01/07/2025
Nie przypominam sobie, żebym od początku prowadzenia strony napisała taki post i też nie sądzę, abyście w najbliższym czasie zobaczyli tu podobny.
Na komentarze odpisuję sporadycznie, często z ironią i nie na wszystkie,
z jednego prostego powodu – SPOKÓJ NIE MA CENY.
Widzę ludzi, którzy się uśmiechają zza ekranu, którym jest miło, popierają przesłanie danego tekstu, widzę tych, którzy się nie zgadzają, dyskutują, kłócą. Widzę jak treść bawi, cieszy, ale też smuci. No i widzę też tych, którzy kompletnie nie rozumieją o czym się wypowiadam.
Dzisiaj mam trochę więcej czasu, stąd ta refleksja.
Może kojarzycie mój post sprzed kilku dni, ten o żyrafie 😄.
Nie piszę tego posta po to, żeby sprowokować wasze lęki.
Ale skoro same przyszły, głośno, agresywnie, obnażone jak ego po rozstaniu, to pogadajmy o tym uczciwie.
ZACZYNAMY.
Czytacie nie tyle co mój tekst, co siebie w nim. I często, zamiast zobaczyć to, co napisałam, odbijacie w nim swoje nieprzepracowane rzeczy, filtrując przez własne schematy.
Tekst staje się jak lustro – a jak wiadomo, nie każdy lubi się w lustrze przeglądać bez filtra.
Czasem wystarczy, że nazwę jedną część prawdy – a nagle wszyscy zaczynają się dopominać o resztę palety, jakbym miała obowiązek opisać całe niebo tylko dlatego, że wspomniałam o chmurze.
Ten tekst był o jednym schemacie: o kontrolującym partnerze udającym troskę. Nie o wszystkich mężczyznach. Nie o związkach ogólnikowo. I na pewno nie o braku kompromisów.
To jakby mówić o błękicie, a ktoś zarzuca mi, że nie opisałam różu, ani czerni.
Ale paleta uczuć ma wiele barw.
To był post o błękicie. Nie o granacie, nie o różu. O konkretnej sytuacji, która NIE JEST CAŁYM OBRAZEM relacji, ale jest częścią, o której zbyt rzadko się mówi.
Ciekawe, że z tekstu o wolności i partnerstwie ktoś wyciąga wniosek o „ku*wieniu się” i pieniądzach.
Jeśli z historii o tym, że nie potrzebuję pozwolenia na bycie sobą, wyciągasz opowieść o zdradach i kasie — to nie ja jestem autorką tych myśli. To twoje własne lęki zrobiły ci projekcję.
Gdy kobieta mówi o sile, niektórzy czują, że właśnie stracili kontrolę nad swoją iluzją męskości. I wtedy trzeba rzucić błotem, żeby nikt nie zobaczył, że się boisz wody.
Mój tekst NIE był o odrzuceniu kompromisów. Był o odrzuceniu kontroli podszytej miłością.
Kobieta, która chce wolności i przestrzeni, to manipulantka?
Brzmi jak desperacka próba odebrania powagi moim słowom przez obśmianie ich i zasugerowanie, że tylko „głupi się złapie”. To raczej forma wyśmiewania granic.
Kobieta, która mówi o swoich granicach, to frajerka?
A mężczyzna, który się boi jej głosu, to kto?
Tu nie chodzi o „mówienie, co macie robić” – chodzi o niepozwalanie, by facet mówił, co ona ma robić. Ale to już zbyt trudne do rozróżnienia dla ego, które całe życie było przyzwyczajone do tego, że to jego się słucha.
Ciekawe, że kobieta mówiąca: „Nie chcę, żeby ktoś mówił mi, co mam robić”, budzi taką panikę, że trzeba ją odczłowieczyć.
Komentarze napisane z pozycji pseudo-braterstwa. Jakbyście rozmawiali o jakimś wspólnym wrogu.
To już nie są komentarze – to reakcje systemu, który czuje, że traci grunt pod nogami.
Klasyczny przykład lęku przed utratą kontroli przebrany za „analizę społeczną”.
To taki typ narracji, który opiera się na micie, że kobieca wolność to samowola, a męskie granice to uciśniony porządek świata.
W rzeczywistości chodzi o to, że gdy kobieta nie pyta o pozwolenie, facet o kruchej dumie czuje się pominięty, więc ogłasza, że to chaos i brak odpowiedzialności.
Nie muszę się bronić.
Bo to nie mój post obnażył brak empatii.
To wasze komentarze obnażyły wasze rany, lęki i przekonania o kobietach.
Waszą obsesję kontroli. Waszą niewyrażoną złość na byłą, matkę, świat.
Wasze przekonanie, że kobieta, która nie prosi o pozwolenie, to zagrożenie.
Ten post nie jest po to, żebyście zrozumieli mnie.
Ten post jest po to, żeby inni zobaczyli, jak bardzo wasz strach jest nagi, gdy kobieta nie chce się już bać.
I jeśli komuś właśnie zrobiło się niewygodnie –
to znaczy, że właśnie dotknęłam prawdy, której nie da się już wyprzeć komentarzem.
To nie jest post przeciw mężczyznom.
To jest post przeciw mechanizmom, które każą kobietom się tłumaczyć z własnej wolności.
Ps. Na mój komentarz, że jesteśmy niesamowite dostałam reakcje prześmiewcze.
Taka ciekawostka: zauważyliście, że jak ktoś mówi, że jest głupi, brzydki, nic nie wart – zbiera się grono ludzi, którzy chcą go pocieszyć?
A jak zna swoją wartość, mówi, że podoba się sobie, jest mądry, lubi siebie – zbiera się grono ludzi, którzy chcą mu umniejszyć.
Czyli: bądź skromna, ale też pewna siebie, tylko tak nie za bardzo, żebym się nie poczuł/a gorzej sam/a ze sobą.
Tak, to działa w dwie strony.
Miłego dnia,
Przytul