
26/06/2025
Oddział neurologiczny, sala nr 7
Weszłam tu tylko na kilka dni.
Z ulicy, gdzie tramwaje
dzielą życie na przystanki,
a człowiek mierzy wartość siebie
długością dnia pracy
i pojemnością kalendarza.
Zajrzałam z ciekawości, trochę potrzeby,
a zostałam z ciszy.
Nie uczono mnie tego w podręcznikach.
Jak słuchać, gdy ktoś nie mówi.
Jak być, gdy nie można nic zrobić.
Jak wchodzić w przestrzeń,
gdzie każda sekunda
ma miękkie, kruche brzegi.
Pani z okna patrzy na drzewo.
Nie rozmawia ze mną,
ale rozumie więcej
niż niejeden filozof.
Pan z łóżka obok
powtarza to samo pytanie.
Odpowiadam za każdym razem,
nie dla niego.
Dla siebie,
żeby nie zapomnieć,
czym jest cierpliwość.
Młoda dziewczyna
uczy się mówić jednym okiem.
Reszta ciała jeszcze milczy,
ale jej obecność
bije mocniej niż sygnał EKG.
Zaczęłam liczyć inne rzeczy:
ile razy pielęgniarka
delikatnie poprawia poduszkę.
Ile razy ktoś milczy z godnością.
Ile razy — mimo wszystko — ktoś się uśmiechnie.
Wyjdę stąd jutro
z kieszeniami pustymi
ale sercem cięższym niż teczka z notatkami.
Bo tu zobaczyłam świat,
który nie pędzi.
Nie krzyczy.
Nie zdobywa.
A jednak uczy więcej
niż wszystkie konferencje.
O tym,
co zostaje,
gdy zdejmiemy zegarek
i odejmiemy słowa.
Czasem trzeba wejść
do czyjegoś cienia,
żeby zobaczyć,
gdzie pada światło.
Renata Olszewska
Klinika Zdrowego Rozsądku