
21/08/2025
Dziś bardzo wazny, prawie powakacyjny temat - czyli będzie o tym, dlaczego, z poziomu układu nerwowego, z wakacji z partnerem/partnerką bywa ze wracamy bardziej zmęczeni niż w zbliżeniu i jak nie wylać dziecka z kąpielą, czyli jak się nie rozstać i nie pokłócić, choć bywa, ze mamy ochotę nie widzieć kogoś przez miesiąc 🙂
To jeden z tych paradoksów, które trudno nam na co dzień zrozumieć, dopóki im się nie przyjrzymy. Wracamy z wakacji, które miały być piękne, upragnione, pełne bliskości. I może nawet były. Ale po powrocie czujemy się rozdrażnieni, wyczerpani, a czasem mamy ochotę wyprowadzić się (lub kogoś 🙂 ) na drugi koniec miasta. Nagle osoba, z która jeszcze wczoraj piliśmy kawę, zaczyna nas zlosic każdym gestem. I zaczamy myslec, ze może już nie umiemy ze sobą być albo cos się wypaliło, skoro wspólny czas tak nas zmęczył.
I zanim dojdziemy do takich wniosków (a czasem one są prawdziwe, ale nie zawsze) na wszelki trzeba się zatrzymać i przyjrzeć się temu, co właściwie się wydarzyło.
🚨🛫Wspólny wyjazd, nawet jeśli był udany, oznacza dla naszego układu nerwowego, i dla naszego ciała i głowy jedno: CIĄGŁA obecność drugiego człowieka. I nie chodzi tu o bliskość emocjonalną, ale o sam fakt, że przez kilka czy kilkanaście dni przez cały czas byliśmy w trybie relacyjnym, czyli dostosowywania się, planowania razem, brania pod uwagę drugiej osoby, wspólnego podejmowania decyzji, jedzenia razem, spania razem, dzielenia przestrzeni razem, negocjowania razem. Słowem, czas spędzony wspólnie, szczególnie w intensywnej bliskości przez kilka dni lub tygodni, wiąże się z koniecznością nieustannego dostrajania się do tego wspólnego rytmu razem. I to, co dla serca może być przyjemnością, dla układu nerwowego bywa po prostu bardzo dużym wysiłkiem.
O ile w codzienności większość relacji funkcjonuje w rytmie przeplatanym, to znaczy: spotykamy się, rozchodzimy, mamy przestrzeń na pobycie osobno i możliwość przetwarzania tego, co się wydarza między nami, o tyle wakacyjna obecność często pozbawiona jest tych przerw.
📈❣️Dla układu nerwowego taka bliskość, nawet jeśli jest pełna dobrej woli, oznacza zwiększone zużycie zasobów.
O co tu chodzi?
Przede wszystkim angażowany jest układ nadzorujący relacyjne dostrojenie, a więc te obszary mózgu, które odpowiadają za monitorowanie nastroju drugiej osoby, ocenianie potencjalnych reakcji na nasze zachowania, przewidywanie skutków naszych słów, regulację emocji i zachowań w oparciu o obecność drugiego człowieka. To wszystko dzieje się najczęściej automatycznie i nie jest wyrażane słowami, ale koszt fizjologiczny, który ponosi nasze ciało, jest turbo realny. Ten proces zużywa zasoby, tak jak komputer, który działa na wielu otwartych aplikacjach jednocześnie i jest ciagle w odbiorze 🙂
⛱️❣️I jeśli w trakcie wspólnego wyjazdu nie było przestrzeni na regulację w samodzielności, czyli na pobycie w swoim tempie i bez konieczności bycia dostępnym dla kogoś innego, to po powrocie nasz organizm może zareagować pozornie nieadekwatnie: napięciem, rozdrażnieniem, brakiem koncentracji, spadkiem nastroju lub silną potrzebą wycofania się.
Wiele osób w takiej sytuacji interpretuje to jako sygnał, że coś jest nie tak z relacją lub że wspólny czas był nieautentyczny. A w rzeczywistości to bywa bardzo naturalna reakcja naszego organizmu, który przez dłuższy czas nie miał dostępu do własnych wewnętrznych rytmów i musiał nagle funkcjonować w trybie ciagle relacyjnym.
💫A dla niektórych osób, zwłaszcza tych u których bycie w relacji wiązało się w przeszłości koniecznością przewidywania cudzych potrzeb i ciągłego leku o to, jak druga strona zareaguje, wspólny czas (nawet ten naprawdę wspaniały) bywa podświadomie trudny. Nie dlatego, że obecna relacja jest zła lub szkodliwa, ale dlatego, że ciało „pamięta”, że bycie blisko oznaczało kiedyś rezygnację z siebie, a my reagujemy z poziomu nam już znanego (odsyłam pare postów niżej). Jeśli w trakcie wyjazdu nie dochodzi do większych napięć, ale jednocześnie nie ma przestrzeni na kontakt ze sobą, to właśnie po powrocie nasz organizm zaczyna się domagać tej równowagi. I często robi to gwałtownie, zanim zdążymy to zrozumieć.
🧠 I tu ważna sprawa - neurobiologicznego punktu widzenia nie chodzi tu o uruchomienie jakiegoś „trybu przetrwania”, tylko o zużycie zasobów samoregulacyjnych bez równoległego ich odnawiania. Mózg, który przez długi czas jest aktywny w funkcji społecznej (czyli skoncentrowany na relacji i obecności), potrzebuje powrotu do funkcji egocentrycznej, czyli tej, która pozwala na odpoczynek, dezintegrację z otoczeniem i zwykła obecność tylko w sobie.
🧚O co tu chodzi?
Każdy z nas potrzebuje czegoś, co nazywamy funkcją egocentryczną i to wcale NIE ZNACZY, że jesteśmy egoistami 🙂 Funkcja egocentryczna to zdolność do bycia w kontakcie ze sobą, z własnym ciałem, własnymi potrzebami i uświadomienie sobie, ze „ja to ja, a nie tylko cześć MY”. To ten stan, w którym możemy się na chwilę zatrzymać i zadać sobie pytanie: jak się mam, czego mi potrzeba, co czuję teraz, niezależnie od tego, co dzieje się wokół mnie. To nie jest zamykanie się na swiat, tylko uzupełnienia energii w sobie zanim pójdziemy do świata 🙂 Bez tej funkcji nie jesteśmy w stanie ani dobrze funkcjonować w relacji, ani w pracy, ani nawet w odpoczynku.
I właśnie problem pojawia się wtedy, gdy przez dłuższy czas jesteśmy tylko w trybie dostosowywania się, nawet jeśli robimy to z miłości. I właśnie dlatego tak wiele osób doświadcza napięcia po wspólnych wakacjach. Nie dlatego, że wydarzyło się coś złego, tylko dlatego, że przez kilka dni nie mieliśmy przestrzeni na bycie tylko ze sobą, na wyłączenie się z trybu „my” i wejście na chwilę w tryb „ja”.
A to jest dokładnie ten moment, kiedy zaczynamy się wewnętrznie rozregulowywać i często szukamy winy w drugiej osobie, zamiast zobaczyć, że to, czego nam brakuje, to zwyczajnie i po prostu czas tylko dla siebie. I w takiej sytuacji trzeba się zapytac, zanim komuś postawimy diagnozę „ona jest jednak beznadziejna”, „czy ja w ogóle miałam/mialem czas na pobycie samodzielnie? Bo może jestem przebodzcowana/y obecnością kogoś 24/7?”
🦦 Wiec w takich sytuacjach, kiedy po wspólnym czasie zaczynamy odczuwać napięcie czy zniechęcenie do drugiej osoby, należy najpierw skierować uwagę na WLASNE ZMECZENIE 🙂 Zamiast od razu próbować to interpretować jako problem jako sygnał, że coś się między nami wypaliło, lepiej sprawdzić, czy nie potrzebujemy po prostu zadbać o czas regeneracji dla siebie, który na czas wakacji zwykle bywa zawieszony na kolku. Dla kogoś to oznacza np. Sam na sam spacer, kilka godzin ciszy, możliwość podjęcia decyzji wyłącznie o własną potrzebę, bez kolejnego pytania „na co mamy dziś ochotę?”.
Czasem naprawdę wystarczy się wyspać jak chcemy, zjeść coś bez dzielenia się widelcem, i przez chwilę nie musieć odpowiadać na pytanie: „to co teraz robimy?”
Kiedy dajemy sobie czas i możliwość UZUPELNIENIA ENERGII i ZASOBOW, rozwód może da radę wtedy zostawić na inny sezon wakacyjny 😀
I powiedzcie jak jest u Was? 💌🍀
- - -
Jeśli lubisz to co tworzę lub wspiera Cię to i chcesz, żeby było tu tego więcej - to każda kawa pomaga mi robić to dla Was dalej 🙂 💌☕️
💌 https://buycoffee.to/dr.izajaderek
💌 https://patronite.pl/drizajaderek