24/04/2024
„Tym, co odmieniło moje życie, była psychoterapia. Myślę, że to dzięki niej wracam do zdrowia. Nie powiem, żeby to było coś łatwego, to ciężka praca. Przepłakałam wiele godzin. Początkiem terapii było zrozumienie, o co w ogóle z tą psychozą chodzi, dlaczego miałam takie, a nie inne treści podczas psychozy. Dlaczego miałam takie halucynacje, takie głosy, skąd się to wzięło. Zrozumiałam, że one nie biorą się znikąd. Łatwiej mi było pojąć schemat, który się pojawiał podczas psychozy, a także oddzielić się od pewnych rzeczy, które mogłyby sprawić, żebym w ten schemat wpadała.
Psychoza nie pojawia się nagle. To nie jest tak, że wstajesz rano i masz psychozę. Są rzeczy, które ją zapowiadają sporo wcześniej. Im dłużej choruję, tym łatwiej mi wyczuć, że coś się zaczyna. Dzięki temu wiele kryzysów udało mi się ominąć, bo znam siebie, swoją chorobę, wiem, co zapowiada okres psychozy. Razem z lekarzem opracowałam swoją listę objawów przepowiadających. Znają ją moi bliscy. Mamy umowę, że gdy zaczynają coś dostrzegać, mówią mi o tym. Na przykład robię się drażliwa i gorzej sypiam, kłócę się z byle powodu, a tak normalnie nie jestem konfliktowa. Kiedy coś takiego widzą, nie mają chodzić po kątach i mówić: „O mój Boże, z Kaską znowu zaczyna się cos dziać, co my z tym zrobimy?”, tylko mają mi powiedzieć: „Słuchaj, ostatnio widzę, że nie śpisz, zaczynasz się dziwnie zachowywać, kłócimy się bez powodu, coś jest nie tak”. Druga strona tej umowy polega na tym, że nawet jeśli w swoim mniemaniu anielsko dobrze się czuję i wszystko jest w porządku, coś z tym zrobię. Nieważne, czy się z tym zgadzam, czy nie. Czyli pójdę do psychiatry, powiem mu o tym, porozmawiam z terapeutką i zareagujemy.”
Aneta Pawłowska-Krać „Głośnik w głowie. O leczeniu psychiatrycznym w Polsce”
fot Konrad Koller