20/08/2025
https://www.facebook.com/share/p/1B8wVogM7C/
Jedną z cech człowieka zakotwiczonego w roli Ratownika jest chronienie innych kosztem siebie. Podczas sesji, gdy rozmawiam z taką osobą, często pojawia się charakterystyczna konstrukcja zdania:
• Jest dla mnie wredna i złośliwa, ALE miała ciężkie dzieciństwo.
• Poniżał mnie, ALE jego ojciec też go poniżał.
• Zdradzała mnie przez lata, ALE jej matka też zdradzała jej ojca.
Ratownik pragnie dostrzec w każdym choćby cząstkę dobra, które zostało sponiewierane i przekształcone w zło. W tym celu dąży nawet do rozproszenia odpowiedzialności, byle tylko nie nazywać rzeczy po imieniu.
Dlaczego?
Ponieważ gdyby to zrobił, nie miałby już kogo ratować. Musiałby skonfrontować się z własnymi problemami, które skłaniają go do uwikłań z osobami, które go krzywdzą i nie odwzajemniają jego uczuć.
Ratownik nie jest do końca świadomy, że nie kocha siebie i że kieruje nim poczucie niegodności. Może nawet mieć poczucie, że jest bardziej rozwinięty od innych.
Trwając w relacjach z osobami, które go niszczą, wciąż wierzy, że je zmieni, a w ten sposób buduje miłość na zaniedbaniu siebie. Dokładnie tak jak w dzieciństwie, gdy – aby zostać zauważonym – musiał wspierać mamę, tatę lub innych, zagłuszając własny ból. Był dostrzegany tylko wtedy, gdy rozwiązywał problemy innych, niósł pocieszenie i wsparcie.
Jego problemów nikt nie zauważał. Rodzice mogli być dysfunkcyjni, zajęci sobą albo pogrążeni w wzajemnych konfliktach. Ratownik stawał się pocieszycielem jednego z nich, próbując ratować atmosferę. I tak zostało mu to do dziś.
Ratownik dowartościowuje się poprzez wpływ na innych ludzi – w ten sposób unika refleksji nad sobą. Podnosi poczucie własnej wartości, znajdując (lub, jak kto woli, przyciągając) osoby, które potrzebują opieki i wskazania drogi. Często są to "ofiary" albo osoby w stylu „Bad Boyów” czy „Bad Girls”, ale nie tylko. Na wzór mamy albo taty, wybiera do relacji niedojrzałe jednostki, które przez jakiś czas korzystają z zasobów Ratownika i jego „talentu” do odkupienia świata.
Ratownik potrafi przenosić góry – ale niestety tylko dla innych. Dla siebie nie ma już motywacji. Relacja, w której może wskazać komuś drogę, pomóc w zmianach czy przeprowadzić darmową „terapię”, jest dla niego na wagę złota, ponieważ daje mu poczucie bycia potrzebnym i wyjątkowym.
Ratownik kontroluje relacje, pomagając i dając, lecz nie potrafi otrzymywać. W dzieciństwie nic nie otrzymywał – istniał tylko wtedy, gdy był wspierający dla rodziców lub rodzeństwa. Często musiał pełnić rolę rodzica dla własnych rodziców, funkcjonując w trybie nieustającego poświęcenia.
Jaka jest ścieżka przemiany dla Ratownika?
Trzeba niestety złamać jego maskę bohatera, który chce dźwigać całe zło tego świata. Ważne jest, by pozwolić mu odpuścić kontrolę i zająć się własnymi bolączkami. Ratownik zaczyna zmieniać swoje wzorce, gdy zrozumie, że nie musi nikogo ratować ani zmieniać, ponieważ takie działania i tak nie przynoszą efektu. Jest uzależniony od dawania i tworzenia zobowiązań, które nigdy się nie spełniają.
W rezultacie Ratownik prędzej czy później zostaje odrzucony, gdy upomni się o jakąkolwiek wzajemność od osoby, której poświęcił mnóstwo czasu i zasobów.
Rola Ratownika staje się integralną częścią tożsamości człowieka, dlatego warto zrozumieć, że tendencji do ratowania świata nie da się całkowicie zmienić. Można jednak przekierować te działania tam, gdzie mają sens.
Ratowanie ludzi, którzy sami nie chcą się uratować, to powtarzanie dramatu z dzieciństwa i syzyfowa praca.
Ratownik może jednak wykorzystać swoje talenty w działaniach charytatywnych, społecznych czy terapeutycznych. Wszędzie tam, gdzie liczy się inspiracja, empatia, odpowiedzialność, uważność na drugiego człowieka. Kluczowe jest, by układ był jasny i aby Ratownik współpracował z osobami, które faktycznie chcą wprowadzać zmiany w swoim życiu.
Ratownik uczy się rozpoznawać granice między wspieraniem a przejmowaniem odpowiedzialności za innych.
Kluczowym krokiem jest zaakceptowanie faktu, że ludzie mogą ponosić konsekwencje swoich wyborów i że nie każda sytuacja wymaga interwencji. Istotne jest także nauczenie się, jak przyjmować pomoc od innych – otwarcie się na otrzymywanie wzbogaca relacje i pozwala nawiązywać bardziej zrównoważone więzi.
Praca z własnymi bolączkami, często z pomocą terapeuty, może pomóc Ratownikowi przepracować wzorce z dzieciństwa i zrozumieć, że jego wartość nie wynika z poświęcenia, lecz z samego faktu istnienia. Gdy Ratownik uwolni się od przymusu naprawiania innych, odkryje, że jego talenty – empatia, wytrwałość i zdolność organizowania wsparcia – mogą być źródłem satysfakcji i spełnienia w działaniach, które przynoszą realną wartość.
Transformacja Ratownika nie oznacza rezygnacji z pomagania, ale odnalezienie takiego sposobu, który nie niszczy jego samego. To proces, w którym uczy się budować zdrowe relacje, oparte na równowadze między dawaniem a przyjmowaniem. Tylko wtedy może odnaleźć prawdziwe spełnienie – nie jako bohater ratujący świat, ale jako człowiek, który żyje w harmonii ze sobą i z innymi.
Największą dziurą Ratownika jest brak miłości do siebie. Ratownik kocha innych bardziej niż siebie i podporządkowuje im swoje życie. Gdy nauczy się troszczyć o siebie i okazywać czułość własnym słabościom, naturalnie zadba o swoją samoocenę i poczucie wartości. Dzięki temu przestanie potrzebować uwikłań z osobami, które trzeba ratować, a szanując swoje zasoby, zacznie wybierać do relacji osoby, które potrafią opiekować się sobą, a przez to także relacją.
Znasz to ? Jakie jest Twoje doświadczenie?
[Farida Sorana]