06/05/2020
Dzisiaj post bardziej dla braci medycznej choć z pozoru nie związany z ratownictwem. Ale pozory czasem mylą 😉 Wszystkich pozostałych też zapraszam do lektury 😊
Chciałbym polecić Wam film, który może sprawiać wrażenie błahej opowiastki z gatunku fantazy. O potworach, księżniczkach, magii i artefaktach. Prawda że jest tam tego trochę i na początku ludzi którzy nie są fanami konwencji może to odstraszyć. Film zrobił na mnie duże wrażenie właśnie dlatego że przy użyciu takiej stylistyki dotyka bardzo ważnego problemu. Opowiada o psychice dziecka w obliczu nieuleczalnie choroby i śmierci rodzica. Pokazuje mechanizmy obronne, które mają zapobiec zawaleniu się jego świata kiedy zmaga się z rzeczami niemożliwymi do udzwignięcia dla tak młodej osoby. Szczerze polecam 👍🏻
Teraz kilka pytań do medyków. Ilu z nas zdarzyło się jechać do pacjenta w stanie terminalnym z bólami nowotworowymi i w trakcie dojazdu kląć pod nosem że to nie sprawa dla ZRM bo przecież tego życia nie da się już uratować? A ilu z realizujących taki wyjazd podniosło głowe znad tabletu i spojrzało na twarze rodziny obecnej w miejscu wezwania? Ilu zadało sobie pytanie co nimi kierowało kiedy dzwonili po pomoc? Teraz najważniejsze. Komu przyszło do głowy że w tej sytuacji jesteśmy tam może bardziej dla nich niż dla tego pacjenta (chociaż ból możemy leczyć teraz bardzo skutecznie)? Jeszcze jedno. Ilu z nas po przykryciu ciała prześcieradłem po nieudanym RKO poświęca kilka chwil rodzinie żeby wyjaśnić co będzie się działo dalej, odpowiedzieć na ich pytania? Chciałbym żebyśmy w swojej pracy myśleli nie tylko o pacjencie, o sobie i swoim zespole ale także o rodzinach, z którymi się spotykamy. To nie jest dla nich codzienność, często nie są gotowi na to co się dzieję, często nikt przed nami nie powiedział im jak to będzie wyglądało, jaki choroba ma przebieg. Leczmy nie tylko pacjenta i nie pomagajmy tylko ciału! MEDYK WYPRANY Z EMPATII TO NIE JEST SYNONIM PROFESJONALISTY!!! Z pozdrowieniami dla Was 🤜🏻🤛🏻