach aferę, o tym jak to „cudowna młodzież” nadużywa różnych środków, a zwłaszcza fentanylu. Domniemanie z tych artykułów i relacji jest takowe, że jest to dokładnie ten sam fentanyl, który specjaliści od leczenia bólu, onkolodzy i paliatywni wypisują pacjentom na recepty. 📄
Po takich właśnie relacjach i artykułach NFZ (czyli Narodowy Fundusz Zdrowia 🩺, lub wedle niektórych źródeł Narodowy Fundusz Zagłady 💥) postanowił uratować sprawę i zlecił kontrolę recept wystawianych na leki opioidowe. I cyk! Sprawa rozwiązana.

Szkoda, że nikt nie wspomni o tym, że najzwyczajniej na świecie pacjentowi nie opłaci się kupić na receptę fentanylu bez refundacji. Koszt jednego opakowania leku przy braku refundacji to koszt rzędu kilkuset złotych za kilkanaście dawek. Znacznie taniej można zdobyć ten lub inne środki na czarnym rynku. Podobną sytuację mamy z konopiami medycznymi – te na recepty są droższe. Ze względu na fakt, że ten lek (fentanyl przezśluzówkowy) jest drogi, płatnik (czyli NFZ) obwarował refundację (z refundacją pacjent płaci kilka złotych w aptece, a NFZ dopłaca resztę). Obecnie wskazaniami do refundacji są choroba nowotworowa u dorosłego, utrzymanie stałego leczenia bólu (bazy) na odpowiednich dawkach oraz nieskuteczność lub nietolerancja morfiny krótkodziałającej. Wszystkie te warunki muszą być spełnione jednoczasowo.

Dokładnie też z tego powodu jest to lek, którego nie zastosujemy u chorych z innymi zespołami bólowymi- zapaleniami stawów, chorobą zwyrodnieniową, fibromialgią, stwardnieniem rozsianym czy stwardnieniem zanikowym bocznym. Koszt wykupienia tego leku byłby zaporowy przy braku refundacji. Inną kwestią (do dyskusji) jest czy byłby to lek z wyboru, czy raczej ostatniej szansy.

Tak złożone kryterium refundacyjne jest również problemem dla lekarzy, którzy mają ten specyfik wypisywać. 🤔Ostatnie trzy albo cztery wykłady, o które mnie proszono na zjazdach i szkoleniach dla lekarzy dotyczyły właśnie wskazań do stosowania (mniejszy problem) oraz kryteriów refundacyjnych i zasad „bezpiecznego” wypisywania leku (bardzo duży problem). Bo lekarze też boją się wystawiać recepty, jeżeli grozi im za to „kara za nienależną refundację”.
Zatem z tej burzy medialnej efekt mamy taki – ze względu na zapowiedzianą kontrolę recept lepiej nie wypisywać takich leków, bo po co się narażać na kontrolę NFZ oraz strach rodzin „Panie Doktorze, a może mógłby Pan wypisać mamie coś innego niż fentanyl, bo boimy się, że zamieni się w zombie…” 🧟‍♀️

Media karmią nas również statystykami ze Stanów Zjednoczonych, jak to dużym problemem jest tam uzależnienie od leków opioidowych. Nie wspominają również, że w naszym pięknym kraju nie ma z tym żadnego problemu, bo u nas pacjenci z bólem nowotworowym mają ograniczony dostęp do leków, skierowanie do poradni paliatywnej dostają zwykle wtedy, kiedy nie mogą już chodzić, a na opiekę hospicjum domowego czekają w kolejce jakieś 2-3 miesiące. Nie wspominają, jakie mamy zużycie opioidów w przeliczeniu na ilość chorych (za małe!), nie wspominają również, że pacjenci z bólem, a bez chorób nowotworowych oczekują na przyjęcie do poradni leczenia bólu często ponad rok. 🫣

Zatem obecnie w wachlarzu dostępnych w Polsce opioidów mamy:
1. Morfina (lekarze się boją i pacjenci się boją, bo „morfinę to się daje umierającemu” i „to ze mną jest już tak źle?”
2. Oksykodon (ten, który uzależnił całe Stany Zjednoczone)
3. Buprenorfina (ta co „nie działa” bo jest przepisywana na „zwykłe” recepty i często przepisują ją lekarze rodzinni)
4. Fentanyl (ten, po którym zamieniasz się w zombie)
5. Metadon (ten, który daje się uzależnionym od heroiny)

Nie wiadomo co wybrać…
Dlatego po kolejnych tego typu niusach nasza praca, która generalnie nie jest łatwa, wchodzi na zupełnie nowy poziom trudności. Bo teraz wyobraź sobie, że przepisujesz pacjentowi (cierpiącemu i bólowemu) lek, którego rodzina mu nie podaje, bo „w telewizorze mówili, że po nim ludzie zamieniają się w zombie…”

Może w takim razie zamiast serwisów informacyjnych powinniśmy zalecać im oglądanie Kliniki dla Pluszaków Doktor Dosi? 👩‍⚕️🧸
Doktor Dosia uskutecznia bardzo profesjonalną i rzetelną pluszakową medycynę i nikogo nie zostawia bez pomocy. Ale doktor Dosia nie ogląda telewizora (ani telewizji), uważnie słucha swoich pacjentów i zawsze znajduje ciąg przyczynowo-skutkowy, który prowadzi do diagnozy i leczenia. Myślę, że moglibyśmy się wiele nauczyć od Doktor Dosi i jej zespołu, bo nie każdy ma do dyspozycji smoka 🐉do pomocy. 😉

***
Historia o tym, że czasami trudno jest znaleźć 🔍diagnozę i leczenie, a czasami trudno jest znaleźć pacjenta w jego domu, czyli o tym jak zespół hospicjum domowego wchodzi przez okno. 🪟

Podopieczny hospicjum domowego lat ponad 80, uogólniona choroba nowotworowa oraz zespół otępienny, z powodu którego pacjent bywa (lub po prostu jest) zakręcony jak słoik dżemu.
Córka, która tym pacjentem miała się opiekować, wybyła gdzieś z domu. „Dom otwarty, możecie wchodzić, tata jest u siebie” i „o co Panu chodzi, że powinien mieć cały czas opiekę? Świetnie sobie radzi!”.
No to wchodzimy, idziemy do pokoju pacjenta, a jego tam nie ma. Szukali za łóżkiem, pod łóżkiem, w kuchni, wołali, nigdzie go nie ma, nikt się nie odzywa. Dzwonimy do córki- „jak to go nie ma? Może jest w łazience, pierwsze drzwi po lewej od wejścia?” Pukają, stukają – drzwi zamknięte od środka, nie puszcza ani pacjent ani piosenkowa panienka. Wiemy gdzie jest, pytanie w jakim stanie (i czy oddycha…). Łazienka z okienkiem na zewnątrz, do którego można sięgnąć z podstawionego stolika (podwyższony parter), okienko małe, otwarte tylko do połowy. Pacjent raczył się odezwać „kąpię się!” (czyli jednak żyje), „a może Pan wyjść?”, -„nie mogę.”, „-a od kiedy Pan tam siedzi?” –„od rana.”. Była godzina około trzynastej. Wlazłbym przez to okno, ale się nie zmieszczę, musiałbym wyszarpać drugie skrzydło (chyba przybite), ale raczej nikt już go wtedy nie zamknie. Na szczęście na tej wizycie była ze mną Edytka pielęgniarka, która udowadniając, że małe nie tylko jest piękne, ale również może więcej, jedynie asekurowana przez Jędrzeja wślizgnęła się do środka tym okienkiem i otworzyła mi drzwi od środka.
Oczom naszym ukazał się obraz iście poetycki, który można w zaiste bogatym języku polskim określić jedynie kombinacją wykrzyknienia (o!) i określenia kobiety, która sprzedaje swoje ciało (ku*wa).
Wanna 🛁z której woda przelewa się przez brzegi na podłogę 🌊, w wannie taboret, na taborecie nasz sympatyczny pacjent, polewający sobie głowę wodą z wanny czerpaną metalowym kubkiem. 😳Siedzi na tym taborecie w pampersie i we wszystkich opatrunkach i bandażach założonych na odleżyny. 😱
Tonem nie zostawiającym miejsca na dyskusję oznajmiłem „Panie Czesiu, wychodzimy!”. –„Ale ja się wstydzę.”, -„Edziu, zostaw nas, ja Pana ogarnę i przyjdziemy zaraz”. Edzia wyszła, Jędrzej działa. Pacjent wyjęty z wanny, wysuszony, mokre opatrunki, bandaże i pielucha zdjęta, ręcznikiem wytarty, włosy wysuszone, dresy ubrane. „nie wyjdę nieuczesany.” Dobra, mam dwie córki 👧👧, Ciebie też ogarnę. Profesjonalne czesanie grzebieniem 🪮 na stylówę Johnny’ego Bravo. 😎Możemy wychodzić! „Nie na tą stronę jestem uczesany!!!” Załamka, czesanie do poprawki. Po czym pacjenta odholowaliśmy do łóżka, założyliśmy czyste i suche pieluchę, opatrunki i bandaże. Poza tym leczenie jak dotychczas, prosta sprawa.

Imię pacjenta zmienione. Zdjęcia maków dla atencji.
Bardzo trudno się pisze po takiej przerwie 🫣
Pozdrawiam letnio i gorąco jednocześnie 😉
J.

Poszukiwana! 👩‍⚕️ Poszukiwany! 🧑‍⚕️Zachodniopomorskie Hospicjum dla Dzieci i Dorosłych poszukuje lekarki/lekarza do prac...
17/05/2024

Poszukiwana! 👩‍⚕️ Poszukiwany! 🧑‍⚕️

Zachodniopomorskie Hospicjum dla Dzieci i Dorosłych poszukuje lekarki/lekarza do pracy w zespole hospicjum domowego dla dorosłych.
Mile widziane specjalizacje lub doświadczenie w opiece paliatywnej, ale przede wszystkim wymagane są dyplom lekarza, kurs (lub specjalizacja) uprawniające do pracy w opiece paliatywnej (lub chęć zrobienia takiego kursu), otwarty umysł i pozytywna energia. Reszty mogę nauczyć 😉 (ale tylko tego, co sam umiem 🤓).

Dziękuję Łukasz Grosik Remedy Brand - Film & Video Marketing za przygotowanie tego materiału z naszego dnia pracy 😎👍

Zainteresowanych zapraszamy do kontaktu! ☎️
Dziękuję za udostępnianie i poszerzenie zasięgu poszukiwań 💚

Dzień dobry!Czy dzień, który rozpoczyna się tak pięknie, mógłby nie być dobry? 😉Uważam, że we wschodach słońca jest coś ...
07/05/2024

Dzień dobry!

Czy dzień, który rozpoczyna się tak pięknie, mógłby nie być dobry? 😉

Uważam, że we wschodach słońca jest coś magicznego. Bo każda noc 🌙 kończy się właśnie wschodem słońca. 🌅

Powrót z urlopu to oczywiście ponowny przeskok w tryb „praca, praca” 💪😎 ale z naładowaną bateria 🔋 łatwiej jest patrzeć optymistycznie 😉

Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień, czyli początek egzaminów maturalnych będzie również dobry dla wszystkich maturzystów! 📚📈📊📐📝

Trzymam kciuki za Was, za moich Huberta, Kondzia i Bartka w szczególności 💪😎 dacie radę!
Zestresowanym rodzicom za to polecam spacer albo daiquiri 😜

Trzymajcie się!
J. 💚

W tym roku zamiast gadających pieczątek, w ramach przypomnienia, że kończy się czas rozliczenia podatków (tak, to już!),...
29/04/2024

W tym roku zamiast gadających pieczątek, w ramach przypomnienia, że kończy się czas rozliczenia podatków (tak, to już!), milcząca osoba doktora Jędrzeja w jego środowisku pracy.

Miejsce akcji to oczywiście dom naszego podopiecznego z hospicjum domowego. Ale co właściwie widać na tym zdjęciu? Gdyby oglądać je bez kontekstu, to byłby po prostu łysy facet, w kraciastej koszuli z podwiniętymi rękawami, siedzący na fotelu. A teraz przyjrzyj się uważnie… 🕵️‍♀️

Nie zobaczysz, że dokładnie naprzeciwko fotela stoi rozłożona kanapa, na której leży pacjent, z którym właśnie ten facet rozmawia i na niego właśnie patrzy. Rozmawia, mimo że usta ma zamknięte, bo akurat słucha. W rękach trzyma swój czarny stetoskop 🩺, bo ten facet jest lekarzem, mimo że nie ma białego fartucha.
Tutaj dygresja fartuchowa - w ostatnim czasie, jak jeszcze pracowałem w fartuchu to był koloru szarego 🧙‍♂️. Dlaczego bez fartucha? Bo gdzie i kiedy mielibyśmy je ubierać? W domu pacjenta? - to byłaby kolejna (chyba czwarta 👜💼🎒🧳) torba, którą trzeba by było sobie przynieść. Na klatce schodowej? (też było - pandemio nie wracaj już nigdy…). Jeździć po mieście w fartuchu? Widziałem kilka razy takie przypadki- w żadnym nie wyglądało to dobrze, chociaż nie zawsze było zamierzone. Sam też wyszedłem kiedyś z dyżuru w szpitalnych klapkach 🩴 i ogarnąłem, że nie mam butów dopiero w połowie drogi do domu (a szedłem pieszo) 🤷‍♂️.

Co jeszcze jest na tym zdjęciu? Obok fotela stoi pufa. Mogłaby tam stać dla wygody, ale tutaj jest dlatego, że pacjent przesiadając się na fotel musi położyć na niej nogi w ramach walki z obrzękami kończyn dolnych (czyli nóg) w przebiegu niewydolności krążenia.

Co leży na stole? Sprzęt do pomiaru ciśnienia tętniczego (ciśnieniomierz albo mądrze -sfigmomanometr), obok glukometr, obok blister z tabletkami 💊. Nie wiadomo jakie to tabletki, ale wiadomo, że nie jest to doustna morfina (te tabletki są różowe). Na stole leży koronkowy obrus, czyli w mieszkaniu prawdopodobnie nie ma kota 🐱. Czego jeszcze nie ma na zdjęciu? Nie ma kawy! ☕Co prawda polska gościnność ma się naprawdę dobrze i propozycja kawy lub herbaty zdarza się przy więcej niż połowie wizyt i czasami zdarza nam się tę propozycję wykorzystać. Jednak przy obecnym obłożeniu ilością pracy, najzwyczajniej nie ma na to czasu, bo niestety zrobienie i wypicie kawy (zwłaszcza czarnej, bo dłużej stygnie) wymaga trochę czasu.

Czego jeszcze nie ma na tym zdjęciu? Nie ma całej armii ludzi, która wspiera i umożliwia działania opieki paliatywnej.
Z jednej strony mam tu na myśli cały pracujący zespół- od pielęgniarek (której nie widać w tle na zdjęciu), przez psychologów, fizjoterapeutów, pracowników socjalnych, wolontariuszy, administracji, organizacji, motoryzacji (jeździmy samochodami na wizyty- ktoś musi je też ogarniać), działaniami promocyjnymi i pozyskiwaniem funduszy, kontaktem z mediami i przygotowywaniem materiałów fotograficznych lub filmowych.
Ale również i może przede wszystkim, ludzi wspierających opiekę paliatywną na różne sposoby, których nie jestem w stanie tutaj wyliczyć, ale jednym z tych sposobów, na niesienie realnej pomocy, jest przekazanie swojego 1,5% podatku na rzecz organizacji pożytku publicznego jak Zachodniopomorskie Hospicjum dla Dzieci i Dorosłych. Bo tak jak głosi podpis na zdjęciu „Mimo, że fizycznie nie jeździsz z naszymi specjalistami na wizyty, to absolutnie nie świadczy o tym, że Cię tam nie ma…”

Dlatego też zachęcam gorąco do tego byśmy sami decydowali komu przekazujemy nasze (!) pieniądze w ramach półtora procent podatku.

***
Przy okazji poinformuję również że cały ten tydzień jestem na (zasłużonym?) urlopie 🌅, więc najbliższe konsultacje ze mną (niestety nawet te bardzo pilne) będą możliwe dopiero w połowie przyszłego tygodnia.

Życzę Wam również udanej majówki, odpoczynku i ładowania swoich akumulatorów, a tym którzy pracują/dyżurują względnego spokoju.

J. 💚😎

Dlaczego warto poświęcić czas na rozmowę, czyli skąd się bierze diagnoza i pomysł na leczenie? -  rozważania o diagnosty...
19/04/2024

Dlaczego warto poświęcić czas na rozmowę, czyli skąd się bierze diagnoza i pomysł na leczenie? - rozważania o diagnostyce i leczeniu (bólu) cz. 13

Ostatnio zastanawiam się, jak dużo w medycynie zależy od wywiadu i rozmowy. Zastanowiło mnie to po jednym z komentarzy, który dostałem od pacjentki na „Znanym Lekarzu” – „Pan doktor stwierdził co mi jest i zalecił skuteczne leki, mimo że od roku chodziłam do różnych lekarzy i nikt nie był w stanie mi pomóc.” 💪😎 Pomyślałem sobie, że „ostatni zawsze jest najmądrzejszy”, bo wie, że wszyscy przed nim się mylili. I chyba najczęściej tak jest, bo po prostu wiedząc co było nieskuteczne, próbujemy kolejnej linii leczenia i jak się często okazuje, coś w końcu pomaga.

Ale tym razem tak nie było. Tym razem wśród długiej i bogatej w szczegóły opowieści pacjentki trzeba było znaleźć ukryty wątek. Czasem pacjent sam jest swoim wrogiem, bo mówi za dużo albo sam ma koncepcję, która może być słuszna, a może być bardzo daleka od prawdy. Czasami skupia się na szczegółach, które dla niej/niego są bardzo ważne, ale nie wnoszą nic do diagnostyki, a pomija hasło, które dałoby odpowiedź, bo uważa że to nieistotne.
I tutaj pojawia się osoba lekarza 🧑‍⚕️👩‍⚕️. Na razie ciągle jeszcze osoba, ale znowu przypomnę, że skrypty sztucznej inteligencji są bardziej empatyczne od prawdziwych lekarzy 🫣.
Bo możemy z góry założyć, że już wszystko wiemy (doktor wszechwiedzący), że wszyscy pacjenci kłamią (doktor niewierzący), że pacjent chce coś wyłudzić (doktor podejrzliwy), że to co pacjent zgłasza jest „niemożliwe” (doktor sceptyczny), że pacjent jest w ogóle niepotrzebny i zbędny i są z nim same problemy, bo nie pasuje kod rozpoznania lub procedury (doktor formalista), że do pacjenta można siedzieć tyłem i nie zaszczycić go ani spojrzeniem ani pytaniem (doktor buraczany, z całym szacunkiem do całej rodziny pastewnych 🥕), że rodzicowi pacjentek-córek można powiedzieć „nie mogę się doczekać aż wyjdziecie” (pani doktor empatia – autentyk, moje osobiste dzieci u pulmonologa dziecięcego, bo ja nie mówię że jestem lekarzem i świetnie się bawię), że pacjentowi można przerywać jak mówi (doktor niecierpliwy), że pacjent przyszedł na złość lekarzowi (doktor „cały świat kręci się wokół mojej osoby”) i tak dalej i tak dalej.

Czy każdy może mieć gorszy dzień? Oczywiście, lekarz również. Czy każdy może mieć własne problemy, które zużywają jego zasoby, cierpliwość i empatię- oczywiście, lekarz również. Czy to usprawiedliwia chamstwo?- niestety nie. Czy to usprawiedliwia zaniedbanie rozmowy z pacjentem, czyli tzw. wywiadu lekarskiego, czyli badania podmiotowego (czyli zakładamy, że pacjent to jednak osoba, a nie teczka z dokumentami)? W żadnym wypadku. W medycynie podstawą diagnozy jest wywiad, który kierunkuje dalszą diagnostykę i postępowanie. Jeżeli zastanowić się, dzięki czemu wygrywano bitwy i wojny, albo dzięki czemu pewnych zdarzeń uniknięto w historii – właśnie dzięki wywiadowi. Dlatego proszę Państwa- uczmy się rozmawiać. „Pytaj, zamiast odpowiadać” albo bardziej dosadnie „Zamknij się (przestań mówić) na chwilę i posłuchaj”. I zobacz co się wtedy stanie. Może będziesz pierwszą osobą, która się czegoś dowie, bo dasz komuś szansę by to powiedział, albo zadasz to właściwe pytanie.

Z dobrych tekstów w klimacie rozmów i empatii: ostatnio konsultowałem nastolatka z zespołem bólowym CRPS, który trafił do rejonowego szpitala z zupełnie innego powodu. Relacja mamy- „Pani doktor była oburzona, że on bierze te leki”. Faktycznie jakby wyjadał je babci z szuflady to byłoby to oburzające, ale skoro dostał je na zlecenie lekarza (nawet przynajmniej dwójka lekarzy potwierdziła rozpoznanie i ustaliła leczenie, więc prawie konsyliarnie) to chyba dobrze, że je bierze. Nazwałem to właśnie klasyczną pętlą oburzenie-zdziwienie, która zwykle występuje w bardziej osobistych relacjach – jedno się oburza, a drugie nie wie o co chodzi. W tej historii to ja jestem tym, który naprawdę nie rozumie.

W kontekście wszystkiego o czym piszę powyżej współczuję pacjentkom i pacjentom, którym się „nie wierzy” i na których „się oburza” i udowadnia im, „że coś jest z nimi nie tak”. Mogę się jedynie domyślać i bazować na ich relacjach, że kontakty z sektorem medycznym bywają dla nich bardzo trudne, nie tylko na płaszczyźnie medycznej, ale również komunikacyjno-emocjonalnej.

Moje doświadczenia jako taty-pacjentki są naprawdę mieszane- można trafić dobrze, a można trafić tak źle, że sam w to nie wierzyłem. Jedyne co nam pozostaje, to trzymać się tych jednostek i (zwłaszcza) tych osób, z którymi da się nawiązać logiczny i rzeczowy kontakt z zachowaniem podstawowych zasad komunikacji i grzeczności, a całą resztę, jak śpiewa Elsa w angielskiej wersji językowej „Let it go!” ❄️

***
Historia żeglarza, czyli o rozmowach, które już się nie powtórzą

Wiele rozmów przy bardzo dobrej kawie odbyliśmy z naszym podopiecznym Roman Drozdowski i jego żoną Grażyna Drozdowska w ramach wizyt hospicjum domowego. Pan Roman po bardzo długiej i nierównej walce z chorobami nowotworowymi odszedł od nas, a dzisiaj go pożegnaliśmy. 😔
Człowiek, który sztukę konwersacji miał opanowaną do perfekcji. Wspólnie z żoną prowadził grupę wsparcia dla chorych, przynajmniej kilkukrotnie, mimo swoich własnych problemów prowadził długie rozmowy z samymi pacjentami lub ich bliskimi dodając im wiary i otuchy. Wielokrotnie brał udział w audycjach i nagraniach promujących opiekę paliatywną, jako coś z czego należy korzystać. Walczył o prawa dostępu do leczenia nowymi metodami. Był doktorem inżynierem, wykładowcą, wynalazcą i autorem patentów, biegłym sądowym, żeglarzem, kolekcjonerem broni, fanem gadżetów i mnóstwo, mnóstwo innych. Wiele z osób, które doczytały ten tekst aż do tego miejsca, może Go również kojarzyć z komentarzy i burzliwej dyskusji i polemiki pod moimi tekstami. Był jedynym z moich podopiecznych, który zwracał się do mnie per „Doctore!” Dzięki niemu poznałem również nowe słowo („zasztauować”). Człowiek, który do samego końca nie stracił „nieuleczalnego optymizmu”.

Słowa zapisane w zielonym kajecie z kotwicą i sterem są cytatem z Winstona Churchilla, o którym rozmawialiśmy przy którejś kawie, jako słowach, których należy się trzymać w życiu. I myślę że wszyscy powinniśmy się ich trzymać. A Pana Romana i tych rozmów będzie mi bardzo brakowało. ☕

A poddawać się nie należy (nigdy, nigdy, nigdy, nigdy)
J. 💚

Zachęcony propozycją nie do odrzucenia: „Albo coś napiszesz albo zgłaszam Twoje zaginięcie na policję!” 👮‍♀️melduję, że ...
25/03/2024

Zachęcony propozycją nie do odrzucenia: „Albo coś napiszesz albo zgłaszam Twoje zaginięcie na policję!” 👮‍♀️melduję, że ciągle jestem w pobliżu. Ostatnio nawet widziano mnie (i to w marynarce i białej koszuli z krawatem!) na konferencji Marcowy Dzień Neurologiczny w Szczecinie (tak, znowu miałem przyjemność być wykładowcą 😎 Zdjęcie w wersji komiksowej (wyglądam na nim bardziej ludzko niż na normalnym).

Zawsze wydawało mi się, że zgodnie z powiedzeniem cisza występuje przed burzą, ale w tym przypadku cisza wystąpiła podczas frontów burzowych i to kilku. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że kurz, który opada nie jest radioaktywny oraz że rację miał poeta śpiewając, że „po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój”.

Jedną z burz (i jedyną, którą opiszę) była śmierć naszej dobrej koleżanki, pielęgniarki z naszego zespołu. Śmierć, która jak zawsze przyszła nie w porę, niesprawiedliwie i bez jakiegokolwiek sensu. Rak żołądka, stadium rozsiane, rozpoznane za późno. Trudnym zadaniem dla zespołu hospicyjnego jest opiekować się „jedną ze swoich”.

Ale w tym właśnie kontekście przypomniała mi się historia z początków mojej pracy hospicyjnej. Bo na początku mojej pracy miałem okazję dużo pracować właśnie z tą pielęgniarką, która już wtedy była w temacie hospicyjnym bardzo doświadczona. Jeden z moich pierwszych dyżurów hospicyjnych, wizyta domowa interwencyjna- pacjent z zaawansowanym rakiem płuc, z dużą dusznością. Temat niby był mi dobrze znany, bo już od kilku lat dyżurowałem w izbie przyjęć internistycznej, a tam to dość popularny powód zgłoszenia. Pacjenta zbadałem, wypisuję leki na duszność- tabletki, inhalacje, wszystko (?) co trzeba. I wtedy właśnie nasza Ewa, swoim zawsze-stoicko-spokojnym-i-grzecznym-tonem „Nie wiem czy Pan Doktor się ze mną zgodzi, ale może dalibyśmy Panu Staszkowi trochę morfiny?” Doskonały pomysł! Sam na to nie wpadłem, bo jako młodego lekarza wychowywano mnie w duchu morfino- i opioidofobii 🙈 Efekt doskonały i prawie natychmiastowy. Sytuacja opanowana. Jak to mówią: „mądrego zawsze warto posłuchać”.

Dlatego, co prawda już bez naszej Ewy, ale nadal będziemy dawać „trochę morfiny” tym, którzy będą tego potrzebować.
Innym damy „trochę czegoś innego” wedle potrzeby, ale (prawie)-zawsze-stoicko-spokojnym-i-grzecznym-tonem.
A całej reszcie – figę na koniec.

***
Mam nadzieję, że w kolejnym tekście uda mi się wrócić do „rozważań o bólu”, a w międzyczasie – dbajcie o siebie.

J. 💚

Kiedy rok temu zaczynałem projekt z konsultacjami online 💻, pisaniem tekstów na facebooku 📒✍️, współpracę z Fundacja Onk...
15/01/2024

Kiedy rok temu zaczynałem projekt z konsultacjami online 💻, pisaniem tekstów na facebooku 📒✍️, współpracę z Fundacja Onkologiczna Rakiety, Homine Specjalistyczne Gabinety Lekarskie i portalem ZnanyLekarz, nie wiedziałem czy to będzie miało jakikolwiek sens, ani czy się sprawdzi, ani czy uda mi się pogodzić to wszystko z pracą dla Zachodniopomorskie Hospicjum dla Dzieci i Dorosłych, że o łączeniu z innymi aspektami życia nawet nie wspomnę🤷‍♂️.

Teraz po roku widzę, że nie tylko jest to możliwe, ale również potrzebne, czego potwierdzeniem może być pięciogwiazdkowy certyfikat ZnanegoLekarza wystawiany za oceny i opinie pacjentów.
👨‍⚕️ 🌟🌟🌟🌟🌟

Jest mi bardzo miło otrzymać takie wyróżnienie, dlatego właśnie się nim chwalę. 💪😎

Cały projekt nie byłby możliwy gdyby nie wsparcie wielu osób, które mi pomagały (i nadal pomagają), nie tylko w zakresie obsługi i wyjaśnienia funkcjonowania platform internetowych, ale również na zasadzie pozytywnego sygnału zwrotnego – od ciepłych słów, przez komentarze 🗣, ale też Wasze „serduszka” ❤️, „lajki” 👍 i „udostępnienia” 👥 – dlatego jeszcze raz serdecznie dziękuję wszystkim zaangażowanym w ten projekt. 🫶 Dziękuję za „to imponujące”, „to ważne”, „to użyteczne”, za „powinniśmy to wydrukować”, nadaje to sens całemu temu działaniu. 😉

Dziękuję wszystkim pacjentkom, pacjentom i ich rodzinom, którym „chciało się” napisać kilka słów w komentarzu na ZnanymLekarzu po konsultacjach ze mną – tylko dzięki temu otrzymuję teraz ten certyfikat. 💚

Pozostaje mi jedynie życzyć (nam wszystkim) aby dalej szło to w zamierzonym kierunku i żeby udało nam się zachować balans na tej karuzeli. ☺️🎪🤹‍♂️

Dzięki!
J. 🏅😉

Adres

Szczecin

Telefon

+48510150254

Strona Internetowa

https://www.leczeniebolu-stolarczyk.pl/, https://www.znanylekarz

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Dr n. med. Jędrzej Stolarczyk - Lekarz do bólu umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij