
28/07/2025
Nie jestem tą, którą byłam. I to jest piękne.
Transformacja nie przychodzi w niedzielne popołudnie, pachnąca kadzidłem i spokojem.
Czasem wali drzwiami. Czasem kładzie Cię na podłodze.
Czasem dzieje się wtedy, gdy życie strzela ze wszystkich stron, a Ty nie masz już gdzie się schować.
Ostatnie tygodnie to był właśnie taki czas.
Bezczelny, surowy, bolesny.
W relacjach. W pytaniach. W starych ranach, które nagle się otworzyły bez żadnej taryfy ulgowej.
W tej niewygodnej prawdzie o tym, co już nie działa. O tym, co pękło.
Ale też — o tym, co we mnie przetrwało.
Zamiast walczyć, usiadłam obok siebie.
Nie uciekałam. Nie tłumaczyłam. Nie wchodziłam w rolę ratowniczki.
Zaczęłam się słuchać. Patrzeć sobie w oczy.
Oddychać głębiej. Czuć ciało, które zawsze wie więcej niż rozum.
Zaczęłam się tulić.
Nie gestem. Energią.
Delikatnością wobec siebie.
Miękkością wobec własnych ran.
Nie jestem tą, którą byłam.
Tamta wersja mnie już odeszła — i dobrze.
To ona doprowadziła mnie tutaj. Do tej chwili.
Do nowej ja. Jeszcze nieokreślonej. Jeszcze kruchej. Ale prawdziwej.
Odrodzenie nie zawsze wygląda spektakularnie.
Czasem to po prostu moment, kiedy nie musisz już nic udawać.
Moc Masażu
Justyna Cyryla Medar 🪷