20/06/2025
ZNOWU ZAWRZAŁO!!!
Mam to swoje DR przed nazwiskiem i je szanuję. Moje samodzielne, uczciwe i piękne dla mnie samej badania biologiczne nad pierwiastkiem życia, komórek poddawanych stresowi, to moje DR lata temu poprzedziły...
Tak jak i naukę, wiedzę współczesnej medycyny i psychologii człowieka szanuję, bo często pięknie porządkuje i nazywa, przybliża.
Ale wiele lat temu odeszłam ze struktur uczelnianych, bo poczułam jak tam wszystko zbyt ograniczone, objęte lękiem przed nieznanym. Kwestionujące to, co nie zapisane w recenzowanych, impaktfaktorowanych artykułach, nie poprzedzone statystyczną analizą badań klinicznych. Niepojęte...
Moja pierwsza mentorka i promotorka pracy magisterskiej mówiła mi: "Pamiętaj, że życie jest zbyt skomplikowane, aby je opisać wzorami"
I ja jej uwierzyłam.
W 1993 zostałam po studiach na uczelni aby oddać się nauce, badaniom.
Uwierzyłam jej wtedy, że nauka taka właśnie jest: otwarta, poszukująca, ciekawa nierozpoznanego.
Dr Danuta Chudybowa była fantastycznym biologiem i fascynującą wykładowczynią. To ją i jej wykłady po latach pamiętam najbardziej... Nigdy nie zrobiła profesury, została do końca życia na etapie adiunkta z "zaledwie" doktoratem, co w strukturach uczelni często uznaje się za porażkę...
Z każdym rokiem na uczelni czułam się chwytana mocniej w jakieś skostniałe, zachowawcze sidła.
Patrzyłam na gasnący wokół zapał tych, którzy, jak ja "uwierzyli". Także w to, że tu triumfuje otwarty umysł, kwestionowanie, wolność poszukiwań, sens sięgania po tajemnicę nienazwaną ...
Dziś wiem ponad wszelką wątpliwość, że Ona miała rację: osobistych doświadczeń człowieczych - jego więzi, lęków, ścieżki tożsamości, duchowych objawień, poszukuwań i pytań - nie da się opisać jednym wzorem. Ani dwoma. Ani dwunastoma...
I to nas czyni Ludźmi, a nie klonami, maszynami.
Kiedyś "poszłam w naukę", bo chciałam zgłębiać nieznane. Ufałam (naiwnie, jak się okazało), że istotą nauki jest KWESTIONOWANIE zastanego stanu, szukanie nowych perspektyw i kierunków tam, gdzie coś jest jakieś.
Cała stara nauka opiera się na tym, że ktoś nie poprzestał na tym, co mówią inni, ale szukał głębiej, drążył, burzył, wsadzał kij w mrowisko, podważał autorytety, mówił NOWE, niewygodne, odważne, niepojęte.... Na tym, że "nie wiedział", przyznawał to, kwestionował "znane" i poszukiwał odpowiedzi. Często wyszydzany, palony na stosie szyderstwa, wyrzucany poza system z niewygody.
I taki jest dr Gabor Maté. Odważa się mówić o bólu duszy...
I taki jest prof. Eben Alexander - wyklęty ze środowiska neurobiologów...
I taki był dr Michael Newton, pracujący z pamięcią karmiczną, wyborami Duszy na kolejne wcielenia.
I jest nas więcej, którzy narażają swój "stary autorytet" na wyśmianie przez uniwersytecką "normę".
Łączę w gabinecie (dziś płynnie i naturalnie dla mnie) moją akademicką wiedzę o ciele człowieka, z psychologią traumy czy szamańskimi praktykami uruchamiania Inner Healera czy przywracania ładu energetycznego. Nie zawsze mój naukowy rozum pojmuje to, co widzę. To co przychodzi jako żrodło choroby, jako droga jej uzdrowienia... . Często efekt terapii, transu, dotyku zaprzecza temu, co mówi medycyna akademicka. A ja nie potrafiłabym tego często słowami nauki opisać, udowodnić statystycznie, poddać procesowi powtarzalnemu w laboratorium i dającemu się zrecenzować.
I co?
I wybrałam któregoś dnia narazić się na zarzut szarlataństwa i niekompetencji, bo patrzę każdej godziny mojej pracy na zdrowienie, ulgę, powrót nadziei. Często u tych, którzy trafiają do mnie wtedy, gdy medycyna, diagnostyka czy protokoły psychologii systemowej zawiodą.
Wolę przeżywać wzruszenie widząc powrót do zdrowia, do życia tych, którzy mi ufają, niż zachowawczo z lęku, że ktoś nazwie mnie szarlatanem czy czarownicą chować się za wytycznymi i tabelami uznanego systemu, którego jedyną słuszność potwierdzają pieczątki z orzełkiem...
Wiem, to daje przestrzeń do celowego lub nieświadomego nadużywania zaufania pacjenta/klienta.
Ale nic nie jest doskonale, system i protokoły medyczne, którym kiedyś zaufałam też nie ustrzegły mnie przed wycięciem (bez mojej zgody) zdrowego płatu tarczycy przez uznanego i szanowanego chirurga...
Tak na prawdę jestem wdzięczna za medialną aferę z dr Matè, za burzę wokół Hellingera parę miesięcy temu, za odwagę kolejnych osób do nazywania głośno tego, na co nie ma miejsca w podręcznikach akademickich i naukowych pismach recenzowanych - ... jeszcze, bo ufam, że to kwestia czasu - jak z Kopernikiem, który miał kiedyś "czelność" zakwestionować geocentryczny porządek świata....
Idę robić swoje.
Nawet, jeśli ktoś z boku tego nie pojmuje, podważa, wyśmieje (...bo co ma niby np. zbłądzenie w ścieżce duszy do utraty poczucia spokoju i radości w życiu....)
Nawet, jeśli nowa ustawa o psychoterapeutach/terapeutach nie da mi swego błogosławieństwa...
Nie potrzebuję zgody jakiegoś recenzenta na towarzyszenie komuś w czułej rozmowie, na trzymanie mu przestrzeni w jego odkrywaniu siebie i drodze wychodzenia z cienia, z choroby, z ciążącego programu rodowego.
Jeśli jego dorosła suwerenność wybiera świadomie zdrowienie przy mnie - to będę tam z Nim, choćbyśmy musieli iść razem po zdrowe życie przez biblijne piekło, przez Wielowymiary, czy przez spotkanie ze zmarłymi Przodkami.
I w dodatku jeszcze mam "czelność" zapraszać do własnej Szkoła Świadomości Ciała Bodyfulness gdzie obok tego czym jest struktura powięzi i jak przechowuje ślady traumy będziemy poznawać system energetyki czakr, czy skutki niedomkniętego przeszłego wcielenia na nasze lęki i zatrzymania ruchu do życia w obecnym ....
Robię swoje.
I biorę za to swoją dorosłą odpowiedzialność.
AHO
Ina Łaźniewska
Matka Smoków
Szamanka z doktoratem nauk biologicznych
Foto: Dr Gabor Maté
źródło zdjęcia: briarpatchmagazine.com
Dziękuję Barbara Ravensdale za inspirację i zgłaszam się do Twojego Teamu
Dziękuję Anna Brzozowska W Harmonii SERCA : pracownia ciała i duszy za klarowność i stawanie nie raz w niewygodnym