12/12/2023
G R A N I C E (M O Ż L I W O Ś C I)
Tak jak żadna fizjoterapia, osteopatia, joga, treningi nie zastąpią psychoterapii tak i żadna metoda psychoterapii nie zastąpi pracy z ciałem.
O ile rzadziej usłyszymy poradnictwo dotyczące rwy kulszowej w gabinecie psychoterapeutycznym o tyle częściej już usłyszymy od osteopaty, fizjoterapeuty czy nauczyciela/nauczycielki jogi o lęku schowanym w lędźwiach, o tym że prawa strona to relacja z ojcem (albo matka;-) i jak mamy zamrożony prawy bark to wycofana złość do ojca i takie tam.
I o ile dobrze edukować pacjenta i poszerzać perspektywę pracy nad sobą o tyle dobrze jest wiedzieć kiedy należy z a t r z y m a ć s i ę w interpretacjach historii ulokowanych w ciele.
Szczególnie jeżeli nie mamy kompetencji, żeby taką osobę poprowadzić dalej. Łatwo tutaj o przekroczenia.
Przeczytanie książek albo odbycie własnej psychoterapii nie dają kompetencji pracy z psychika drugiego człowieka. Tak jak zapoznanie się z anatomia człowieka w atlasie czy na YouTube nie daje kompetencji pracy z pacjentem ortopedycznym czy neurologicznym.
Piszę tutaj z poziomu bycia pacjentką i z poziomu bycia fizjoterapeutką.
Interpretacje pop-psychologiczne mojego bólu w ciele po utracie, w trakcie żałoby usłyszane od fizjoterapeutki, gdy byłam dodatkowo w pozycji leżącej, otwartej, kiedy to nie stałam na własnych nogach, nie tyle mi nie pomogły w zmniejszeniu napięcia mięśniowego, ile dodały jeszcze więcej bólu i trudu, jaki wtedy w sobie nosiłam.
Z kolei jako fizjoterapeutka również nie raz zapędzałam się w interpretowanie i otwieranie treści, których dalej już nie umiałam poprowadzić. A gdy łzy się pojawialy u pacjenta to mialam wyobrażenie, że „coś więcej puściło” 🙈 A może to byly łzy, że „tutaj też nie dostaję… tutaj też jestem nie widziana ze swoimi potrzebami…”? Tego niestety nie wiemy.
No właśnie, ale jako fizjoterapeuci wiemy, że nieodpowiednio poprowadzone obniżanie napięcia w jednym miejscu, może skutkować (niekoniecznie pożądanym) wzmożonym napięciem w innej części ciała.
Podobnie jest z psychiką. Otwieranie jednych kawałków może wzmocnić mechanizmy obronne dotyczące innych obszarów czy też zretraumatyzować człowieka.
I z serca zapraszam do postawienia sobie pytania:
➡️ o czym to jest, że w taki sposób pracuję?
Może zaprowadzi nas to do takich odpowiedzi, po których sami zdecydujemy się pójść na psychoterapię. Możliwe też, że zdecydujemy się o poszerzaniu swoich kompetencji zawodowych, gdy nas ciągnie w tym kierunku. Niniejszym oświadczam, że uczyniłam i jedno i drugie😎
Na współpracy ze specjalistami z innych gabinetów możemy tylko skorzystać. A najwięcej skorzysta człowiek, który do nas przychodzi.
Granice, o których tu piszę mogą być czytane jako przeciwko fizjoterapeutom, osteopatom czy innym bodyworkerom.
Jednak trzymanie się tych granic może nas wspierać w nieprzeciążaniu się, nie braniu na siebie zbyt dużo. Pacjenci, którzy do nas przychodzą poza bólem fizycznym, nierzadko mają emocjonalne deficyty, które rezonują z naszą potrzebą ratowania.
Czucie swoich granic może przekierować wewnętrznego ratownika na ratowanie siebie.
Może wreszcie chronić przed wypaleniem zawodowym, które potrafi rozlewać się na wypalenie życiowe.
Dobrze przypominać sobie, że wspierając innych potrzebujemy wsparcia.
W zawodzie fizjoterapeuty nie ma superwizji. Szkoda. Gdybyś czuł/czuła, że potrzebujesz wspierającej rozmowy, w związku z przeciążeniem zawodowym, zapraszam na koleżeńską interwizję.
Równocześnie pisząc ten post utwierdziłam się w dawnym swoim pomyśle, żeby zrobić zamknięty warsztat dla fizjoterapeutów, osteopatow odnośnie pracy z granicami. Czy ktoś byłby chętny? Odpowiedź proszę pod postem lub priv.
Warsztat będzie w metodzie Lowena, bo w tym nurcie poszerzam swoje kompetencje zawodowe.
Wszystkiego dobrego
Iwona