09/11/2024
Justyna Dąbrowska: Choć w zakochaniu jest taka właśnie bardzo bliska bliskość, ale ten stan nie trwa wiecznie. A skąd się bierze to, że ktoś całego tego dobra unika?
Bogdan de Barbaro: Gdy mnie o to pytasz, nie ma rady, musimy się zanurzyć w dzieciństwie tej osoby. Można przypuszczać, że w jej historii albo tej bliskości nie było, albo nie była bezpieczna – była inwazyjna, pochłaniająca, chaotyczna czy raniąca, zawierająca elementy agresji. I u tej osoby – dziś dorosłej – zderza się jej potrzeba bliskości z tamtym niegdysiejszym doświadczeniem, wziętym z dzieciństwa. Wtedy powstaje wewnętrzny konflikt, niekoniecznie świadomy: ta osoba czegoś bardzo chce, a zarazem bardzo się tego boi. Do gabinetu terapeuty rodzin i par większość osób właśnie z takim problemem się zgłasza. Oni tak tego nie nazywają, nie mówią: „Mamy problem z bliskością", lecz wzajemnie się obwiniają o różne błahe sprawy. Toczy się między nimi gra pt. „To ty jesteś nie OK", a pod spodem rozgrywa się ów wewnętrzny konflikt: „Potrzebuję bliskości, a jednocześnie boję się jej".
Ktoś potrzebuje bliskości, bo bycie blisko jest naturalną potrzebą, a boi się, bo jego dawne doświadczenia są takie, że bliskość jest raniąca. Jego psychika pamięta, że rodzice, od których potrzebował miłości, dawali mu agresję lub obojętność. Innymi słowy, to, czy bliskość jest bezpieczna, zależy od wczesnych doświadczeń w tym obszarze. Jeśli to były doświadczenia traumatyczne, to powstaje taka nieświadoma wewnętrzna wskazówka: „Nie będę ryzykował bliskości, bo ból przy próbie jej otrzymania lub po jej stracie jest zbyt wielki".
źródło: Justyna Dąbrowska, Bogdan de Barbaro "Swoją drogą...", Wydawnictwo Agora
zdjęcie: pixabay, Myriams-Fotos