11/07/2025
Indie, kolebka jogi, to miejsce, które – podobno – można albo kochać, albo nienawidzić, są tak intensywne, że nie ma nic pomiędzy. Podróż tam wielu ludzi odmienia: zmusza do odnalezienia wewnętrznego spokoju w obliczu wszechogarniającego pandemonium chaosu, a zarazem pozwala doświadczyć czegoś niebywale głębokiego, bywa, że mistycznego.
To kraj szczególnie mi bliski. Tam odbyłam część studiów, realizowałam projekty naukowe, a później reportaże i wywiady, jak również kolejne kursy nauczycielskie jogi. Teraz wracam w nowej roli – przewodniczki i pilotki grup turystycznych.
Właśnie zakończyliśmy jeden z najbardziej niezwykłych wyjazdów – do Kaszmiru i Ladakhu.
Były pachnące różami ogrody Śrinagaru, o których od wieków mawiano, że jeśli istnieje raj na Ziemi, to właśnie tu. Były meczety, hinduistyczne świątynie, gurudwary i buddyjskie klasztory. Była cisza pustynnej doliny Nubry, przerywana tylko porykiwaniami wielbłądów, i ogłuszające klaksony w upalnym, monsunowym Delhi. Był zachwyt nad wschodem i zachodem słońca nad jeziorem Pangong na indyjsko-chińskim pograniczu oraz nocleg w zdobionych, drewnianych łodziach na jeziorze Dal. I, jak to ze mną, było trochę hardkoru: jedne z najwyżej położonych dróg świata (na pierwszym zdjęciu przełęcz Khardung La – 5359 m), quady, trekking i rafting!
Wracam z wdzięcznością, za to, że mogę dzielić się swoją miłością do Indii. 🙏
Ktoś jeszcze ma podróż do tego kraju na swojej to-do list? A może ktoś jest w teamie „nigdy więcej Indii”? Przyznajcie się! 😁