12/02/2025
A miało być tak pięknie!
Pisałam wierszyk o wyjeździe na narty, wszyscy w dobrych humorach, spakowani…
Zacznijmy od tego, że rano, w dniu wyjazdu, syn obudził się z gorączką 40 stopni. Lekarz. Grypa. Decyzja – zostaje. Smutek ogromny, bo uwierzcie mi, bardzo, bardzo chciał jechać. Włochy, a w miejscowości obok jego dziewczyna. Hmm.
Kolejna decyzja – my jedziemy.
Najpierw jednak zakupy, bo syn z gorączką, a w lodówce pusto, no i leki.
Leku na grypę nie ma nigdzie. Dzwonienie po aptekach. Jest! Jedno opakowanie… w Wołominie. Odłożone dla nas. To nic, że 40 minut w jedną stronę. Jadę.
Wracam zadowolona z lekiem, a tu mandat za wycieraczką. Kurka! Nie zauważyłam, że pod sklepem był płatny parking. Sic!
Syn ogarnięty. Ruszamy. Wsiadam do samochodu i patrzę, która godzina, bo mieliśmy przecież wyjechać rano. Ups! 13:13.
Droga na szczęście super. Już teraz tylko włoski hotelik i cudowne szusowanie. Śmieję się, bo dostaliśmy kluczyk do szafki w narciarni… nr 13. ;)
Pierwszy dzień nart – mój brat gorączka. Grypa. Zostaje w hotelu. Żal.
No cóż, my silni, nie damy się jeździmy.
Wczoraj, hmm, coś kurka mięśnie mnie bolą. Długi stok na raz nie do ogarnięcia. Muszę się zatrzymywać w połowie, bo uda pieką. Idiotka! Jechać na narty bez przygotowania! Ostatni raz tak! Nigdy więcej! Ale nie daje mi to spokoju, niemożliwe, żeby aż tak mnie mięśnie bolały. No niemożliwe!
No cóż. Wieczorem lekka gorączka.
Dzisiaj ja dołączam do brata, syna i jeszcze, jak się okazuje, córki brata, która została w Warszawie. Grypa.
Tak to czasami możemy sobie coś zaplanować, a życie płata nam figle.
Znajdźmy plusy tej sytuacji. 😊
Miałam dzisiaj czas sprawdzić pocztę, odpisać na wiadomości, zrobić dla Was grę i wysłać ją wczorajszym zwycięzcom. Nie jest źle. 😊
Trzymajcie się Kochani! Dużo zdrowia!!!
Ciekawa jestem, czy ktoś dobrnął do końca. ;)