
14/09/2023
Bardzo mi jest bliskie, całą sobą czuję, że w terapii/masażu twarzy potrzebne jest wyczucie, uważność, intencja i troska. Twarz to bardzo wrażliwa część naszego ciała. Z jednej strony wystawiona na kontakt ze wszystkimi, których spotykamy, z drugiej pozwalamy jej dotknąć tym, którym ufamy.
Czasem słyszę od klientek, że lubią mocny masaż że wtedy WIEDZĄ, że działa. Często wynika to niestety z braku czucia siebie, braku dostępu do tego co w nas delikatne, wrażliwe i potrzebujące zaopiekowania.
Udostępniony tekst napisała moja nauczycielka refleksologii. Polecam, przeczytaj.
Utarło się na rynku, że mocny i bolesny masaż twarzy to gwarant liftingu jej tkanek 🤔.
Niektóre szkoły wręcz nakazują uczniom, by traktowali twarze silnie i nie stronili od wywoływania dyskomfortu, bo owy jest dobry i pożądany.
Oni i ich uczniowie bez refleksji utrwalają w publice przekonanie, że naturalna uroda może i powinna boleć! Nie może, nie musi i nie powinna!
Nie ma żadnych przesłanek anatomicznych czy fizjologicznych wskazujących na to, że podczas naturalnej manualnej odnowy biologicznej twarzy trzeba cierpieć, zaciskać zęby i oczy, wstrzymywać oddech i myśleć o ucieczce spod rąk „klepacza”, „ściskacza” czy „uciskacza".
Najciekawsze jest to, że konsekwencje przemocowego traktowania twarzy mogą pojawić się długo po takiej inwazji i trudno jest skojarzyć przyczynę ze skutkiem!
A skutki mogą być różne dla różnych osób - począwszy od problemów z nerwem trójdzielnym, oczami, uszami czy stawami skroniowo-żuchwowymi a kończąc na dysfunkcjach
nerwu błędnego, który jest w „trójcy świętej" z nerwem trójdzielnym i twarzowym.
Należy pamiętać, że twarz to wrota do mózgu.
Dość, że leży ona tuż obok, to łączy się z nim bezpośrednio za pomocą nerwów czaszkowych, a szczególnie czuły na przemoc manualną jest czuciowy nerw trójdzielny. Cierpi też SMAS, czyli system mięśniowo-rozcięgnowy twarzy, bo powstają w nim wylewy krwawe, które sprawiają, że twarz puchnie, a ktoś bierze to za chwilową oznakę poprawy owalu😭.
Cierpią okrutnie opony mózgowe, ale kto tam podczas masażu będzie myślał o oponach???
Mocne masaże okolic twarzy to przemoc i inwazja dla tkanek, a myślenie, że skoro każdy to robi i powiela to jest to właściwe - wynika niestety z wszechmocy mediów, które „łykają" i promują wszystko.
Tymczasem zarówno dobry masaż, jak i dobra terapia bazują na WYCZUCIU, są dopasowane do indywidualnych potrzeb człowieka, a nie do wyobrażeń, że coś ma być silne i przekraczać granice wytrzymałości!
Zwłaszcza na twarzy!
W paradygmacie holistycznym każdy człowiek jest kontinuum fizyczno-energetycznym, zasługującym na indywidualne podejście i jeśli jakiś masaż/jakaś terapia „stawia na siłę i inwazję” i każdej osobie tę siłę i ból z zasady aplikujemy, to nie jest to holizm.
To jest podejście taśmowe i bez uznania potrzeb człowieka.
Za kondycję twarzy odpowiadają wszystkie tkanki- mięśniowa, powięziowa, podskórna, naczyniowa, nerwowa i kostna. Każda z nich ma różniące się potrzeby energetyczne i fizjologiczne, co przekłada się na manualne ich opracowanie, na specyficzny dotyk w terapii czy masażu.
Tkanki współgrają ze sobą, wzajemnie na siebie wpływają, odżywiają się i równoważą i... wspólnie biorą udział w procesie starzenia się.
W odnowie biologicznej twarzy to wszystko należy wziąć pod uwagę!
Naturalna odnowa biologiczna twarzy nigdy nie powinna zakładać, że wywoływanie bólu jest normalną częścią tego procesu. Ból wywoływany na siłę powoduje wyrzut kortyzolu i adrenaliny, czyli wprowadza organizm w stan stresu. Nieuzasadnione jest też mówienie, że ten stres jest w jakiś sposób kontrolowany, bo stresu nie można... kontrolować a jednym ze sposobów radzenia sobie ze stresem jest...niewywoływanie go!
I jest jeszcze kwestia nerwu błędnego, który reaguje automatycznie na przemoc, także tę tkankową. Wprowadza organizm w stan walki i ucieczki lub nawet zamrożenia, czyli z jednej strony chcemy wspomagać człowieka w jego dążeniu do równowagi czy w postępowaniu anti-aging, a z drugiej strony zadajemy mu stres i uznajemy te warunki za pozytywną motywację dla tkanek 🤔.
To doprawdy swoisty paradoks!
I jeszcze warto sobie uzmysłowić, że hormon młodości DHEA, wydziela się wtedy, kiedy organizm nie czuje zagrożenia. I niestety to jak organizm zinterpretuje inwazję/stresory może różnić się od tego, co nam podpowiada umysł - a może podpowiadać, że przemoc jest OK, bo jakiś „autorytet” tak twierdzi 👎.
Cieszy mnie jednak, że jest wiele osób, które rozumieją te niuanse i podważają zasadność przemocy uprawianej na twarzy przez nauczycieli new-age.
Człowiek to nie twarz. Człowiek to całość. I jak się pracuje na twarzy, to trzeba tę jedność uwzględnić.
I niech WYCZUCIE i moc z niego płynąca będą z Wami, a nie siła i ból!
Edit: Odnoszę wrażenie, że większości z nas wydaje, że to, co płynie do nas od innych narodowości jest lepsze, mądrzejsze, bogatsze i w ogóle przewyższa nasz lokalny dorobek terapeutyczny.
Wszystko też swobodnie wrzucamy sobie pod Tradycyjną Medycynę Chińską czy Ayurwedę albo starożytne systemy japońskie czy koreańskie. I chętnie powołujemy się na coś, czego nie znamy, ale poprzez co zyskujemy jakąś wiarygodność.
W Polsce stawiamy na egzotycznie brzmiące nazwy bardziej niż na własne.
Wierzymy różnym autorytetom spoza kraju, nawet jeśli ich metody są kontrowersyjne. Czasem owe autorytety nie robią nic innego niż to, co już znamy, ale podają nam to w inny sposób, owiany magią i kosztujący więcej niż złoto. Też się na to nabieramy.
Ba, niektórzy to już nawet obiecują „skoki do przeszłości" po odbyciu serii 5 masaży 🤔 i gwarantują utrzymywanie się efektu przez pół roku albo i dłużej. A ja pytam - a skąd oni wiedzą jak zachowają się tkanki 8 miliardów ludzi?
Jak wykształcony człowiek może myśleć, że coś działa tak samo dla wszystkich? To nawet farmakoterapia podważa, bo przecież leki też nie są kompatybilne w 100 % z żadną populacją.
Jeśli uważamy, że jakaś metoda z tej czy innej części świata sprzyja wszystkim, to możemy zgłosić jej twórców do nagrody Nobla!
Pamiętajcie, że za wszystkim, co do nas przychodzi stoją inni ludzie, którzy także dobrowolnie interpretują anatomię i fizjologię, stosują chwytliwe nazwy i obiecują „gruszki na wierzbie", sprzedają półprawdy, prześlizgują się po wiedzy i sprawiają wrażenie ekspertów.
Tworzenie alter-faktów w każdym aspekcie życia to teraz światowy trend rynkowy, a social media to woda na młyn!
Nie znamy masażu/terapii/metody, która byłaby świętym Graalem.
Być może są nimi refleksja, perspektywa, sen, wypoczynek ale na pewno nie jest to łykanie wszystkiego, co podsyła rynek.