07/11/2024
"– Wstańcie i odwróćcie się przodem do osoby stojącej po waszej lewej stronie. Połóżcie jedną dłoń na swoim sercu, a drugą na sercu osoby naprzeciwko. Zamknijcie oczy. Poczujcie bicie obu serc. A teraz otwórzcie oczy, spójrzcie na osobę przed wami i powiedzcie jej: „Dzień dobry, widzę cię”. Świetnie. Teraz jesteście gotowi na podróż. – To z kolei nie jest opis duchowego rytuału. Takie ćwiczenie zaordynowała w trakcie swojego wystąpienia Sekrety komunikacji Maya Ori – coachka transformacyjna, mianująca się również „mentorką” i „prekursorką edukacji o męskiej i żeńskiej energii w kontekście relacji damsko-męskich”, która prowadzi kursy, warsztaty, indywidualne terapie oraz „psychoedukacyjne” live’y na Instagramie.
Jej konto w mediach społecznościowych śledzi prawie 30 tysięcy osób. Siedzący obok nas mężczyzna wzrusza się, gdy Maya powtarza: „Dostajesz to, w co wierzysz”. – Przechodzę przez rozwód, myśl, że przyszłość zależy tylko ode mnie, bardzo mi pomaga – mówi, gdy zagadujemy go przy wyjściu.
Podczas Life Balance Congress – „największego w tej części Europy wydarzenia rozwojowego poświęconego równowadze życiowej” – podobnych iluminacji, podniosłych utworów i podniesionych w górę dłoni widziałyśmy setki. Obeszłyśmy stoiska, których oferta rozciągała się od indywidualnych sesji coachingu, przez biżuterię wykonaną z piór i kryształów, po kursy programowania podświadomości i samouzdrawiania. Odbyłyśmy rozmowy z osobami, które w takich miejscach szukają ukojenia, rozwoju, pomocy. Usłyszałyśmy setki zdań o „wychodzeniu ze strefy komfortu”, „pokonywaniu wewnętrznych barier”, „kreowaniu wymarzonego życia”, „graniu tylko na siebie”, „manifestowaniu zmiany” i „poszerzaniu świadomości”. I – co najważniejsze – spotkałyśmy tylu mówców mianujących się „nauczycielami życia”, „mentorami”, „trenerami mentalnymi” oraz „inspiratorami zmiany”, że aż trudno uwierzyć, że ktokolwiek mówi dziś o niedoborze autorytetów.
Ta mozaika alternatywnych praktyk rozwojowo-duchowo-leczniczych jest niezwykle różnorodna i dzięki temu właśnie realizuje rozmaite potrzeby ogromnych rzesz ludzi: od ciekawości i chęci rozwoju, przez potrzebę doświadczenia wspólnoty, po poszukiwanie wsparcia w trudnościach życiowych. Podczas wspomnianego kongresu w ciągu trzech dni zgromadzono na jednej scenie tak różne postacie, jak mistrzowie Shaolin, eksperci z zakresu biochemii i biohackingu, trenerzy ustawień systemowych i długowieczności, multimilionerzy, coache, podróżnicy. Przez konta mówców motywacyjnych, trenerów mentalnych i mentorów w mediach społecznościowych przewijają się miliony ludzi kierujących się różnymi potrzebami i intencjami, wyrastającymi z różnych realiów i doświadczeń. Czy da się zatem w tym pop-psychologicznym tyglu wskazać jakkolwiek wspólny mianownik?
Nie sposób nie wpisać tej rosnącej gamy usług i kanałów wsparcia samorozwoju w szerszy trend, nazywany kulturą terapeutyczną, w którym terapia i psychoedukacja wydostają się z gabinetów i zaczynają funkcjonować w szerszym społeczno-politycznym kontekście, nierzadko w oderwaniu od ich naukowego fundamentu. Z kulturą terapeutyczną jest jednak jak z młotkiem, którym można zarówno wbić gwóźdź, jak i roztrzaskać czaszkę. Wykorzystując jej zasoby, można zrobić wiele dobrego – przekonać ludzi do zadbania o swój dobrostan psychiczny, uwrażliwić ich na różnorodność form funkcjonowania w rzeczywistości, nauczyć skuteczniejszego reagowania na potencjalne zaburzenia i rozmaite formy przemocy – ale i wiele złego: promując uproszczone (a przez to nierzadko szkodliwe) narracje psychologiczne, przekonując do wątpliwych inwestycji w swój rozwój, przerzucając odpowiedzialność na innych.
Ryzyko rośnie, gdy po narzędzia i język psychologii, psychoterapii czy coachingu sięgają osoby, które uprawiają psychowashing – celowe „wybielanie” autorskich, drogich i nieweryfikowanych odgórnie kursów oraz terapii za pomocą popularności i wiarygodności autorytetu psychologicznego."
Joanna Gutral, Zuzanna Kowalczyk, Pułapki psychowashingu, magazyn "Pismo"
fot Engin Akyurt