
19/05/2025
W związku ze zbrodnią na UW pozwólcie, ze podzielę się kilkoma uwagami na temat bezpieczeństwa w gabinecie i ośrodkach psychoterapeutycznych z perspektywy ponad 20 lat praktyki. Nie tak dawno miało miejsce równie wstrząsające zdarzenie w Gliwicach, gdzie do terapeuty strzelał pacjent, który potem popełnił samobójstwo z broni palnej.
Na co dzień pracuję z osobami z psychozą i co się z tym wiąże ograniczonym kontaktem z rzeczywistością.
To co mnie nauczyła praca z tymi ludźmi, to przede wszystkim pilnowanie granic. Dzięki temu przez czas mojej pracy zawodowej sytuacji niebezpiecznych, mógłby wyliczyć dosłownie na palcach jednej ręki. Doświadczenia niezabezpieczone skłaniały mnie zwykle do wyciągania wniosków, które mogą się dla Państwa okazać przydatne - zarówno dla terapeutów jak i rodzin.
GRANICE czemu służą w systemach rodzinnych i społecznych
Na początku mojej pracy zawodowej, jako stażysta, co chciałbym podkreślić (nie miałem wpływu wielkiego na sposób pracy), uczyliśmy się terapii w środowisku domowym oraz ośrodku pobytu dziennego dla osób przewlekle chorych psychicznie. Do ośrodka przychodził pacjent, który sukcesywnie przekraczał granice, krok po kroku. Teraz wiem, że w swym zachowaniu domagał się postawienia granic i można było uniknąć dalszych przykrych konsekwencji jakie spotkały jedną osób z zespołu. Pacjent najpierw przynosił do ośrodka szpilkę, którą udawał, że w powietrzu kogoś kłuje. Zespół o bardzo humanistycznym backgroudzie, nie reagował specjalnie wyraźnie, śląc napomnienia, żeby nie przynosił tej szpilki. Potem Pacjent zachowywał się znacznie bardziej agresywnie, aż razu pewnego przyszedł do ośrodka z siekierą za pazuchą. Wtedy go wyproszono, co uważam za błąd, bo pacjent powinien być hospitalizowany z miejsca lub domu. Pacjent wypadł z programu, ale kiedy po wizytach w domach pacjentów jedna z terapeutek zwyczajowo pożegnała się ze współpracownikami na ulicy, udając się do metra, natknęła się na kręcącego się w pobliżu rzeczonego pacjenta. Ten wpadł w szał i uderzył ją w twarz i zaczął dusić w budce telefonicznej. Na jej szczęście z pomocą przyszli jej strażnicy miejscy. Z tego co wiem pacjent trafił do szpitala a potem, jako w sumie młoda osoba, trafił do DPSu. Takim pacjentom należy stawiać granice niezwłocznie, bo w świecie psychotycznym, formalnie zaburzonej logiki i braku kontaktu z rzeczywistością, urojenia umacniają pacjenta w swoich agresywnych lub i wielkościowych zapędach. Śmiem twierdzić, że ta historia mogła się inaczej skończyć, gdyby granice zostały postawione w momencie jego pierwszego agresywnego zachowania a na pewno on nie powinien swobodnie wrócić z tą siekierą do domu. Te wydarzenia z UW przypomniały mi tą historię jakby to było dziś. Jedno wiem, że w ośrodku który sam prowadzę, w sytuacji zagrożenia osoba jest wypraszana a jeśli takie zachowanie będzie już wymierzone przeciwko drugiej osobie, wzywamy niezwłocznie karetkę i policję. Co ciekawe, po takich wydarzeniach udaje się czasem zmienić zachowanie pacjenta, który otrzymał cenną lekcję, że granice istnieją.
Może to nie jest odkrywcze, ale zaręczam, że nierzadko rodziny osób w psychozie uważają, że postawienie granic, a więc kontakt z realnością, może zagrozić kruchej psychice pacjenta.
Ta historia z UW, mimo że nie znam wszystkich szczegółów, na pewno związana jest ze stanem psychozy. Freud uważał, że celem każdej terapii jest lepsze rozeznanie w rzeczywistości. Hospitalizacja i włączenie farmakologii jest czasem jedyną możliwością przywrócenia kontaktu z realnością w szalonym świecie pacjenta.
Uważa się, że pacjenci ze schizofrenią to zwykle, na skutek choroby a czasem środowiska, grupa wykluczona i zubożała. Ale tak nie jest zawsze. Osoby z bogatych i bardzo zamożnych domów też chorują, tylko inaczej. Zwykle mają opiekę mocno zindywidualizowną, poza szpitalem lub ewentualnie w prywatnej klinice.
Czasem nie mają założonej kartoteki lekarskiej, czyli rzekłoby się świetnie, bo zero stygmatyzacji. Wydawałoby się sytuacja idealna.
Otóż te osoby, czasem nawet nie wiedzą, że są chore. Mają leki dosypywane do jedzenia, przychodzi czasem jakiś lekarz i tyle.
Miałem kontakt z rodziną, która chciała leczenia bardzo agresywnego syna, który ustawiał pod siebie cały dom i otoczenie, bez możliwości nawet jego skonsultowania. Doradziłem tej rodzinie, aby wezwała karetkę, kiedy on bije swoją siostrę lub zaczepia klientów pobliskiej piekarni. Rodzice, bardzo zamożni i wykształceni ludzie, postanowili jednak, aby nie denerwować syna i wyprowadzili się z dużej willi wraz córką!
Potem próbowali mnie wypytać, co zrobić, bo syn trafił w końcu do tego okropnego szpitala. Szpital, uważam to ostateczność, ale czasem i konieczność. Miłosz pisał „wariat na swobodzie, największą klęską jest w przyrodzie”. Tu nie należytego rozumieć dosłownie, bo to licentia poetica, aby każdą niezrównoważoną osobę kierować do szpitala. Choroba psychiczna podobnie jak ustawa o jej ochronie, zasadza się na słusznych przesłankach, że świadomość choroby jest oznaką zdrowia psychicznego i osobą chorą świadomą swoich objawów nie powinnna być izolowana jeśli: nie zagraża życiu lub zdrowiu swoim lub innych osób (art. 23 ustawy o ochronie zdrowia psychicznego -należy zapamiętać!). Natomiast w takich przypadkach przymusowa detencja chroni zarówno tę osobę jak i jej otoczenie i to jest osiągnięcie naszej kultury i społeczeństwa a nie psychuszka. Należy skończyć z tymi mżonkami dotyczącymi tzw. antypsychiatrii, które wydają się humanistycznie wzniosłe, ale przez polityków zostały wykorzystane do cięć budżetowych i tyle. Świetnie pisze o tym prof. Kaźmierz Jankowski „Od psychiatrii biologicznej do humanistycznej”, który sam po latach zrewidował swoje stanowisko. Takie reformy miały nawet sens, ale w latach 70 tych i 80 tych ubiegłego wieku. Obecnie psychiatria wygląda inaczej i problemem jest raczej dostępność miejsca w szpitalu a nie chęci umieszczania tam pacjentów pod byle powodem.
Pamiętajmy, że podobnie jak w świecie zwierząt, tak i my musimy znać swoje miejsce w społeczeństwie. W społeczeństwie ponowoczesnym nie ma już kodu kulturowego który coś nakazuje a w świecie post pandemicznym, ze zdalną praca i nauką, osoba nieadekwatna w swoich przekonaniach, może sobie spokojnie wzrastać bez żadnych konsekwencji. Taki proces widoczny jest zwłaszcza w środowisku wielkomiejskim, zanonimizowanym i obojętnym. Zbrodnia z UW jest tego przykładem. Wystarczy posłuchać dostępnych wypowiedzi tego człowieka, ale też swobodnych wypowiedzi innych ludzi w co wierzą i co uważają na swój temat oraz otaczającego świata. Tu w tym konkretnym przypadku, człowiek uważał siebie za wilka czy drapieżnika. Ustępowanie pacjentowi przez rodzinę, wyprowadzanie się, żeby nie zadrażniać sytuacji, przynosi zawsze opłakane skutki, bo utwierdza pacjenta w swej mocy lub wielkościowości a jednocześnie powoduje lęk, bo pacjent chce przekraczać kolejne granice. W pewnym momencie zachowuje się jak rozszalałe zwierzę, które robi co chce, ale tak naprawdę domaga się postawienia granic. W świecie zwierząt, w grupie wywiązuje się hierarchia, która reguluje zachowania agresywne. W świecie ludzi też, ale w tym post pandemicznym świecie ludzie rzadko korzystają z grupy z ewidentną szkodą dla wszystkich stron. Grupa to źródło wsparcia ale też zwierciadło dające informacje zwrotne.
Kończąc temat granic zwrócę uwagę jakie te granice powinny być, szczególnie w rodzinie. W rodzinie i grupie powinny być jasno zarysowane granice ale nie sztywne, tylko półprzepuszczalne, co ułatwia komunikację między podsystemami rodziców na przykład i dzieci. Wedle teorii systemowej takie granice budują co najważniejsze poczucie bezpieczeńtwa i obniżają poziom lęku.
Dobry system rodziny czy podobnie państwowy, to granice jasno zaznaczone, bronione, ale jednocześnie półprzepuszczalne z polityką azylową, otwarty do pewnego stopnia na świat. Niemniej jednak, system powinien dbać, aby osoby niepożądane nie mogły się dostać a osoby nadużywające gościnności były natychmiast relegowane. Ogólna teoria systemów znajduje zastosowanie zarówno do rodziny jak i większych systemów organizacyjnych takich jak państwa. Teraz warto aby zastanowić się, jakie te granice są w rodzinach w obecnych czasach?
Pacjenci zostają pacjentami zwykle jeśli pochodzą z rodzin bez granic (splątanych enmashed) lub sztywnych (poszczególni członkowie nic o sobie nie wiedzą, co robią dzieci i rodzice).
LUSTRO SPOŁECZNE
Wracając jednak do regulowania zachowań poprzez odzwierciedlenie (mirroring) to jest to niezwykle cenne doświadczenie dla pacjentów jak i terapeutów.
Uczenie się poprzez obserwowanie, naśladowanie i modelowanie to wszystko jest w kontaktach z innymi w zespole przypadku terapeutów.
Jak mawiał kiedyś mój superwizor, lepszy słaby terapeuta w zespole niż najlepszy terapeuta samotny wilk.
Obecnie Polskie Towarzystwo Psychiatryczne w standardach kształcenia terapeutów kładzie nacisk aby terapeuci nie prowadzili tylko praktyki własnej, ale mieli doświadczenie pracy w zespole i ta ścieżka wydaje mieć swoje głębokie uzasadnienie. Na pewnym etapie dalszego rozwoju rozumiem bycie samotnym wilkiem, ale nie popieram, bo bycie w zespole zawsze nas ubogaca.
Zespół i superwizja poza pewna kontrolą społeczną, są przede wszystkim źródłem nieocenionego wsparcia a jeszcze bardziej bezpieczeństwa.
Dobrze jeśli pracujemy w ośrodku, aby nie było takich sytuacji kiedy jesteśmy sami w placówce. To Komort bezpieczeństwa jakiego nie mamy w gabinecie prywatnym.
Wydarzenia z Gliwic pokazały, ze praca z anonimizowanym „zespole” sieci gabinecików nie rozwiązują sprawy. Ludzie którzy pracują ze soba znają swoje słabości usilne strony to zawsze niezwykły dar. Poza przyjmowaniem w czasie kiedy ktoś jeszcze jest, takim banałem jest aby siadać w miejscu przy drzwiach, aby móc się ewakuować i znać drogę jej przeprowadzenia. Prawdopodobnie takie usytuowanie w Gliwicach, ocaliła życie temu terapeucie.
W przypadku pacjentów, zwłaszcza młodzieżowych, grupa jest tym darem, ale o paradoksie, oferta CZP na pierwszym referencyjnym, zwykle dotyczy tak upragnionej terapii indywidualnej! W terapii indywidualnej korzystamy przede wszystkim z mechanizmu leczenia opartym na relacji. W grupie mamy zarówno relacje i to bogate interakcje terapeuta – pacjent, ale również wśród pacjentów zachodzą liczne kontakty. Dodatkowo mirro ring ma znacznie większą siłę i jest rozwojowo dostosowana do wieku. To co jest symptomatyczne w obecnych czasach, dużo osób unika jak diabeł święconej wody grup, zwłaszcza w przypadku osób introwertycznych i z zaburzeniami ze spektrum, gdzie odzwierciedlenie jest najmniejsze, poprzez skupienie na sobie i życiu w wirtualnym świecie. Pracując z pacjentami ze spektrum, zauważam jak stawienie granic i odzwierciedlenie robią dobrą robotę w rozwoju tych ludzi.
Podsumowując te rozważania na temat bezpieczęństwa i higieny pracy:
1. Pamiętaj o granicach, to w samo w sobie jest leczące, bo kontaktuje z realnością
2. Zacznij je stawiać jak najszybciej w rozwoju relacji. Nic tak nie budzi furii iedy niezgoda na coś do czego ktoś wcześniej został przyzwyczajony.
3. Nie bój się stawiać granic one budują przewidywalność i bezpieczeństwo. Nie ma nic gorszego niż rzeczywistość będąca nieprzewidywalną magmą
4. Korzystaj z odzwierciedlenia i grupy jako mechanizmu uadekwatnienia i kontaktowania z realnością
5. Korzystaj z grupy jak i wsparcia zespołu
6. Jeśli jesteś introwertykiem, staraj się jednak być w zespole, to otwierająca przygoda rozwojowa. Nie krocz w tym zawodzie sam!