
22/07/2025
Nieczęsto mam okazję zrobić sobie zdjęcie z gwiazdą kina.
Ale tym razem się udało – Smutna, prosto z Hollywood, znana z roli w „W głowie się nie mieści”, zgodziła się ze mną zapozować.
Była nieco zatroskana, jak to ona, ale dzielnie wytrwała do końca ujęcia.
A tak serio – naprawdę lubię tę postać.
Ale i samo uczucie smutku darzę uwagą i uznaniem.
Smutek jest ważny. To uczucie straty.
Często pojawia się tam, gdzie coś dla nas istotnego się kończy – relacja, etap życia, nadzieja, wyobrażenie o tym, jak miało być. To emocja głęboko związana z żałobą – nie tylko po ludziach, ale i po marzeniach, możliwościach, utraconym czasie.
Smutek jest więc informacją.
Niektórzy obawiają się go tak bardzo, że wkładają ogromny wysiłek w to, by go unikać, zaprzeczać mu, spychać na obrzeża psychiki. A przecież to nie błąd systemu, tylko wewnętrzny komunikat. Mówi: to było ważne, to bolało, to się zmieniło.
Pomaga zrozumieć, co miało dla nas znaczenie. Gdy pozwolimy sobie go poczuć, może stać się przewodnikiem – wskazać, czego potrzebujemy, co wymaga opłakania, co zasługuje na pożegnanie.
Bywa cichy, powolny, rozlewający się.
Nie zawsze krzyczy. Czasem tylko siada obok i zostaje. Trudno wtedy mówić, trudno działać. Świat traci kolory, czas płynie inaczej. Ale to nie znaczy, że coś z nami nie tak. To może być po prostu sposób, w jaki psychika dostraja się do nowej rzeczywistości.
Bywa też twórczy!
Pisarze, artyści, terapeuci, filozofowie – wielu z nich znajdowało w smutku źródło wglądu i głębi. Bo to uczucie, które zmusza do zatrzymania się. Do zobaczenia tego, co zwykle umyka w codziennym pędzie.
Problem zaczyna się wtedy, gdy zostajemy z nim sami.
Nie dlatego, że smutek sam w sobie jest zły – ale dlatego, że bez drugiego człowieka, który go pomieści i zrozumie, łatwo popaść w izolację, bezradność i rozpacz.
Dlatego smutek potrzebuje relacji.