09/07/2022
Byłam częścią tego, o czym dla nas marzyłam. Połączyłyśmy się z ziemią, spałyśmy na niej razem.
Za skrawkiem materiału namiotu rozpościerał się las.
Festiwalem zachwyciłam się już parę lat wcześniej, ale to nie był etap w którym byłabym otwarta na wyjazdy.
Teraz rzuciłam sobie wyzwanie: pojadę z Anastazją.
Nie wiedziałam za co, w jaki sposób dojadę na miejsce, ale wypowiedziałam to marzenie w świat i się rozniosło.
Dołączyli do mnie znajomi, za co im po stokroć dziękuję, bo już z tą myślą było mi raźniej.
Miałam dwa najważniejsze cele: po prostu tam być i wysłuchać wykładów organizacji The Village.
Dynamika wyjazdu sprawiła, że byłam na 1 z 3 ich planowanych wykładów, ale jeszcze przed dotarciem na wykład spotkałam Justynę i jej córeczkę Tosię, które należały do Wiosek, a później to z nimi pokonywałyśmy pół drogi powrotnej do domu.
To nieplanowane spotkanie pokazało mi kolejny raz jak wszechświat zadba o to by zdarzyło się to co właściwe, by spotkać odpowiednich ludzi.
Nie martwiłam się o nią.
Przyjęło się, że ucieka, oddala się, nie patrząc za siebie. Może dlatego, że ja ją za bardzo trzymałam.
Puszczałam lęki i pozwoliłam nam na jeszcze większą swobodę. Płynęłyśmy w zaufaniu do siebie.
Od lat, a ma ich pięć, nosi t-shirt z cytatem Fridy Kahlo "I paint my own reality". Nie wyrasta z tej bluzki, a ja wciąż patrzę na nią w niej i myślę "Tak. Tak chcę".
Biegała boso po szyszkach, pierwsza na parku linowym, nie miała czasu na jedzenie - a jeśli już, stołowała się u innych, nawiązując nowe znajomości. Jej ciekawski nosek i szybkie nóżki prowadziły ją od namiotu do namiotu.
Na roztańczone otwarcie ona wbiegła pierwsza, ja wsunęłam się za zasłonę przy wejściu z dozą niepewności, z jeszcze niepozrzucanymi stresami, lekkim bólem głowy od niedospania.
W reakcji na otoczenie, moje serce zaczęło mnie prowadzić, a ja - fruwać.. W okół mnie piękna, tętniąca całość - kobiety z odkrytymi piersiami, brzuchami, w których rośnie nowe życie. Ktoś biegnie sam w kółko, inni łączą się w tańcu.
Ją(Anastazję)dostrzegam siedzącą w kwiecie lotosu z zamkniętymi oczami.
Uśmiecham się do siebie. Zaraz oczywiście ta poza się zmienia, ale doceniam chwilę. Czasami spotykamy się i wirujemy razem.
Wieczorem drogę pod prysznic poprzedza kąpiel w stawie.
Pierwszego dnia budzę się po tym wszystkim w sobie, w swoim cyklu.
Dosłownie i w przenośni.
Dostaję okres dwa tygodnie wcześniej.
A kiedyś właśnie wtedy się zaczynał.
Wyszłam z tego cyklu, gdy postanowiłam rozwalić swoją gospodarkę hormonalną.
Jestem ogromnie wdzięczna za możliwość bycia częścią tego wydarzenia.
Szczególnie dziękuję za spotkanie na żywo Koriny. Piękna kobieta, pełna ciepła i pasji do tego, co robi. Polecam z całego serduszka, jeśli chcecie dowiedzieć się jak zadbać o harmonię w domu i przyciągnąć do swojego życia dobre rzeczy.
Miałam przyjemność uczestniczyć w jej kursie "Moje Sanktuarium", po którym odczułam na sobie pozytywne skutki stosowania feng shui.
Na festiwalu opowiadała szerzej o astrologii chińskiej, poznałam też system QiMen.
Teraz czas poukładać tę wiedzę i korzystać z możliwości jakie daje.
Dziękuję również za taniec do którego dołączyłam w grupie kilku osób.
Usłyszałam Was z daleka, a czułam, że w tym dniu potrzebuję jeszcze ruchu by zrzucić emocje i na życzenie pojawiła się ta przestrzeń.
Obie wyciągnęłyśmy z tego wyjazdu dużo mądrości, a Anastazja umie teraz wytłumaczyć(nowo poznanej dziewczynce w autobusie)jak wrócić z festiwalu do domu(kiedy się nie ma zaplanowanego powrotu 🤣).
Poza tym dla mnie ciągła nauka sztuki dobrego wyboru.
- Co mnie woła, a co jest ważne dla mojej córki?
A ją wołała Jagoda - ukochana koleżanka z sąsiedniego namiotu.
Podążałyśmy za potrzebą chwili i okazywało się, że tak jest dla nas najlepiej.
Dziękuję za wszystkich, którzy pojawili się i stali się częścią tej podróży. Fizycznej i wewnętrznej.
Ekipie tworzącej Mama Global Healing, znajomym, bliskim, którzy w tym czasie opiekowali się naszym zwierzyńcem.
MAMA Global Healing
Ferajna - przestrzeń edukacyjna The Village - aby wychować dziecko potrzeba całej Wioski