
06/05/2025
W pełni się zgadzam. Więcej odpowiedzialności w czasach kiedy hejt jest tak dużym problemem społecznym, a słowa i media mają znaczenie.
W ostatnim czasie pojawia się coraz więcej treści poświęconych pracy psychologa sportu ze sportowcami, poddającymi w wątpliwość działania i etykę tego zawodu. Niestety, najczęściej odnosi się do jednego, konkretnego przypadku - relacji zawodowej Igi Świątek z Darią Abramowicz. Ostatni artykuł na Onecie skłonił mnie do tego, aby podjąć rękawice i powiedzieć coś więcej o tym zawodzie - który pod pewnymi względami różni się od klasycznej relacji terapeutycznej.
Od razu też zaznaczę, że moim celem nie jest ocena ani obrona psycholożki, lecz rzetelna analiza standardów i etyki w tym zawodzie, skoro temat został szeroko podjęty w mediach.
Już na pierwszy rzut oka uwagę zwraca sposób budowania narracji – choćby przez dobór zdjęcia, które ma wywołać konkretne emocje i nastawienie wobec bohaterek artykułu. Od razu podkreślam, że zdjęcie pochodzi z zeszłorocznego Roland Garros, tuż po bardzo trudnym meczu z Naomi Osaką, kiedy Iga była pod wpływem silnych emocji. Co więcej, narracja wokół tej sytuacji była budowana pozytywnie - wskazując na ogromną rolę okazywania emocji w kontekście dbania o zdrowie psychiczne. Wykorzystywanie takiego zdjęcia w kontekście rozważań o relacji zawodniczki z psycholożką jest zwyczajną manipulacją.
W artykule pojawia się także porównanie współpracy Igi z Darią Abramowicz na przestrzeni lat, sugerujące, że zawodniczka mierzy się w różnych latach i na różnym etapie kariery z podobnymi problemami mentalnymi. To uproszczenie – nawet jeśli reakcje emocjonalne wydają się podobne, ich przyczyny i kontekst są zupełnie inne. Praca nad emocjami wygląda inaczej, gdy sportowiec wchodzi na szczyt, a inaczej, gdy musi się na nim utrzymać. Każdy sezon przynosi nowe wyzwania, oczekiwania i presję, a sytuacja życiowa i sportowa zawodnika nigdy nie jest identyczna.
Razi mnie również sposób przedstawienia Darii Abramowicz – już na wstępie buduje się wokół niej negatywną aurę, podkreślając komentarze o „karierowiczostwie” czy „szarej eminencji”. Takie sugestie nie tylko szkodzą jej wizerunkowi, ale też całemu zawodowi psychologa sportu. Warto pamiętać, że dotychczasowa publiczna aktywność Darii w mediach miała na celu budowanie świadomości roli psychologii w sporcie, a nie autopromocję. Co więcej, psycholog nie ma prawa ujawniać szczegółów współpracy z zawodnikiem – obowiązuje go tajemnica zawodowa, o której mówi art. 14 ustawy o zawodzie psychologa. A wyjątki są jasno określone: zagrożenie życia lub zdrowia, zwolnienie przez sąd (art. 180 KPK) lub zgoda klienta.
W tekście pojawiają się również sugestie dotyczące atmosfery w zespole, oparte na pojedynczych przykładach, bez szerszego kontekstu. Warto zaznaczyć, że nawet w klasycznej relacji terapeutycznej zdarzają się trudne momenty – to naturalne, bo praca psychologa opiera się w dużej mierze na relacji, która bywa zmienna i nie zawsze jest idealna.
Nieporozumieniem jest także porównywanie relacji psycholog–sportowiec do relacji trener–sportowiec. To zupełnie inne role, zadania i dynamika współpracy. Próba zestawiania ich ze sobą jest jak porównywanie dwóch zupełnie różnych potraw – mogą mieć pewne podobieństwa, ale ich istota i przeznaczenie są odmienne.
Ważnym wątkiem jest pytanie o standardy współpracy w świecie sportu. Faktem jest, że współpraca Igi i Darii rzeczywiście wyznacza nowe standardy – to relacja wyjątkowa, oparta na częstym kontakcie i głębokim zaangażowaniu, co jest rzadkością w sporcie indywidualnym. Psycholog sportowy może być członkiem sztabu przez większość roku, a jego rola wykracza poza klasyczne ramy terapii. Każda taka relacja jest regulowana kontraktem i dostosowana do potrzeb zawodnika oraz specyfiki dyscypliny.
Niestety, pytania stawiane w artykule często są w mojej ocenie tendencyjne, zamknięte i zawierają negatywne założenia. Trudno oczekiwać, by w takiej atmosferze jakikolwiek specjalista był skłonny do szczerej rozmowy, o której mówi autor na początku artykułu. Co więcej, ocenianie pracy psychologa przez osoby spoza danej relacji – nawet innych specjalistów – jest niezgodne z etyką zawodową. Tylko bezpośrednio zaangażowane strony mają pełen obraz współpracy.
Podsumowując, trudno mi jest zaakceptować styl i język, jakim posługuje się autor tekstu, jeśli celem jest rzetelne poznanie specyfiki pracy psychologa sportu. Artykuł jest nacechowany emocjonalnie i miejscami manipulacyjny, co nie służy ani zawodniczce, ani psycholożce, ani wizerunkowi całej profesji, ani też kibicom sportu i Igi Świątek. Pytania o standardy i granice w tej pracy powinny być stawiane z szacunkiem, otwartością i zrozumieniem dla specyfiki tej wyjątkowej relacji. Nie tak powinno wyglądać dziennikarstwo sportowe i nie tak powinna wyglądać rzetelna i profesjonalna edukacja kibiców w obszarze zdrowia psychicznego.