
12/08/2025
Dziś otrzymałam wiadomość od jednej z osób (prosiła o uszanowanie jej prywatmości) z kręgu osoby prawomocnie skazanej za przestępstwo seksualne wobec dziecka. Osoby, która zabrała głos na posiedzeniu sejmowego zespołu parlamentarnego ds. Ochrony Dzieci w Procesie Rozstania Rodziców.
W tej wiadomości było wezwania do usunięcia mojego posta i sugestie, że to ja, pisząc o tym zdarzeniu, krzywdzę rodzinę osoby skazanej oraz powoływanie się na artykuł Ewy Raczyńskiej.
To wyjaśnijmy sobie kilka kwestii. Drodzy Państwo! Właśnie tak wygląda gaslighting. Odwracanie odpowiedzialności. Próba wmówienia sygnalistom, że to oni są oprawcami, tylko dlatego, że głośno nazwali po imieniu coś, co nigdy nie powinno się wydarzyć.
Rozumiem, że dla rodziny taka sytuacja jest bolesna. Rozumiem żal, poczucie niesprawiedliwości, gniew na świat. Bliscy osób skazanych często stają się niewinnymi ofiarami, nie wybrali tego, co zrobił ich mąż, ojciec, brat czy dziadek.
Ale odpowiedzialność za ich stan ponosi wyłącznie ta jedna osoba - skazany.
To on, wiedząc o swoim wyroku, zakazie zbliżania się do dziecka i kontrowersjach wokół swojej sprawy, postanowił wystąpić publicznie w Sejmie. Jak sam przyznał, liczył się z hejtem i krytyką. I taką krytykę otrzymał.
Kieruję więc jasny komunikat:
Mój post dotyczył udziału w wydarzeniu publicznym, a nie prywatnego życia jego bliskich. Krytyka odnosi się do faktu, że w przestrzeni parlamentarnej dano głos osobie prawomocnie skazanej za przestępstwo seksualne wobec dziecka, zamiast skupić się na głosie dzieci i ich bezpieczeństwie. Repostowałam inny post, w którym był wizerunek skazanego. Usunęłam link, aby ograniczyć możliwość identyfikacji małoletniego, wstawiłam do tego postu swoje zdjęcie, bo uznałam, że mimo wszystko naszym zadaniem jest chronić niewinne ofiary tej sytuacji.
Natomiast wszystkim tym, którzy uważają, że doszło do niesłusznego skazania, przypominam - droga do obalenia wyroku prowadzi przez kasację do Sądu Najwyższego lub wniosek o wznowienie postępowania. Nie przez prywatne wiadomości do sygnalistów, dziennikarzy czy aktywistów.
Nie odwracajmy ról.
To nie obywatele, którzy reagują na niebezpieczne precedensy, powinni być obwiniani i piętnowani.
To osoby skazane decydując się na publiczne wystąpienia, biorą na siebie pełną odpowiedzialność za konsekwencje, także te w sferze wizerunku ich bliskich.
Bo milczenie w takich sprawach nigdy nie służy dzieciom.
I że też nikt nie pomyśli w tej sprawie jak się czują osoby pokrzywdzone przemocą i ich rodziny, kiedy legitymizuje się obecność osób skazanych prawomocnym wyrokiem w pracach zespołów mających rzekomo dbać o ich dobro. Nikt nie zastanawia się ile złego ta cała sytuacja przyniosła rodzicom, którym od lat bezpodstawnie utrudnia się realizacje kontaktów z dziećmi. Cała praca organizacji walczących o prawa dzieci do wychowywania się w bezpiecznym środowisku także obojga rodziców poszła w piach.