16/07/2025
Można jeszcze dołączyć do warsztatu "Mamo, jestem już kobietą", który odbędzie się w Warszawie w weekend 26-27 maja, zapraszam!
🐛➡️🦋
Link do wydarzenia i zapisów poniżej:
https://fb.me/e/5Dcm43vwb
https://forms.gle/sirVqo9bnsBVK6p27
"MATKA WYMAGAJĄCA MATKOWANIA.
Nie potrafi zaopiekować się dziećmi, gdyż sama potrzebuje opieki z powodu niedojrzałości, niezaradności czy przytłoczenia własnymi problemami, zwłaszcza depresją i/lub uzależnieniem. Dla rzeszy niewydolnych życiowo kobiet córki są często darem niebios, kimś, na kogo można scedować bieżące obowiązki i szerzej pojętą odpowiedzialność, zarówno za siebie, jak i resztę rodziny. Na zasadzie klasycznego odwrócenia ról matki zachowujące się jak dzieci najzwyczajniej kradną dzieciństwo córkom, nie dość, że zmuszonym do przedwczesnej dorosłości, to jeszcze skazanym na osiąganie jej na własną rękę, bez niezbędnych wzorców, wsparcia i przewodnictwa.
(...)
"Liczę na ciebie, że zajmiesz się wszystkim"
Matka nie nauczy córki, jak iść przez życie, jeśli sama tego nie potrafi - jeśli spędza całe dnie w łóżku, za zamkniętymi drzwiami, pogrążona we własnym świecie i obojętna na wszystko, co się dzieje dookoła, włącznie z dziećmi. Jeśli nie wstaje rano, żeby wyprawić je do szkoły, nie gotuje obiadu, nie troszczy się o najmłodszych, nie interesuje lekcjami starszych ani nie dba nawet o własne podstawowe potrzeby. Przyczyny bywają różne - depresją, alkoholizm, inne uzależnienia, upośledzenie umysłowe czy zwykła niedojrzałość - ale efekt jest zawsze podobny: dysfunkcjonalna, nieobecna duchem matka w większym stopniu potrzebuje opieki, niż jest w stanie otoczyć nią dzieci. Dochodzi wtedy do klasycznego odwrócenia ról: córka, z reguły najstarsza, jeśli nie jedyna, staje się rodzicem, opiekunką i powiernicą - i matki, i całej rodziny. (...)
Takie matki często wycofują się z życia rodzinnego - nawet jeśli nie wychodzą z domu, ich obecność niewiele znaczy, skoro nie nakarmią, nie pomogą, nie pocieszą. Mogą godzinami siedzieć wpatrzone w telewizor, na zmianę pić i spać, czasem snuć długie monologi że skargami na zły los - a ich córki, nieprzyzwyczajone do innych zachowań, rzadko uświadamiają sobie w pełni bolesną prawdę: że w istocie rzeczy są pozbawione matkowania.
Marki, którym przyjrzymy się bliżej w tym rozdziale,. Można określić skrótem MIA - missing in action (...) faktycznie "zaginęły w akcji", niejako wymeldowany się z rodziny, wkładając resztkę energii (zwykle szczątkowej) we własne przetrwanie. Maja dzieci, a tak jakby ich nie miały - jakby najzupełniej nie zdawały sobie sprawy z ich istnienia. Choćby deklarowały miłość, kończy się na deklaracjach: w praktyce nijak nie potrafią jej okazać.
Z kolei córki dorastają najczęściej w bezbrzeżnym żalu i litości nad matkami oraz wygórowanym poczuciu obowiązku. Nawet kilkuletnie dziewczynki święcie wierzą, że właśnie do nich należy robić wszystko "żeby było lepiej" cokolwiek by to oznaczało. Córka zmuszona do zamienienia się rolami z matką słyszy zewsząd, że jest "taka duża", "dzielna", "odpowiedzialna", "nad wiek mądra" i czerpie satysfakcję z tych pochlebnych określeń. Ale w rzeczywistości jest przede wszystkim pozbawiona szansy na zdrowe, beztroskie dzieciństwo.
Wiele kobiet wyrastających z takich dziewczynek może poszczycić się licznymi zaletami: zaradnością, gospodarnością, opanowaniem w trudnych sytuacjach. Córki niewydolnych życiowo matek mają niejako we krwi dźwiganie ciężarów ponad siły i wyręczanie innych w obowiązkach. Ludzie instynktownie zwracają się do nich po wsparcie, a one dobrze wiedzą, jak zadbać o cudze interesy, sukces i szczęście. Znacznie gorzej radzą sobie za to z własnymi potrzebami. Rzadko udaje im się opanować sztukę koncentrowania się na sobie, swoich marzeniach czy radościach. Rola opiekuńcza wrasta w nie tak głęboko, że wypiera i tłumi wszystko inne.
OZNAKI PRZEDWCZEŚNIE OSIĄGNIĘTEJ DOROSŁOŚCI
(...) czy jako dziecko:
* Uważała, że twoim głównym zadaniem jest rozwiązywanie problemów matki lub niesienie jej ulgi w cierpieniach - niezależnie od kosztów, jakie sama przy tym ponosiłaś?
* Przechodziłaś do porządku dziennego nad własnymi uczuciami, a liczyły się dla ciebie tylko uczucia, potrzeby i pragnienia matki?
* Chroniłaś ją przed następstwami jej zachowań?
* Kryłaś ją lub kłamałaś z jej powodu?
* Broniłaś jej zaciekle, ilekroć ktoś powiedział o niej coś złego?
* Myślałaś, że twoje zadowolenie z siebie zależy od je aprobaty?
* Czułaś się w obowiązku ukrywać zachowania matki przed swoimi przyjaciółmi?
(...)
Koszty ukradzionego dzieciństwa są wysokie i ponosi je, niestety, nie sprawca, lecz ofiara tej zuchwałej kradzieży. Jeśli pozbawiono cię prawa do bycia dzieckiem, a narzucono rolę opiekunki, na której opierała się twoja wartość w oczach innych i twoich własnych, nie mogłaś rozwijać się jako odrębna jednostka, cieszyć swobodną grą wyobraźni, uczyć beztroski i spontaniczności. Miałaś za mało czasu i zachęty do zadawania sobie pytań, kim jesteś, kim chcesz być, co sprawia ci radość, jak wyobrażasz sobie własną przyszłość. Zamiast tego od najmłodszych lat trenowałaś skupianie się na matce, zaspokajanie jej potrzeb w pierwszej kolejności, czujność w obliczu niepewnej sytuacji i rozwiązywanie życiowych problemów ponad twój wiek i siły. (...)
Dziecko z natury rzeczy nie potrafi rozwiązać problemów swojej matki - może to zrobić tylko ona sama. Nie zmieni jej nawet największe dziecięce poświęcenie - a mimo to córka uparcie i desperacko ponawia próby. I za każdym razem, gdy spełzają na niczym, nie może pozbyć się poczucia bezsilności, winy i wstydu. Małe dziewczynki radzą sobie z tymi destrukcyjnymi emocjami wiarą, że gdy dorosną, wreszcie zapanują nad rzeczywistością. Co nie udaje im się dzisiaj, musi udać się jutro - a wtedy wszystko będzie "jak należy". I faktycznie, już jako dorosłe kobiety niestrudzenie nad tym pracują. Robią zbyt wiele dla innych, za dużo dają, zanadto pomagają. Psycholodzy nazywają to zjawisko przymusem powtarzania (repetition compulsion): polega to na uporczywym postępowaniu według starych, nieskutecznych schematów w irracjonalnej nadziei, że tym razem przyniosą inne efekty niż w przeszłości.
Jeśli kieruje tobą ów przymus, twoje życie mogą wypełniać niezliczone akty niesienia ulgi innym ludziom i rozwiązywanie cudzych problemów. Nie ma w nim miejsca na radość, lekkość, zabawę. Co więcej, miłość, jaką obdarzasz bliskich, trudno nieraz odróżnić od litości - a przy tak zachwianej proporcji między dawaniem a braniem trudno też liczyć, że będzie naprawdę odwzajemniona. (...)
Depresja nie zwalnia z odpowiedzialności wobec dziecka.
(...) Depresja zmienia odbiór rzeczywistości, pozbawia woli i upośledza proces decyzyjny. (...) Niezależnie od precyzyjnego rozpoznania depresja jest chorobą, a depresyjna matka osobą chorą.
Pomimo to jest też osobą dorosłą, odpowiedzialną za siebie, swoje życie i swoje dzieci. Do niej należy podjęcie kroków w celu poprawy sytuacji - nikt tego nie zrobi za nią, o ile nie zostanie ubezwłasnowolniona. (...) To nie sugestia, tylko fakt: matka na obowiązek zadbać o siebie tak, aby mogła właściwie opiekować się dziećmi - nie zwalnia jej od tego nawet największy ból istnienia. (...)
W lepszych momentach depresyjna matka może znaleźć w sobie dość energii, by zauważyć córkę, a nawet powiedzieć jej coś miłego: "Ależ jesteś ładna", "Ślicznie wyglądasz" czy coś w tym rodzaju. Nie rekompensuje to jednak dojmujacego braku stałego dowartościowania i zdrowej więzi, niezbędnych wszystkim dzieciom. Zamiast tego córka słyszy najczęściej wyrazy wdzięczności: "Co ja bym bez ciebie zrobiła?", "Jak to dobrze, że MI pomagasz" i tak dalej. Nie czuje się ważna i kochana dlatego, że po prostu istnieje jako odrębna, niepowtarzalna jednostka. Liczy się tylko - albo przede wszystkim - że wspiera i wyręcza matkę. Mam wiele współczucia dla matek przytłoczonych depresją, ale powtarzam: nawet ta ciężka choroba nie zwalnia ich z opieki nad małymi dziećmi. Uważam też m, że powinny poczuwać się do odpowiedzialności za ukradzione córkom dzieciństwo i za odległe negatywne następstwa ich przedwczesnego wejścia w rolę opiekunek.
Tak jak w przypadku Allison, gdyż nie ulegało dla mnie wątpliwości, że "zaadoptowała" Toma na tej samej zasadzie odwrócenia ról, narzuconej ongiś przez matkę. Przyjemność, jaką odczuła, widząc zachwyt w oczach obdarowanego, napełniła ją nadzieją, że tym razem jej pomóc nie pójdzie na marne, inaczej niż w dzieciństwie, kiedy to nie umiała skutecznie pomoc matce. Na tym właśnie polega przymus powtarzania (...)
(...) DZIECIŃSTWO Z ALKOHOLICZKĄ
(...) Córki uzależnionych matek z reguły nie zdradzają przyjaciółkom ani nauczycielom, co dzieje się w ich domach. A gdy same chodzą do koleżanek i widzą, jak inaczej może wyglądać życie, tym pilniej strzegą swojego sekretu - że wstydu, kompleksu niższości i głębokiego przekonania, że i tak nikt ich nie zrozumie. Są mistrzyniami w kamuflażu, ale pod okazywaną światu pogodną maską duszą w sobie najbardziej niszczące emocje.
Niebezpieczeństwa wieku dorastania
W ramach tego kamuflażu Jody przez całe gimnazjum starała się nie odstawać od reszty - ani wynikami w nauce, ani wyglądem i strojem. Miała przyzwoite oceny, chodziła schludnie ubrana, oczywiście piorąc i prasując własnymi rękami, brała do szkoły samodzielnie przygotowane kanapki...jak dziecko z normalnego domu. Ale oto w liceum, gdy dla kolegów i koleżanek zaczął się okres buntu przeciwko rodzicielskim rygorom, odkryła , że jej sytuacja ma istotną zaletę w postaci braku jakiejkolwiek kontroli. Mogła robić wszystko, co chciała, wracać, kiedy chciała - matki i tak to nie obchodziło. (...)
U wielu dorosłych córek, choćby najtrzeźwiej myślących i pozbawionych złudzeń, perspektywa zerwania z matką budzi skrajnie sprzeczne uczucia. Matka naprawdę zmienia się w oczach córki w bezradne dziecko, czemu sprzyja również nieubłagany dla niej upływ czasu. (...)
Gdy w grę wchodzi uzależnienie, pewne jest tylko jedno: eskalacja problemu. Z czasem życie osoby uzależnionej coraz bardziej zacieśnia się wokół narkotyku, czy będzie nim alkohol, inne substancje psychoaktywne, czy też jedzenie, hazard albo seks. (...)
Jeśli twoja matka nie chce się leczyć - a decyzja należy przecież do niej - nie pozostaje ci nic innego, jak zostawić ją samą na tej drodze. Odsunięcie się od niej będzie wymagało od ciebie rezygnacji z wielu głęboko przyswojonych zachowań: utrzymywania tajemnicy, kamuflażu, ratowania, ciągłej czujności. Musisz odzwyczaić się od tego wszystkiego, co robisz już niemal automatycznie, na przykład, tak jak Kody, od liczenia opróżnianych przez matkę kieliszków, zamiast zabawy z dzieckiem. To bezsprzecznie ciężka praca, ale też jedyna szansa na pozbycie się twojego bolesnego dziedzictwa, którego nie chcesz już dłużej nosić w sobie, a już zwłaszcza przekazać następnemu pokoleniu.
SKRADZIONE DZIECIŃSTWO A DZIEŃ DZISIEJSZY
Córka w sytuacji Jody czy Allison od najmłodszych lat robi, co może, aby jej życie wyglądało na "normalne" i dla niej samej, i dla postronnych. Zaciera ślady matczynej depresji, wybryków, zaniedbań, jakich doświadcza. Opiekuje się młodszym rodzeństwem, gotuje, sprząta, pierze. Jeśli mąż czy kochanek matki okazuje się brutalny, to ona przykłada lód na siniaki, ewentualnie wzywa policję. Wszystko to razem oznacza dla niej, kilkunasto- czy nawet kilkulatki, dźwiganie wielkiego, przytłaczającego ciężaru emocjonalnego.
Jeśli sama masz takie wspomnienia, jeśli wyrosłaś przy matce, która przerzuciła na ciebie swoją rolę, zapewne i teraz, w wieku dorosłym, potrzebujesz do szczęścia poczucia własnej niezbędności. Wiele zachowań podyktowanych tą potrzebą sprawia wrażenie szlachetnych, ale ty drogo za nie zapłaciłaś i często płacisz nadal. Zostałaś okradziona z dzieciństwa. Masz prawo do skutku i złości z powodu tej dotkliwej straty".
Dr Susan Forward i Donna Frazier-Glynn "Matki, które nie potrafią kochać. Uzdrawiający poradnik dla córek"
🌹26-27 lipca odbędzie się w Warszawie warsztat terapeutycznej pracy poprzez ciało metodą Lowena dedykowany kobietom i ich relacjom z matkami: 🌹Mamo, jestem już kobietą. 🌹
Poprzez kontakt z ciałem będziemy docierać do starych, często bolesnych emocji, dawnych zranień, by pozwolić sobie je wreszcie odczuć i wyrazić - szczególnie te, których kiedyś nie było wolno wyrażać, a może nawet trudno było czuć. W bezpiecznym otoczeniu, wśród innych, także zranionych kobiet, pozwolimy sobie czuć ból, wstyd, lęk, złość i wszystko, ci się pojawi. Poprzez płacz, krzyk, pozwolimy sobie wyrazić i odczuć to, co przez lata odczute i wyrażone być nie mogło. Każda we własnym tempie pozwolimy sobie dopuszczać te trudne emocje, by wreszcie nie musieć ich tłumić, by wreszcie móc powiedzieć samej sobie: tak, to mnie spotkało. To moje rany. To mnie bolało.
🐛➡️🦋
Cały proces może być trudny i bolesny, ale nie ma innej drogi, by oczyścić stare emocjonalne rany i powoli zacząć proces zabliźniania, by bolało mniej. Zapraszam, jeszcze można dołączyć do warsztatu.
https://fb.me/e/5Dcm43vwb
Zdjęcie znalezione w Internecie, autor poszukiwany