24/12/2024
Nie wiesz kiedy to się stało, nie ma dnia ani godziny, to wszystko jest jednym wielkim procesem...
kiedy widzisz dzień świstaka, który wszyscy mają w koło ale nic z tym nie robią... zaczęło się pewnie od małych detali, może od większych konkretów... teraz to nie ważne ;)
gdy siedzisz sam, gdy jesteś ze sobą w ciszy... bez braku, bez potrzeby czegokolwiek a nawet kogokolwiek z zewnątrz, by poczuć się “lepiej”... te wszystkie programy które otrzymaliśmy od urodzenia, programy w których tkwili nasi rodzice, w których nadal są... całe miasta i kraje...
a my razem z nimi... wiara w te wszystkie zewnętrzne “potrzeby” by czuć szczęście... jeszcze to, jeszcze jutro, tam, dzięki temu... a to przecież takie proste jest... wystarczy być... zatrzymać się... bardziej... usłyszeć bicie serca... tak blisko być... po prostu być...
kiedy stawiamy powoli krok, intuicyjnie dobierając gdzie postawić stopę a gdzie się wesprzeć, by było nam łatwiej pokonać wzniesienie, czujemy każdy element tej wspinaczki, delektujemy się widokiem, zapachem ziemi i temperaturą powietrza, strukturą gałęzi która jest naszym pomocnikiem w tej podróży... czy jest tam nasz brat, czy dwie siostry, które swym uśmiechem wspierały momentami tą przygodę, a w oczach widzieliśmy iskry matczynej uwagi... idziemy sami, delektując się potknięciem, zdartym kolanem czy ranami na dłoniach... i nie ma znaczenia, jak długo trwał ten proces zwalniania... uświadomienia sobie swojego tempa... gratuluje Ci siostro i bracie... i cieszę się, że jesteś tu ze mną... witam Cię w swoim życiu
Marcin Wicher - Szaman Miejski