08/05/2024
Typy są do bani!
Jestem DDA – pisze ktoś. Ja sangwinik – stwierdza ktoś inny. Ktoś jeszcze chwali się swoim wynikiem testu Gallupa, FRISa, „kolorem” swojej osobowości, czy innym tym podobnym.
Moi drodzy, w każdym z Was siedzi aż 4500 cech (tak, policzył to Allport). Twórcy testów bronią się, że ich typy są przecież utkane z cech, ale jednocześnie pomijają fakt, że te cechy najczęściej się łączą między typami (a to oznacza, ze jesteście nie jakimś typem, a każdym po trochu, w różnych proporcjach).
Brzmi skomplikowanie? A to nie koniec.
Cecha to nie jest coś, co się ma lub nie ma, to kontinuum rozpięte miedzy dwoma biegunami, na którym każdy z nas gdzieś jest. Każdy z nas jest trochę introwertykiem i trochę ekstrawertykiem, trochę odważnym i trochę lękowym itd.
A to wcale nie wszystko!
Nie tylko cechy decydują o naszym zachowaniu. Ważne, a często ważniejsze są motywacje, doświadczenia, wartości, stan psychofizyczny, kontekst sytuacyjny, rodzinny, kulturowy… Mnóstwo zmiennych do ogarnięcia.
Co gorsza, żaden test nie jest w stanie zbadać cechy (typu tym bardziej zresztą), bo nie da się zaglądnąć komuś do mózgu i zbadać cechy. Wnioskujemy o cesze na podstawie zachowań, a te mogą wynikać z wielu różnych cech.
Nie wierzycie? Oto przykład:
Z czego wynika wycofanie? Może być tak, że mamy do czynienia z introwertykiem, ale może też być tak, że przyczyną jest lęk społeczny (często osoba z wysokim lękiem społecznym się do tego nie przyznaje sama przed sobą, woli się określać jako introwertyk) lub cechy ze spektrum autyzmu. Albo jeszcze po prostu osoba nas nie lubi, ale stara się być dyplomatyczna.
Albo białe kłamstwa… Przychodzi do pracy koleżanka opitolona przez fryzjera, jakby ją strzygł po omacku, i pyta z niepewnością w głosie „ładnie? Może być?”. Większość z nas powie, że ładnie. Ale nie wszyscy z tego samego powodu. Jedni skłamią w trosce o emocje koleżanki, bo są empatyczni. Inni, bo mają wysoki lęk społeczny albo niską samoocenę, i boją się, ze koleżanka o nich źle pomyśli. Jeszcze inni kalkulacyjnie, bo po co sobie psuć relacje, albo konformistycznie, bo tak wypada.
Nie dajcie sobie wmówić, że bogactwo osobowości, temperamentu, umysłu da się zamknąć w jakimś wymyślonym przez nie wiadomo kogo typie.
Takie etykietowanie bywa nawet szkodliwe. Niejednokrotnie widziałam, jak osoby, których zachowania nie były OK, usprawiedliwiały je etykietką „jestem DDA” czy „jestem cholerykiem”. Jestem i już. Wpadamy w pułapkę etykietki i zaczynamy się zachowywać zgodnie z nią.
Już pomijam fakt, że żaden z testów skutkujących typem na rynku nie ma adekwatnego osadzenia w teorii ani odpowiednio wykonanych badań psychometrycznych pozwalających określić, na ile jest wiarygodny.
Szkoda czasu i pieniędzy. Do znajomości siebie nie trzeba testów. Bardziej adekwatna jest rada, którą Pearl S. Buck, noblistka z literatury rocznik 38, dawała młodym pisarzom: "idź najpierw pożyj". Wiedza o sobie wynika z doświadczenia.
Zdjęcie rawpixel.com, freepik