28/01/2025
Ostatnio, w poniedziałek, na warsztatach z rodzicami jedna mama mnie zapytała " jak rodzic ma wyjść z błędnego koła presji, strachu, złości, bezradności, w którym tkwi z dzieckiem"???
Rozmawiałyśmy w grupie długo o tym, że wydaje się, że trzeba nauczyć się nie złościć, nie bać tak bardzo i być spokojnym.
Ale tak naprawdę to fałszywy trop, w którym dalej walczymy albo uciekamy przed tym, co trudne.
To, co jest potrzebne, to pozwolenie sobie na te uczucia. Zobaczenie siebie i dziecka w tej trudnej sytuacji...Zauważenie tych uczuć, reakcji ciała, myśli, swoich zachowań. Zobacznie czułymi, rozumiejącymi oczami, które pozwalają być właśnie takim.
Kto może pomóc w tym rodzicowi?
Terapeuta, który sam pozwala sobie na strach, presję, zauważanie sztywnego ciała.
Terapeuta, który pozwala sobie to czuć, mimo że szkolił się, że w chwili stresu trzeba sięgać do...wiedzy, do głowy i działać. A nie zatrzymać się i czuć.
Dziękuję za ten post Ciocia Guguhopla w praktyce
szczery, prawdziwy i PIĘKNY
G. t.
Boję się Ciebie, a Ty boisz się mnie.
Chciałam napisać ten post, kiedy jestem pełna emocji, to spotkanie we mnie pracuje i o nim myślę.
To intymny post, który obnaża strach terapeuty. To prawdziwy post i może potrzebujesz to przeczytać.
Dziecko po dwóch operacjach serca, przez wiele miesięcy karmione przez zgłębnik, od jakiegoś czasu karmione doustnie strzykawką.
W czasie ostatniej terapii nie poszło nam, nie udało mi się podać ani jednej łyżeczki doustnie. Dziecko przepłakało połowę spotkania. Boję się, kiedy płacze, bo sinieją mu okolice noska i ust i staram się szybko wyciszyć, wziąć na ręce, zająć zabawką.
Dziś czułam presję. Siedziałam naprzeciwko, moje ciało były sztywne i spięte. Bałam się, że znów mi się nie uda, że rodzice zapłacą za wizytę, a ja nie będę umiała podać nawet kilku mililitrów pokarmu łyżeczką. Bałam się odmowy i płaczu. Ty też się bałeś, że zostałeś ze mną na chwilę sam, że dotykam buzi, a wiem, że to nie jest dla Ciebie komfortowe. I tak siedzieliśmy na podłodze, naprzeciw siebie i ja bałam się Ciebie a Ty bałeś się mnie. Presja zalewała mnie od stóp do głów, czułam że jest nią przesiąknięte każde moje działanie. Kiedy zbliżyłam pierwszy raz łyżeczkę do Twojej buzi, zobaczyłam grymas i zacząłeś płakać.
Pomyślałam o tym, o czym rozmawiam czasami z Gosią Tchurz, o moim czuciu tego, co w moim ciele, o moich emocjach. Pomyślałam nie tylko o tym, co w dziecku ale o tym, co w terapeucie. Zrobiłam klatkę stop i wiedziałam, że tak nie ruszymy, że z taką presją i lękiem nie dam Ci bezpieczeństwa do jedzenia.
Odłożyłam słoiczek, łyżeczkę, pudełko z gryzakami. Dałam Ci do rączek ulubioną filetową żyrafkę (lubisz się nią bawić, kiedy jesteś u mnie), przykryłam nóżki Twoją tetrową pieluchą, która jest dla Ciebie czymś bezpiecznym, co pomaga Ci się wyciszyć.
Przestałam śpiewać i dużo mówić. Oddychałam głęboko i staram się zrzucić z siebie tę presję, odsunąć. Ściągnęłam skarpetki, zaczęłam dociskać Twoje stopy, najpierw dłoń, potem piłeczka i miękka szczotka. Pokazywałam oba przedmioty i wzrokiem pytałam, którym mam Cię dotykać, Ty skanowałeś je spojrzeniem i zatrzymywałeś się na tym, co było dla Ciebie przyjemne. Zaczęliśmy gadać bez gadania. Byłeś szefem. Wybierałeś. Zobaczyłam Twój uśmiech. Coś się we mnie rozpuściło, poczułam ten luz w ciele, a Ty wyłapałeś go jak wifi. Potem sucha łyżeczka dotknęła warg. Nie odepchnąłeś jej, nie płakałeś, poruszyłeś górną wargą. Weszliśmy w łyżeczkowy rytm, jak w melodię. Sucha łyżeczka na wargę – moje zaproszenie, ruch twoich warg – Twoja zgoda. Zwilżyłam łyżeczkę i złapaliśmy tę melodię. Nałożyłam mus, poruszyłeś wargami. Byłam ostrożna, chciałam żebyś był szefem każdej jednej łyżeczki, żebyś decydował, czy chcesz i popłynęło i zjadłeś ponad pół słoiczka. Byłam taka szczęśliwa, kiedy opowiadałam o tym Twojemu tacie.
Są techniki, metody, jest logopedyczne rzemiosło.
Są też emocje, świadomość tego, co mówi mi moje ciało, jest czucie, jest wgląd w to, co dzieje się ze mną w kontakcie z dzieckiem. Cieszę się, że to dziś zobaczyłam, że umiałam wyhamować. Ta presja mnie blokowała i blokowała dziecko. Kiedy rozpuściłam ją nie bałam się Ciebie a Ty chyba też nie bałeś się mnie i żółtej łyżeczki.
Dobranoc Kubusiu.
Zdjęcie i treść posta za zgodą cudownych Rodziców. Dziękuję.