15/08/2025
O tym, że warto przeczytać tę książkę usłyszałam najpierw od mojej koleżanki psychoterapeutki. Potem Agnieszka Lichnerowicz przeprowadziła bardzo ciekawy wywiad z jej autorką - Anną Lembke, która jest profesorką psychiatrii i medycyny uzależnień w Stanford University School of Medicine (link w komentarzu). Z tej rozmowy utknęło mi, że Lembke zadziwiała się tym, jak odkrycia współczesnej neurobiologii łączą się z tradycyjną wiedzą szeroko rozumianego Wschodu. Wydało mi się to super ciekawe w kontekście obecnej dyskusji wokół ustawy "lex-szarlatan", która deprecjonuje tradycyjną medycynę chińską czy ajurwedę. Ale nie o tym chcę mówić.
Książka Lembke jest niewygodna. Zaczynając od świadectwa swojego własnego uzależnienia, autorka pokazuje jak neurobiologicznie nasze odczuwanie przyjemności jest nierozerwalnie połączone z odczuwaniem bólu i z byciem w dyskomforcie. Innymi słowy, dla dobrego funkcjonowania, nasz mózg potrzebuje dyskomfortu, tak samo jak potrzebuje przyjemności. Rozregulowanie tej zależności powoduje, że nasza zdolność do doświadczania przyjemności spada - potrzebujemy jeszcze więcej łatwej dopaminy, czy to w postaci kolejnego odcinka serialu, kolejnego kawałka czekolady, kolejnej gry, kolejnej rolki na IG, czy kolejnego seksu. Tak jak w przypadku innych uzależnień, z czasem nasz mózg zaczyna reagować już nie tylko na sam "narkotyk", ale na bodźce związane z jego zażywaniem (odruch Pawłowa). Jednocześnie nasza odporność na ból maleje. Potrzebujemy znów "narkotyku", tym razem, aby odzyskać utraconą równowagę. Nie szukamy już przyjemności, ale załagodzenia naszego psychicznego i fizycznego cierpienia.
Lembke pisze, że zmiany w mózgu związane z uzależnieniem wydają się trwałe - neurony zmieniają swój kształt i rozmiar w reakcji na wspomnienia i sygnały nagród dopaminowych. Pozostaje tak nawet wtedy, kiedy bodziec, który je wywołał, przestaje być dla nas dostępny. To ten nieprzyjemny efekt neuroplastyczności naszego mózgu. Jednocześnie mimo trwałości takich zmian, w neuroplastyczności jest też nadzieja - zdrowe zachowania tworzą nowe ścieżki synaptyczne.
Jestem niewolnicą dopaminy. Wyniosłam z domu perfekcjonizm, który z czasem przerodził się w imposybilizm. Nałóg palenia zastąpiłam nałogiem bingowania seriali. Dyskomfort tłumię prokrastynacją. Nie jestem "czysta".
Lekcją nauki bycia w dyskomforcie jest dla mnie wspinaczka sportowa. Wspinaczka to dla mnie w większości nieudane próby, upadki, "porażki". Przez naście razy próbujesz, aby w końcu zrobić po prostu jeden ruch. A na drodze tych ruchów jest kilka. I zaczynasz kolejny cykl nieudanych prób. Wspinaczka to dla mnie przytrzymanie bycia w dyskomforcie, nauka odroczenia nagrody. Jest moim dopaminowym postem (ale uwaga: sport, może również stać się źrodłem uzależnienia).
Bardzo polecam Wam książkę Lembke, jej lekturę z intencją uczciwości dla siebie, mówiąc górnolotnie - stanięcia w prawdzie. Jednocześnie, dziękuję Wam za szczerość, w której stajecie na macie. Zawsze mnie ona porusza.