05/06/2024
Przypomina mi to o mojej drodze, która zaczęła się wiele, wiele lat temu. Wtedy nie wiedziałam, że rozpoczynam transformację.
- Dlaczego została pani psychoanalityczką?
- O, widzę, że pani bardzo chce usłyszeć o mojej neurozie!
Jak już wspominałam, w 1964 roku, cztery lata przed Marcem ’68, moja rodzina wyemigrowała z Polski do Izraela. To było dla mnie bardzo trudne doświadczenie. Marzec był tragiczny dla polskich Żydów, ale oni przynajmniej byli razem, nawet jak się rozjechali po świecie, to pozostali w kontakcie, do dziś mają swoje gazety, swoje reuniony.
A myśmy wyjechali całkiem sami i dla mnie to było dramatyczne. Jak już wspominałam, byłam dosyć samotnym, zamkniętym w sobie dzieckiem. Rodzice postanowili mieć jeszcze jedno dziecko, moją siostrę, to też mi się bardzo nie podobało. Ale gdy miałam czternaście, może piętnaście lat, poczułam, że jest mi trochę lepiej, widziałam siebie wychodzącą ze skorupy, zakochałam się...
I wtedy właśnie wyjechaliśmy. Byłam załamana. Moje poczucie zagubienia, odosobnienia i niezadowolenia z siebie pogłębiło się. I jeszcze wszędzie w Izraelu ten niezrozumiały hebrajski! W szkole było mi okropnie ciężko, w wojsku też czułam się obco. Dopiero gdy poszłam na uniwersytet, los się nade mną zmiłował, bo po wojnie sześciodniowej do Izraela przyjechało na studia wielu młodych amerykańskich Żydów. Dzięki temu poznałam pewną wyzwoloną, żywotną i ekstrawertyczną dziewczynę i bardzo się z nią zaprzyjaźniłam. Ona była w swojej terapii chyba od piątego roku życia. I pewnego dnia mówi do mnie: Ora, jesteś najbardziej zahamowaną i zamkniętą w sobie dziewczyną, jaką znam, musisz iść na psychoanalizę.
Nie miałam pojęcia, o czym ona mówi. Zaprowadziła mnie do Instytutu Psychoanalitycznego w Jerozolimie. Zaczęłam analizę, otworzyłam się. Mój analityk zmienił moje życie. Poczułam, że w końcu jestem w swoim świecie. Pamiętam swoją myśl, że nareszcie zaczynam rozumieć to, czego jeszcze niedawno byłam całkiem nieświadoma – uczucia, konflikty, nieświadome nurty naszego wewnętrznego życia.
- Proszę opowiedzieć o tym więcej.
- W pewnym momencie analityk powiedział, że przeżywam w jakiejś sprawie ambiwalencję... Ha! To było dla mnie jak odkrycie Ameryki, nie miałam pojęcia, że można mieć mieszane uczucia. Wtedy poczułam, że chcę lepiej poznać język emocji i chcę zacząć go używać. Byłam pięć lat w analizie w Izraelu, potem wyjechałam do Londynu i tu miałam kolejną analizę.
Jakoś w trakcie zdałam sobie sprawę, że właściwie zawsze chciałam pomagać ludziom, zwłaszcza dzieciom.
Ora Dresner. Dojrzałam. W: Zawsze jest ciąg dalszy. Rozmowy z psychoterapeutami, Justyna Dąbrowska, wydawnictwo Agora, Warszawa 2021