
28/06/2025
Clark Olofsson nie żyje. Zmarł w wieku 78 lat po długiej chorobie, pozostawiając po sobie niezwykłe dziedzictwo jako jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci w historii szwedzkiego świata przestępczego.
Choć nie był bezpośrednim sprawcą słynnego napadu w Sztokholmie w 1973 roku, to właśnie jego obecność w banku nadała temu wydarzeniu wyjątkowy wymiar. Głównym napastnikiem był Jan-Erik Olsson, który wdarł się do placówki bankowej i wziął zakładników. Przez sześć dni kraj z zapartym tchem śledził przebieg dramatycznych negocjacji, które zakończyły się uwolnieniem przetrzymywanych i aresztowaniem sprawców.
To jednak, co wydarzyło się później, wprawiło wielu w zdumienie. Część zakładników nawiązała emocjonalną więź z Olofssonem – do tego stopnia, że odwiedzali go później w więzieniu i wspierali finansowo jego obronę. Zjawisko to stało się podstawą do zdefiniowania nowego terminu psychologicznego – „syndrom sztokholmski”, ukutego przez psychiatrę Nilsa Bejerota.
Przez całe życie Olofsson balansował między wolnością a odsiadkami. Regularnie trafiał na łamy prasy – raz jako zbieg, innym razem jako aresztowany przestępca. Jego życie prywatne było równie burzliwe – miał sześcioro dzieci z różnych związków.
Ostatnie lata spędził jednak w ciszy i z dala od medialnego zgiełku. Ostatni raz opuścił więzienie w 2018 roku, po odbyciu kary za przestępstwa narkotykowe, i tym razem już nie wrócił za kratki.
Postać Clarka Olofssona oraz dramat z 1973 roku wciąż są przedmiotem analiz psychologów i kryminologów. Choć jego życie obfitowało w przestępstwa i kontrowersje, to jego rola w rozwoju wiedzy o ludzkim zachowaniu w sytuacjach ekstremalnych sprawiła, że przeszedł do historii nie tylko jako przestępca, ale też jako mimowolny bohater jednego z najsłynniejszych zjawisk psychologicznych XX wieku.