27/06/2025
Kochani, dziś oddaję głos przedstawicielce młodego pokolenia – mojej córce Mai.
W dniu zakończenia roku szkolnego dyskusja o kryzysie systemu edukacji wybrzmiewa wyjątkowo głośno, bo 'pasek' to też sznur.
Jako rodzic, terapeutka – ale też jako ktoś, kto sam doświadczył edukacyjnego terroru – mam dość.
Dość systemu, który łamie zamiast wspierać.
Dość szkoły, która uczy uległości zamiast myślenia.
Nie chcę by moje dziecko było kolejnym numerkiem w dzienniku.
Nie chcę patrzeć, jak bliskie mi osoby cierpią.
Nie chcę słyszeć o kolejnych próbach samobójczych.
Pasek to też sznur
Szkoła – łac. schola – czas wolny, odpoczynek. - Ironiczne, czyż nie?
Nie chcę p***a na świadectwie.
Wolałabym koło ratunkowe – wiedzę, którą mogłabym rzucić na pomoc osobie w kryzysie psychicznym.
Gdybym miała zrobić listę uniwersalnych doświadczeń, znalazłyby się na niej: perfekcjonizm, brak umiejętności odpoczywania, niska samoocena. Stawkę zamykałyby: myśli samobójcze, samookaleczanie, nienawiść do siebie.
Fascynujące jest to, że przez dwadzieścia tysięcy godzin lekcyjnych nikt nie przeznaczył ani jednej, by przekazać wiedzę potrzebną do stwierdzenia, czy to już czas, by udać się do psychoterapeuty. Ciekawe również, że w szkołach są realizowane zajęcia z tzw. edukacji dla bezpieczeństwa, podczas których młodych uczy się, jak wykonać resuscytację krążeniowo-oddechową, natomiast nikt nawet nie napomknie o pierwszej pomocy psychologicznej.
I w dużej mierze przez lekceważący stosunek tęgich głów z ministerstwa i ciał pedagogicznych rok pański 2024 odznaczył się alarmującą statystyką – 2 092 próby, z czego 124 udane przypadki wśród grupy wiekowej 13–18 lat. A przecież to tylko zgłoszone sytuacje. Wiemy dobrze, że za statystykami kryją się ciche dramaty: próby niezauważone. Czy to nie absurd, że szkoła nauczy cię, jak zatamować krwotok, ale nie – jak pomóc komuś, kto cierpiąc, planuje ostateczny krok…
Czy naprawdę jesteśmy skazani na szkołę opartą na podziałach, presji i braku zaufania?
Kiedy wreszcie zrozumiemy, że zdrowie psychiczne jest ważniejsze niż średnia w dzienniku?
Ile jeszcze będziemy czekać, aż system kontroli zamieni się w system współpracy – oparty na relacji i szacunku?
Dlaczego oceny szkodzą?
Zastępują ciekawość lękiem – uczniowie uczą się, aby nie zawieść, a nie z własnej potrzeby poznawczej. To prowadzi do utraty pasji i kreatywności, a nauka staje się smutnym przymusem.
Demotywują – motywacja do rozwoju powinna wynikać z wewnętrznej potrzeby i ciekawości świata. Niestety, w systemie oświaty dominuje motywacja zewnętrzna: czerwone paski, stypendia, nagrody rzeczowe, zadowolenie rodziców czy poklask rówieśników.
Prowadzą do podziałów, rywalizacji, faworyzacji i odrzucenia – oceny tworzą atmosferę niezdrowej rywalizacji. Uczniowie zaczynają się porównywać: kto ma wyżej, kto „lepszy”, kto „gorszy”. To niszczy poczucie wspólnoty, zachęca do zazdrości i lęku przed porażką. Uczniowie z niższymi ocenami często są uznawani za „leniwych”, „nieambitnych”, „słabych”, co prowadzi do ich wykluczenia z grupy lub gorszego traktowania przez nauczycieli. Oceny upraszczają ucznia do jednej liczby. Zamiast widzieć osobę – widzimy „tróję”, „piątkę”, „dwóję”. Z czasem uczniowie zaczynają myśleć o sobie w tych kategoriach, co wpływa na ich samoocenę: „jestem głupi”, „jestem średniakiem”.
Oduczają podejmowania ryzyka, niezbędnego w życiu zawodowym – kiedy każdy błąd skutkuje „jedynką”, uczniowie boją się testować nowe pomysły. W naturalnym procesie uczenia błąd powinien być bodźcem – w takim systemie staje się karą.
Powodują wypalenie i przewlekły stres – codzienna presja ocen: kartkówki, testy, rankingi – to dominujący bodziec stresowy. Wymagania rodziców również mogą stanowić stresor.
Są nieprecyzyjne – nie prowadzą do nauki na błędach – w teorii oceny powinny stanowić informację zwrotną o stopniu przyswojenia materiału. W praktyce jednak – co to znaczy, że uczeń zna zagadnienie na 72% czy na ocenę 3+? Młodzi nie wiedzą, nad czym muszą jeszcze popracować, ani co stanowi ich mocne strony.
Stan oświaty a (dobro)stan psychiczny
Przyspieszone bicie serca, pocenie się, ból brzucha, nudności, zawroty głowy i drżenie dłoni – brzmi znajomo? To zaledwie kilka fizycznych objawów stresu, który towarzyszy nam w szkolnej codzienności. A jakie są koszty psychiczne?
Drastycznie rośnie liczba diagnoz depresji – według NFZ w 2021 r. ok. 681 tys. dzieci i młodzieży w Polsce cierpiało na depresję. W 2021 r. Komenda Główna Policji odnotowała 1 496 prób samobójczych wśród dzieci i nastolatków, a w pierwszych 10 miesiącach 2022 – już 1 715. Do głównych przyczyn należą wcześniej wymienione: przewlekły lęk, nadmiar obowiązków spowodowany przeładowaną podstawą programową, rywalizacja i wykluczenie. Ponadto w placówkach brakuje specjalistów, którzy mogliby otoczyć wsparciem osobę w kryzysie. Emocje licealistów bywają często wyśmiewane lub bagatelizowane. Młodzież musi dopasowywać się do sztywnych norm – osoby neuroatypowe, LGBTQ+, z problemami zdrowia psychicznego są często stygmatyzowane. Sytuacji nie poprawia siedzący tryb życia (zastanówcie się, jak często bolą was barki i plecy).
Co może poprawić stan polskiej szkoły?
Odejście od numerycznego systemu oceniania – liczby nie pokazują realnego postępu ani wysiłku. Zamiast cyferek – rzetelna informacja zwrotna i rozwój we własnym tempie.
Wybór relacji zamiast kontroli – szkoła powinna budować zaufanie, nie opierać się na strachu. Uczeń to partner, nie podwładny.
Usunięcie czerwonych pasków – zamiast nagradzać średnie, doceniajmy różnorodne talenty i progres. Niech motywacja pochodzi z wewnętrznej chęci rozwoju i ciekawości świata.
Wprowadzenie pierwszej pomocy psychologicznej – psycholog na miejscu, nauczyciel z wiedzą o emocjach i lekcje o zdrowiu psychicznym – w dzisiejszym świecie to nie fanaberia, a konieczność.
Pokolenie płatków śniegu czy pokolenie zmiany?
Zetkom często zarzuca się nadwrażliwość, lenistwo czy narcyzm. Ale czy takie stwierdzenia nie pokazują raczej braku międzypokoleniowego dialogu?
Gdy zaczynamy mówić o kryzysie w systemie edukacji, zderzamy się z pogardliwą etykietą „płatków śniegu” – jakby troska o zdrowie psychiczne była fanaberią, a sprzeciw wobec przemocy oznaką słabości. Ale nasza nadwrażliwość to zdolność zauważania krzywdy, nieobojętność. Nasze emocjonalne reakcje to sygnał przeciążenia, a nie histerii. Lenistwo? To często wyraz buntu przeciw kulturze zapierdolu, która każe poświęcać siebie dla ocen, wyników i iluzji sukcesu. A narcyzm? To czasem po prostu próba odzyskania prawa do bycia sobą – w świecie, który kazał się dostosowywać, milczeć i wstydzić. Powinniśmy odrzucać „normalność” naznaczoną przemocą i podziałami.
Mam dość.
Dość systemu, który łamie, zamiast wspierać.
Dość szkoły, która uczy uległości, zamiast myślenia.
Nie chcę być kolejnym numerkiem w dzienniku.
Nie chcę patrzeć, jak bliskie mi osoby cierpią.
Nie chcę słyszeć o kolejnych próbach samobójczych.
Jesteście ze mną?
M.