25/06/2025
Wyobraź sobie, że jesteś dzieckiem. Masz jakąś myśl - albo też dwie lub trzy. Ujmujesz je w słowa, rodzice je słyszą, ale są zajęci — obecni fizycznie, ale już nie psychicznie - i zmęczeni tobą. Mają inne sprawy. Ojciec, jak co wieczór, chce przeczytać gazetę. Matka sprząta po obiedzie i ogarnia dom. W miarę upływu czasu twoje „opowieści“ jawią się jako „rzeczy same w sobie”. Zjawiskiem nie jest treść tego, co mówisz, ale sam fakt mówienia. Nikt nie słucha, bo nikt nie ma czasu.
Umysł dziecka zaczyna działać coraz szybciej, by przyciągać uwagę. Ostatecznie nie ma już znaczenia, kto słucha - być może innego w ogóle już nie ma. Dla dziecka te momenty inspiracji i popędowego ożywienia stają się źródłem przyjemności, nawet jeżeli brakuje odpowiedzi. Jeżeli jednak te próby przedstawienia ekscytacji rodzicom stale zawodzą, ustanowiony zostaje cykl: ekscytacja, nieudolna próba jej zakomunikowania, rozpacz z powodu nieobecności innego.
Jeżeli więc zarysujemy paralelę ze współczesnymi podejściami do zdrowia psychicznego, nasuwa się pytanie: ile osób maniakalno-depresyjnych może liczyć na wysłuchanie? Ilu terapeutów raczej ich „leczy" zamiast z nimi rozmawiać?
— Christopher Bollas, Trzy struktury charakteru - narcystyczna, borderline, maniakalno-depresyjna, 2021
Fot. Antonio Verdín