23/04/2025
📚Po jasnej stronie cienia📚
O tym, co Toni Wolff mówi nam dziś o psychicznej pełni
W dobie nieustannej pracy nad sobą, dominacji języka samodoskonalenia i narzędzi do mierzenia efektywności życia, coraz rzadziej zadajemy sobie pytanie: co robić z tym, czego w sobie nie lubimy? Co z impulsem, którego się wstydzimy, z emocją, której nie da się uzasadnić, z reakcją, która kłóci się z naszym starannie wypracowanym wizerunkiem?
Zamiast pytać – często unikamy. Bo łatwiej „pracować nad rozwojem” niż zbliżyć się do własnego cienia.
Tymczasem Toni Wolff, jungowska myślicielka i analityczka, przypomina, że to właśnie cień – wszystko to, co nieświadome, niechciane, wyparte – może prowadzić do psychicznej pełni. Jej tekst „Writings on the Shadow”, opublikowany w zbiorze „Jung’s Shadow Concept: The Hidden Light and Darkness within Ourselves” (Routledge, red. Christopher Perry i Rupert Tower), to nie tylko analiza zjawiska, ale poruszająca medytacja nad tym, jak bardzo nasze życie wewnętrzne wymaga odwagi.
Cień – pisze Wolff – nie jest czymś zewnętrznym ani całkowicie obcym. Jest częścią naszej struktury psychicznej. Tą, którą trudno przyjąć, ale której nie można pominąć bez konsekwencji. Praca z cieniem nie polega na jego „pokonaniu”, ale na uznaniu jego obecności. Dopiero wtedy przestaje nami rządzić z ukrycia.
Autorka zwraca uwagę na jeszcze jeden, głęboko ludzki paradoks: człowiek może doświadczyć siebie jako całości tylko wtedy, gdy przyzna, że jest zarazem „ja” i „nie-ja”, aktywnym i biernym, jednostką i częścią zbiorowości. W tym napięciu – między działaniem a poddaniem, między świadomym a nieświadomym – rodzi się coś prawdziwego. Ale nie da się tego osiągnąć ćwiczeniami czy checklistą. Przemiana psychiczna nie jest skutkiem wysiłku – raczej wynikiem gotowości. Wolff mówi: nie osiąga się jej przez działanie, lecz przez łaskę. I choć słowo „łaska” może dziś brzmieć archaicznie lub zbyt metafizycznie, można je też rozumieć jako moment zgody – na to, co niewygodne, ale własne.
Nie chodzi więc o to, by „stać się lepszym”. Chodzi o to, by stać się bardziej sobą – również w tym, co trudne, niejasne, ambiwalentne. Pełnia nie rodzi się z doskonałości, lecz z autentyczności. A ta zaczyna się tam, gdzie przestajemy siebie poprawiać, a zaczynamy siebie słuchać.
To, co Toni Wolff napisała niemal sto lat temu, brzmi dziś jak wezwanie do cichej rewolucji: zamiast uciekać od cienia – nauczmy się przy nim siadać.